Episode 9
Obudziłam się grubo po 15 przecierając oczy ręką. Wstałam niechętnie
patrząc na czarne plamy na kołdrze i poduszce.
-Co ty żeś robiła?!- Blase wszedł do pokoju dziwiąc się na widok mojej
twarzy i pościeli –Coś się stało?- spytał przybierając zmartwioną minę.
-Sama nie wiem- wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy.
-Wyglądasz, jakbyś nie spała przynajmniej przez tydzień- skanował mnie
wzrokiem, kiedy wyciągałam z półki luźną czarną koszulkę z długim rękawem,
czarne rurki i bieliznę –Jess, co się stało?- popatrzyłam na brata zmęczonymi
oczami i uśmiechnęłam się smutno.
-Nic, braciszku. Serio- powiedziałam i weszłam do łazienki biorąc
lodowaty prysznic, aby się trochę obudzić. Włosy związałam w luźnego koka po
czym wyszłam z łazienki zaczynając malować się przed toaletką. Gotowa
przebrałam pościel i złożyłam ją w kostkę. Posprzątałam trochę w pokoju i
wyszłam z niego idąc do kuchni coś zjeść. Zrobiłam na szybko parę tostów i
kakao na zimno po czym skierowałam się do salonu z zamiarem oglądnięcia czegoś
w telewizji. Kiedy kończyłam ostatnią kanapkę poczułam lekkie wibracje mojego
telefonu, więc sięgnęłam do niego i odebrałam.
-Halo?- odezwałam się z buzią pełną jedzenia.
-Jess? Hej, tu Iris. Mam do ciebie prośbę.
-Jaką?
-No bo na imprezie dostałam wyzwanie, żeby ściąć włosy i.. i czy
mogłabyś pójść ze mną?
-W sumie to czemu nie- uśmiechnęłam się do siebie –I tak muszę się
farbnąć- zaśmiałam się cicho.
-To świetnie! Będę u ciebie za 5 minut- powiedziała i rozłączyła się
nie dopuszczając mnie do słowa. Puste naczynia zaniosłam do kuchni do zmywarki
i ruszyłam do swojego pokoju biorąc mały czarny plecaczek chowając do niego
portfel i dokumenty. Zakładając na głowę okulary zeszłam na dół wkładając na
nogi czarne koturny po czym wyszłam z domu zakluczając drzwi. Przed domem stała
smutna Rudowłosa.
-Cześć!- przywitałam się z dziewczyną buziakiem w policzek –Spokojnie.
To tylko włosy- ruszyłyśmy w stronę, którą wskazała mi rudowłosa.
-Wiem, ale boję się, że w krótkich będę wyglądać jak chłopak- skrzywiła
się i spuściła głowę.
-O to nie musisz się martwić- klepnęłam ją po plecach –Ładnemu we
wszystkim ładnie- uśmiechnęłam się ciepło.
-Dzięki, że idziesz ze mną na to skazanie- zaśmiałyśmy się obie
zapominając o naszych problemach. Docierając do fryzjera Iris zatrzymała się z
miną pełną bólu.
-Daj spokój! Będziesz wyglądać świetnie!- chwyciłam dziewczynę pod
ramię i wprowadziłam do środka –Dzień dobry- uśmiechnęłam się do fryzjerki i
posadziłam rudą w jednym fotelu, a sama usiadłam obok.
-Co będzie?- spytała podchodząc do nas brunetka o niebieskich oczach.
-Koleżanka chciała ściąć włosy, a ja to jeszcze się zastanawiam-
odpowiedziałam, a dziewczyna zastanowiła się chwilę i zajęła się Iris.
Dziewczyna grzecznie siedziała w fotelu i pozwoliła, aby fryzjerka zajęła się
jej głową. Podczas, kiedy rudowłosa była obsługiwana, ja sięgnęłam do katalogu
kolorów.
-A ty co sobie życzysz?- zwróciła się do mnie.
-Hmm.. zastanawiam się nad jakimś kolorem, ale nie mogę się zdecydować-
zaczęłam przeglądać różne katalogi, ale nic nie zwróciło mojej uwagi –Może
czerwień, albo zieleń, nie! Fiolet, albo..
-A może biały?- spytała Iris chichocząc.
-Właśnie się nad tym zastanawiałam, ale wolałabym nie- odpowiedziałam
znowu spoglądając na kolory w katalogu.
-Dlaczego?
-bo jeśli bym zerwał z Lysandrem, będą mi o nim przypominać.
-zawsze będziesz mogła je przefarbować znowu- wzruszyła ramionami.
-Dobra już wiem!- podeszła do mnie brunetka z pytającym spojrzeniem –chciałabym
wrócić do swojego naturalnego koloru oraz chciałabym je odrobinę ściąć- powiedziałam,
ca co fryzjerka i rudowłosa spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Pani nic nie
mówiąc przywołała do siebie jedną z pracownic i poprosiła o jakieś rzeczy. Po czterech
długich godzinach ścinania, rozjaśniania, mycia i modelowania, byłyśmy gotowe.
-Wyglądacie bosko!- krzyknęły fryzjerki po czym każda z nas zaczęła się
śmiać. Spojrzałam jeszcze raz na moje nowe włosy i poszłyśmy do kasy.
Zapłaciłam fortunę, ale za taki efekt opłacało się. Razem z przyjaciółką
podziękowałyśmy i wyszłyśmy z salonu z zamiarem wrócenia do domu. Szłyśmy
pochłonięte w rozmowie, którą przerwały wibracje mojego telefonu.
-Halo?
-Hej! to co? Masz czas się spotkać?- Rozalia spytała pełna entuzjazmu.
Odruchowo przygryzłam wargę nie mając chęci rozmawiać o mnie i Lysandrze, ale
skoro obiecałam…
-Tak, możesz przyjść po mnie?- spytałam patrząc na gładzącą swoje włosy
Iris.
-Pewnie! Będę za chwilkę- odpowiedziała i rozłączyła się. Westchnęłam
głośno.
-Rozalia?- spytała niebieskooka.
-Tak. Obiecałam jej, że się z nią dzisiaj zobaczę- jęknęłam.
-Spoko. No to do jutra, nie?- uśmiechnęła się promiennie –Aha! I jak
będziesz mieć zły dzień, pomyśl o Kastielu. On to musi dzisiaj cierpieć-
zaczęłyśmy się głośno śmiać wspominając, że czerwono włosy musi przebrać się za
małą dziewczynkę. Po opanowaniu się pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy każda w swoją
stronę. Docierając pod dom ujrzałam białowłosą wyciągającą telefon z torebki.
-Hej!- uśmiechnęłam się do niej całując w policzek.
-o!- tyle powiedziała i zaczęła napastować moje włosy –Jakie śliczne!
Lysiowi się spodoba- posmutniałam na samą myśl o nim –Coś nie tak?- spytała, a
ja wzruszyłam ramionami przeczesując ręką ścięte do pasa blond włosy.
-Idziemy gdzieś usiąść?- spytałam starając się grać na czas.
-Okey- westchnęła i ruszyłyśmy w kierunku kawiarenki za parkiem.
Docierając na miejsce zajęłyśmy jeden ze stolików zamawiając średnią latte i
lody różnych smaków –To zaczynaj- potarła ręce złowrogo. Głośno westchnęłam
uspokajając się trochę. Opowiedziałam jej o tym, jak się spotkaliśmy, o
zgubionym notatniku, zaprowadzeniem pod klasę, randce, nieudanym planie
Kastiela i o układzie z białowłosym, potem o naszym pierwszym pocałunku na
imprezie i nocy w moim domu –To był twój pierwszy pocałunek?!- krzyknęła Roza,
a ja schowałam twarz w dłoniach –Ttak strasznie cię przepraszam, jakbym
wiedziała nie dałabym Ci takiego wyzwania!- spuściła głowę zażenowana.
-Nie przejmuj się. Ani ja, ani Lysander nie obraziliśmy się na ciebie z
powodu naszego pierwszego pocałunku w TAKICH okolicznościach- uśmiechnęłam się
i lekko szturchnęłam ją butem.
-To Lysandra też był pierwszy?- spytała na co kiwnęłam głową –Mówił ci
to?
-Nie trzeba było nic mówić, wystarczył nieśmiały i koślawy buziak, żeby
to zauważyć- wzruszyłam ramionami i zaśmiałyśmy się cicho.
-Co było dalej?- podparła brodę na nadgarstku i popatrzyła na mnie.
Opowiedziałam jej o tym, że został u mnie na noc i to, jak chciałam jemu i
mojemu bratu ogolić głowę, potem o przyłapaniu nas przez Blase’a jak się
całujemy i jego podejrzeniach seksualnych. Potem o zerwaniu układu i zostanie
oficjalnie parą. Później o nieświadomym zadowoleniu Lysandra –Co?!- krzyknęła,
a parę osób zwróciło na nas uwagę –Co mu zrobiłaś?- spytała szeptem.
-Zdjął koszulkę, więc skorzystałam z okazji i dotknęłam jego klatki
piersiowej- powiedziałam cała czerwona –To było niesamowite! Przesuwając dłonią
po jego brzuchu czułam, jak dużo musiał czasu spędzić na siłowni- uśmiechnęłam
się pod nosem –no i wtedy mi powiedział, że „to działa na niego tak, jakbym nie
chciała, żeby zadziałało”- zacytowałam białowłosego. Rozalia otworzyła buzie
niedowierzając w to, co właśnie jej powiedziałam –No, a później poszliśmy spać.
-A wczoraj? Nie zdawałaś się być przybita.
-Wczoraj zrobił nam śniadanie i poszliśmy do ciebie. Zajęłam się tobą,
podczas, kiedy on sprzątał. Później poszłam mu pomóc, a po skończonej pracy
usiedliśmy na kanapie i..- zawahałam się.
-I?- drążyła dalej białowłosa. Poczerwieniałam jeszcze bardziej, a Roza
ponownie otworzyła buzię –Czy wy?
-Nie! Nie, nic nie było między nami!- krzyknęłam sfrustrowana –Bo
przeszkodził nam Leo- powiedziałam cicho.
-Co!?- ludzie nas pozabijają, jak będziemy się tak darły –Czyli,
jakby Leoś nie przyszedł zrobilibyście to?- spytała patrząc na mnie badawczo.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, co mówiło samo za siebie –O Boże, Jess-
szepnęła.
-Tak, tak, jestem głupia, bo prawie przespałam się z nieznanym mi
chłopakiem, ale co ja mam poradzić na to, że nie mogę mu odmówić?- zaskomlałam
tłumiąc łzy napływające mi do oczu. Roza dała mi chwilę odetchnąć i znowu
zaczęłam opowiadać, co działo się dalej –Jak Leo poszedł do ciebie na górę,
powiedziałam Lysowi, że idę do domu- wzruszyłam ramionami –Odprowadził mnie, a
w między czasie rozmawialiśmy o ich zespole. Powiedział, że grają tu niedługo
koncert, a ja mu napomknęłam, że byłam tu w tamtym tygodniu z Kentinem. Wtedy
nie wiedziałam, że jeszcze spotkam Lysa, więc zgodziłam się spotkać z Kenem.
No, a Lysander się wkurzył i zostawił mnie pod domem- skończyłam pociągając
nosem.
-To nie w stylu Lysia.
-No, ale mówię, jak było. Chciałam z nim o tym pogadać, ale mnie olał-
Roza podała mi chusteczkę, którą przyłożyłam do dolnej powieki, żeby nie
rozmazać makijażu.
-O nie!
-Co jest?- spytałam podnosząc jedną brew do góry.
-Nie odwracaj się- powiedziała białowłosa i pomachała do kogoś za mną.
-Kto to?- spytałam marszcząc czoło.
-Lysander i Kastiel- szepnęła przez szeroki uśmiech.
-No siemka Rozo! Jak tam po imprezie?- usłyszałam tuż za sobą głos
czerwonowłosego.
-Hej! Cześć! Świetnie! Jess skróciła mi kaca o co najmniej osiem
godzin- powiedziała nienaturalnie szybko.
-Doprawdy?! Miałaś farta- mruknął.
-Taa, haha, po co tu przyszliście?- spytała nerwowo.
-To już na kawę z przyjacielem nie można iść? A tak na serio to musimy
obgadać sprawy związane z koncertem- usłyszałam głos Lysandra –Chodź, Kas, im
szybciej to załatwimy, tym dłużej będziesz mógł pogadać- chłopaki oddalili się,
a ja ze świstem wypuściłam powietrze orientując się, że je wstrzymuję.
-Było blisko- powiedziała złotooka.
-Za blisko- poprawiłam ją krzywiąc się na samą myśl o tym, jakiego mam
pecha, że akurat teraz musieli tu przyleźć –Informuj jak wrócą- przyjaciółka
kiwnęła głową i upiła łyk kawy. Po jakiś 10 minutach Roza wyprostowała się, co
oznaczało, że idą w naszą stronę.
-Tak szybko?- spytała chłopaków.
-Tak. Nie opłacało się kolejny raz wszystkiego omawiać, skoro zostało
to omówione w tamtym tygodniu- powiedział białowłosy.
-Możemy się dosiąść?- spytał Kas, a Roza popatrzyła na mnie nie
wiedząc, co zrobić.
-Rozalio, nie uważasz, że to jest nieuprzejme?- zmarszczyłam czoło nie
rozumiejąc słów pięknookiego –Nie przedstawisz nas swojej koleżance?- spytał, a
ja automatycznie się wyprostowałam.
-Yyy, nie… Znaczy! Nie muszę wam jej przedstawiać- po jej słowach
odwróciłam się na krześle do chłopaków, a oni rozszerzyli oczy rozpoznając
mnie.
-Cześć- powiedziałam cicho, patrząc głównie na Lysandra.
-Siema, mała! Wyglądasz bosko!- powiedział Kas cwano się uśmiechając.
Przewróciłam oczami i odwróciłam się do białowłosej, kiedy chłopaki dosiedli
się do nas –Co się stało, że zmieniłaś kolorek?
-Znudził mi się- powiedziałam z udawanym uśmiechem. Przez chwilę
panowała niezręczna cisza, którą przerwała Roza.
-Kiedy dokładnie jest ten was koncert?
-W następną sobotę. Co tydzień są tu jakieś imprezy, więc dla nas to
okazja pokazać się- wzruszył ramionami czerwonowłosy. Przez cały czas czułam na
sobie wzrok Lysandra, przez co czułam się strasznie przytłoczona. Nie odzywałam
się w ogóle, cały czas powstrzymując się od krzyknięcia, albo płaczu. Lysander
przewiercał mi dziurę w twarzy, a ja czułam, że robię się czerwona –Ej, Lys!
Czemu nie siedzisz obok SWOJEJ DZIEWCZYNY- odezwał się szarooki i wstał
ustępując miejsca obok mnie. Przygryzłam wargę, kiedy Lysander, bez mania
innego wyboru, wstał i zasiadł koło mnie. Popatrzyłam na Rozę błagalnych
wzrokiem, na co tylko wzruszyła smutno ramionami –W sumie, nie opowiadałeś mi
jak się spiknęliście- przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc, co mam teraz
zrobić.
-Po imprezie zostałem na noc u Jess i wtedy wyznałem jej, co do niej
czuję- streścił szybko, a ja miałam ochotę się rozpłakać.
-No, a co wcześniej?
-Nie było nic wcześniej- szepnęłam, na co wzrok całej trójki
skoncentrował się na mojej osobie. Poprawiałam się na krześle –Chcieliśmy,
żebyś nie dyktował nam z kim, kiedy i gdzie mamy się spotykać- powiedziałam
odważniej –To było tylko udawane. To nic nie znaczyło- spojrzałam na Lysandra
obojętnie i wstałam –Przepraszam, ale muszę już iść.
-Odprowadzę cię- białowłosy chciał wstać, ale mu nie pozwoliłam.
-Nie, dziękuję. Poradzę sobie- odparłam kładąc pieniądze na stole.
-Jess..- zaczął kolorowooki.
-Muszę pomyśleć- uśmiechnęłam się smutno, podchodząc do Rozy całując ją
w policzek –Do jutra- oddaliłam się trochę, ale zaraz wróciłam –Kas, pamiętaj o
wyzwaniu- uśmiechnęłam się cwano na co czerwony spojrzał na mnie gniewnie, ale
nic nie powiedział. Na zewnątrz było już ciemno, więc jak najszybciej ruszyłam
do domu. Przechodząc przez park jakieś 20 metrów ode mnie stała grupka
chłopaków. Zatrzymałam się i miałam zamiar obejść ich okrężną drogą, ale jeden
z nich mnie zauważył i wszyscy ruszyli w moją stronę. Gwałtownie odwróciłam się
i popędziłam w stronę kawiarenki, licząc na to, że będę bezpieczna. Adrenalina
buzowała w moich żyłach, przez co biegłam odrobinę szybciej, ale wciąż za
wolno, żeby im uciec. Przez płynące do oczu łzy ledwo wiedziałam, gdzie biegnę,
a przez koturny co chwilę się potykałam, spowalniając przez to bieg. Starałam się
krzyczeć, ale gula w moim gardle była zbyt duża, żebym mogła wydobyć z siebie
jakikolwiek dźwięk. Coraz bliżej siebie słyszałam krzyki i sapy zmęczenia. Ratunku!
Dobiegłam do bramy parku, która była jak na złość przymknięta. Złapałam za
klamkę, aby otworzyć bramę, ale w tym momencie jeden goniący mnie typek złapał
mnie za wolną rękę i pociągnął do siebie. Zaczęłam się szarpać i wbijać swoje
paznokcie w jego dłonie, ale to nic nie dawało. W głowie miałam najczarniejsze
scenariusze, ale jednego byłam pewna- już po mnie. Facet doczołgał mnie do jego
grupy.
-Co z nią robimy?
-Jak to co? Zabawimy się!- usłyszałam chytre śmiechy, co jeszcze
bardziej mnie przeraziło. Nagle odzyskałam głos i zaczęłam krzyczeć i wzywać
pomocy, tak głośno, jak tylko mogłam, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy.
Faceci zaczęli ciągnąć mnie w głąb parku, a ja nie mogłam z tym nic zrobić.
Kiedy doszliśmy do dużego drzewa ten, który mnie ciągnął, przywarł mnie plecami
do pnia. Nie miałam już siły się przeciwstawiać, ale nie mogłam się poddać. Nie
teraz. Zaczęłam go kopać, bić, drapać, a on tylko zaśmiał się unieruchamiając
mnie. Po chwili w tle było słychać syreny policyjne, więc facet odsunął się ode
mnie patrząc na swoich kolegów. Do mojego oprawcy podbiegł Kastiel i uderzył go
pięścią w twarz. Ja nie mogąc utrzymać się już na nogach upadłam na kolana i
zaczęłam głośno płakać. Mężczyźni uciekli, a do mnie podbiegł Lysander i biorąc
mnie na ręce zaczął kierować się w stronę wyjścia z parku.
-Mieszkam po drugiej stronie- powiedziałam orientując się, że idziemy w
zupełnie innym kierunku.
-Cii, spróbuj usnąć- zarzuciłam ręce na szyję białowłosego i zamknęłam
oczy.
-Dziękuję- wyszeptałam i zasnęłam. Budząc się zauważyłam, że nie jestem
u siebie, a w bardzo przestronnym, eleganckim pokoju z dużą ilością sprzętów
muzycznych. Przetarłam wierzchem dłoni oczy i wstałam z łóżka. Co do? Gdzie
są moje ubrania? I kto mnie przebrał w tą koszulkę? Starając nie chwiać się
podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz, a nim na dół do wielkiego ciemnego
salonu. Usłyszałam szepty, więc podeszłam do sofy, z której dobiegały dźwięki.
Zauważyłam na niej Lysandra i Kastiela. Ci tylko widząc mnie, zerwali się na
równe nogi. Białowłosy podszedł do mnie i objął mnie silnymi ramionami.
-Gdzie ja jestem?
-U mnie w domu. Nie martw się, jesteś tutaj bezpieczna- powiedział i
pocałował mnie w czubek głowy.
-Przy tobie zawsze czuję się bezpieczna- powiedziałam wtulona w jego
pierś.
-Zadzwoniliśmy do Blase’a i poinformowaliśmy go, że będziesz tu spać.
Jutro przyjdzie tu z Rozą z książkami i ubraniami- powiedział prowadząc mnie na
kanapę, żebym usiadła –Chcesz coś do picia?
-Nie, ale mam pytanie- chłopaki spojrzeli na mnie –Kto mnie przebrał?-
spytałam, a Kastiel się zaśmiał.
-A jak myślisz?- spojrzałam to na niego, to na białowłosego –Lysander
nie pozwolił mi cię dotknąć, a co dopiero przebrać- moje policzki zapiekły na
jego odpowiedź –A poza tym, Debra wydrapałaby mi oczy, jakby się dowiedziała-
wzruszył ramionami –Okey, ja spadam, do jutra- pożegnał się z pięknookim i
skierował się do drzwi.
-Kas- zaczęłam, na co chłopak się odwrócił –Dziękuję, że mnie
uratowałeś- czerwony skłonił się z cwanym uśmiechem.
-Dla pani wszystko, wasza wysokość- zażartował –A tak na poważnie, to
nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość- zasalutował i znowu się odwrócił.
-Nie musisz jutro przychodzić w tych lalkowatych ciuchach- uśmiechnęłam
się lekko.
-Wiem o tym- odwzajemnił uśmiech i wyszedł.
-Jak się czujesz?- spytał Lysander siadając koło mnie na kanapie.
-Dobrze, ale jestem strasznie zmęczona- znów przetarłam dłonią twarz.
-Idź spać- powiedział spokojnie.
-A ty?
-Ja się prześpię tutaj.
-Co się dzieje?- spytałam kładąc mu rękę na ramieniu –Dalej jesteś zły
o to, że spotkałam się z Kenem? On jest dla mnie tylko kolegą, nic więcej. A
poza tym spotkałam się z nim zanim cię lepiej poznałam. Ken jest przecież twoim
przyjacielem i nie zrobiłby ci na złość odbijając mnie tobie- powiedziałam na
co Lysander zacisnął pięści –Nie kocham go i nie mogłabym z nim być- zbliżyłam
się i wyszeptałam mu do ucha –Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś dla
mnie pierwszą miłością i nie chcę nikogo innego- przytuliłam go do siebie, aby
zrozumiał, że jest dla mnie najważniejszy. Ten przeniósł mnie na swoje kolana i
podniósł prowadząc nas do jego pokoju. Położył mnie na łóżku, gasząc światło i
kładąc się koło mnie. Przytulona do niego zasnęłam słuchając równego bicia jego
serca.
###
hej hej! witam w kolejnym rozdzialiku ^.^ zachęcam do komentowania :D jutro postaram się dodać kolejny episode <3!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz