Episode 8
Obudziłam się i
spojrzałam na Lysandra, który bacznie mi się przyglądał.
-Dzien dobry,
moja mila- jak ja uwielbiam jak tak do mnie mówi.
-Dzień dobry- szepnęłam.
O nie! Zerwałam się do siadu -Nie patrz na mnie. Nie dość, że jestem niewymalowana
to dopiero co przebudzona- jęknęłam zasłaniając twarz.
-Spokojnie. Dla
mnie wyglądasz pięknie- usiadł koło mnie i odsłonił moja twarz całując mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się do niego mimowolnie, przypominając sobie całą nocną sytuację. Chłopak
odwrócił się do mnie tyłem z zamiarem wstania z łóżka. Ale kiedy tylko się podniósł
pociągnęłam go za rękę żeby znowu usiadł na łóżku -Coś nie tak?- spytał patrząc
na mnie.
-Tak! Czemu mi
nie powiedziałeś, że masz tatuaż?!- spytałam krzyżując ręce na piersi.
-Po co miałbym
ci to mówić skoro i tak prędzej czy później byś się o tym dowiedziała?- odpowiedział spokojnym głosem. Podziwiam go za to. Za to ze jest taki spokojny w każdej możliwej
sytuacji. To dlatego tak długo wytrzymał z Kastielem. No, a wracając do tatuażu
to miał trochę racji. Lysander nie lubi się chwalić, więc czemu w tej kwestii miało
by być inaczej?
-Przepraszam po
prostu jestem zaskoczona- wzruszyłam ramionami przyglądając się tatuażowi Lysandra.
Było to połączeniem pawich piór oraz różnego rodzaju skrzydeł - anielskich,
ważki i motyla -Jest piękny- szepnęłam na co chłopak się odwrócił i mnie przytulił.
Odklejając się od białowłosego zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Rozalia! –Zapomniałam!- odwróciłam się w
stronę łóżka i sięgnęłam po telefon leżący pod poduszką –Miałam się spotkać z
Rozą- jęknęłam, a chłopak zmarszczył czoło. Szybko wykręciłam numer do
białowłosej i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-H-halo?- o matko! Głos Rozalii był okropny. Zachrypnięty
i dziwnie głęboki.
-Roza co z
tobą?- spytałam wyobrażając sobie przyjaciółkę leżącą w łazience koło muszli
klozetowej.
-Trochę za dużo
wypiłam. Nie czuję się za dobrze. A o głowie nie mówię- szkoda mi jej było ale
z drugiej strony nie musiałam jej tłumaczyć historii z Lysandrem, co było mi na
rękę.
-Wpaść do
Ciebie?
-Noo.. i
przynieś coś na kaca i tabletki na ból głowy bo się skończyły.
-Okey, będę
najszybciej jak się da- Lysander przytulił mnie od tyłu –Aha! Lysander też
przyjdzie- dodałam zanim Roza się rozłączyła.
-Jest u ciebie?
-Był na noc.
-co?!- tak
krzyknęła, że nawet białowłosy się wzdrygnął –Musimy się jak najszybciej spotkać!
Teraz ci na pewno nie odpuszczę- chrypnęła i rozłączyła się. Popatrzyłam na
rozbawioną minę Lysa, który potrząsnął głową i wyszedł z pokoju.
-A ty gdzie?
-Zrobić
śniadanie!- krzyknął będąc już na korytarzu. Wzruszyłam ramionami i znów
podeszłam do szafy wyciągając z niej krótkie czarne spodenki, szary crop top z
krótkim rękawkiem i koszulę flanelową w kratę. Zabierając jeszcze bieliznę
skierowałam się do łazienki. Po porannej rutynie wyszłam z toalety rozczesując
wysuszone i wyprostowane włosy. Kiedy przeciągnęłam po włosach szczotką, ta
wyleciała mi z ręki i upadła na podłogę. Schylając się po nią, na ziemi
ujrzałam jakąś karteczkę. Ciekawa odgięłam papierek czytając zawartość
„Mamy nadzieję, że sukienka pasuje. Bardzo tęsknimy ~mama”. Uśmiechnęłam się promiennie i położyłam karteczkę na biurku.
-Hej młoda, gdzie Lysander?- zaspany Blase wszedł do pokoju przecierając zmęczone oczy.
-Robi śniadanie- uniosłam wysoko głowę i mijając go wyszłam z pokoju udając
się do kuchni, gdzie białowłosy robił całej naszej trójce kanapki –Nie musisz
się tak starać. My zjemy wszystko- zaśmiałam się widząc perfekcyjnie pokrojoną
szynkę i ser.
-Będę pamiętać
na następny raz- uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w policzek.
-O Bożeee..
rzygać mi się chcę już tą waszą miłością- jęknął blondyn wchodząc do kuchni
zakrywając oczy.
-Nie bądź
dziecinny- powiedzieliśmy równocześnie i wymieniliśmy spojrzenia. Ledwo
usiedliśmy do stołu, a domowy telefon zaczął dzwonić. Blase wstał wzdychając
ciężko i wyszedł z pomieszczenia. Razem z pięknookim zjedliśmy parę kanapek, a
ten popędził do góry szykować się do wyjścia. Chłopaki minęli się w drzwiach.
-On już?-
spytał zdziwiony.
-Zaraz
wychodzimy do Rozalii. Nie za dobrze się czuje i potrzebuje leków-
odpowiedziałam i wstałam od stołu sięgając po banana, kiwi, grejpfruta i
bazylię po czym wszystko wrzuciłam do blendera i starłam na jednolitą masę.
-A to co?-
skrzywił się na widok owoców.
-Koktajl na
kaca. Stawia na nogi w trymiga- przelałam miksturę do shakera i zakręciłam
nasadkę z korkiem.
-Ciocia
dzwoniła i pytała czy jesteśmy grzeczni.
-I co
odpowiedziałeś?
-Że jak najbardziej.
-Ty głąbie! My
nigdy nie jesteśmy grzeczni! Teraz Ana będzie się denerwować- skrzywiłam się na
myśl o przesłuchaniu kiedy wróci.
-Spoko. Powiedziała,
że z Tymonem przyjadą w środę, bo projekt udało im się skończyć przed czasem.
-Yhm- tylko
tyle udało mi się z siebie wydusić –Lysander!- krzyknęłam przez co mój brat
lekko wzdrygnął.
-Gotowy-
powiedział i wszedł do kuchni. Z szafki na leki wyjęłam tabletki, o które
prosiła mnie Roza i wyszłam z białowłosym z pomieszczenia, kierując się do
przedpokoju. Włożyłam na nogi białe conversy i poczekałam na kolorowookiego, aż
upora się ze swoim obuwiem po czym wyszliśmy z domu zakluczając drzwi. Drogę do
domu białowłosej przeszliśmy w ciszy. Docierając pod drzwi wejściowe Lysander
stanowczo w nie zapukał.
-Co tak
głośno?!- warknęła otwierając nam drzwi. Jej wygląd przeszedł moje najgorsze
oczekiwania. Rozalia stała przed nami bielsza niż ja. Na sobie miała luźne
dresy i koszule nocną źle pozapinaną. Jej włosy wyglądały, jakby próbowała na
własną rękę zrobić sobie afro, a na jej twarzy gościł jeszcze wczorajszy
makijaż i czerwone od alkoholu policzki. Wpuściła nas do środka zamykając za
nami drzwi. Cały dom to była istna tragedia. Trzeba będzie tu posprzątać.
-Lys, idę się
nią zająć, a ty mógłbyś zacząć sprzątać- chłopak zawahał się z grymasem, ale
ostatecznie się zgodził. Przytrzymując ramię Rozy zaprowadziłam ją do jej
pokoju i posadziłam na łóżku. Podałam jej do rąk gotowe do połknięcia tabletki
i koktajl –Pij to kac przejdzie szybciej- uśmiechnęłam się zachęcająco. Bez
marudzenia białowłosa zażyła i wypiła, o co ją prosiłam, a ja w tym czasie
podeszłam do jej szafy wyciągając duży męski podkoszulek, krótkie luźne
spodenki i bieliznę po czym wróciłam do niej i położyłam wszystko obok niej
–Teraz idź do łazienki i się odśwież- rozkazałam. Rozalia widząc, że nie ma
innego wyjścia westchnęła i powłóczyła nogami do łazienki. Po 15 minutach
wyszła przeciągając się –Kiedy byłaś w łazience ogarnęłam twój pokój, żeby ci już
nie przeszkadzać, jak będziesz spać- powiedziałam poklepując materac łóżka.
Rozalia bez sprzeciwów weszła pod kołdrę i pozwoliła się otulić. Posiedziałam z
nią jeszcze, aż zasnęła. Zabierając brudne ubrania i różnego rodzaju śmieci
wyszłam bezszelestnie z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-I ja ci
poszło?- spytał Lysander przesuwając sofę na swoje miejsce.
-W sumie mogło
być gorzej. Grzecznie zrobiła to, o co ją prosiłam i otuliłam ją do snu.
Wieczorem powinna poczuć się znacznie lepiej- uśmiechnęłam się pod nosem. Do
worka przeznaczonego do śmieci włożyłam zużyte chusteczki, paczkę po
lekarstwach i jakieś papierki zwalające się po podłodze, a ubrania włożyłam do
pralki w łazience nastawiając pranie po czym wróciłam do białowłosego pomagając
mu ogarnąć salon. Skończyliśmy dopiero wieczorem. Zmęczeni i śpiący opadliśmy
na skórzaną kanapę opierając się o siebie –Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona
po sprzątaniu- westchnęłam kładąc głowę na ramieniu chłopaka.
-Uwierz, że ja
też- objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Przysunęłam się do niego bliżej
patrząc mu w oczy. Białowłosy odgarnął mi włosy za ucho i czule pocałował.
Słodkie całusy zamieniły się namiętne i podniecające. Nie kontrolowaliśmy się.
Lysander zsunął ze mnie koszulę , a ja zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli,
kiedy nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie. Ja
podniosłam koszulę zarzucając ją na ramiona i rozczesałam palcami włosy, kiedy
Lysander szarpał się z zapinaniem swojej koszuli, którą pragnęłam za wszelką
cenę z niego zrzucić. Oglądnęliśmy się za siebie i ujrzeliśmy, że do salonu
wtargnął Leo.
-Nie
przeszkadzajcie sobie- uśmiechnął się patrząc na nasze zmierzwione ubrania i
nieogarnięte włosy po czym zwrócił się ku pokojowi Rozalii. Białowłosy usiadł
koło mnie dopinając ostatni guzik swojej koszuli. Skrzywiłam się na ten widok,
bo naprawdę miałam ochotę znów dotknąć jego wyrzeźbionego brzucha. Westchnęłam
i wstałam z sofy.
-Coś nie tak?
-Muszę się już
zbierać- powiedziałam trochę zła na brata mojego chłopaka –Blase będzie się
martwił, a ja nie wzięłam telefonu- wzruszyłam ramionami i skierowałam się ku
przedpokojowi.
-Odprowadzę
cię- pięknooki znalazł się koło mnie –Nie pozwolę ci wracać samej o tej porze-
ubrał buty i otworzył mi drzwi. Na dworze było chłodno, a ja miałam na sobie
tylko flanel. Mimowolnie wzdrygnęłam się czując przeszywające mnie zimno.
Lysander nie pytając nakrył moje ramiona swoją marynarką.
-Dzięki- szepnęłam. Chciałam zacząć jakoś rozmowę, ale nie mogłam wymyślić żadnego tematu, który byłby w miarę ogarnięty i nie znudziłby nam się
po paru sekundach –Jak tam zespół?- wybrałam najlepszą opcję, która chodziła mi
po głowie.
-Mamy w planach zagrać koncert w takiej jednej kawiarence-
odpowiedział.
-Tą za parkiem?- chłopak skinął głową lekko zdziwiony –Byłam tam raz z Kentinem-
powiedziałam na co chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie marszcząc czoło.
-Z Kentinem? Kiedy? Ii.. po co?- jego oczy pociemniały. Przełknęłam
ślinę i odpowiedziałam cicho.
-W niedzielę. Po spotkaniu ciebie i Kastiela zderzyłam się z nim, kiedy
wracałam do domu- powiedziałam szybko –Przez to, że się spieszył wymieniliśmy
się numerami i umówiliśmy się na następny dzień. Wtedy pokazał mi tą słodką
kawiarenkę i trochę opowiadał o waszym zespole- ostatnie słowa już mówiłam tak
cicho, że aż ja ich dobrze nie słyszałam. Chłopak zastanowił się chwilę i
skinął głową ruszając dalej. Trochę nie zrozumiałam jego zachowania. Przecież
nie zrobiłam nic złego. Po prostu spotkałam się z kolegą. A poza tym nie
wiedziałam czy spotkam jeszcze białowłosego. Stanęliśmy pod moim domem.
Spojrzałam na chłopaka, który patrzył w zupełnie inną stronę –Lysan..- nie
dokończyłam, bo chłopak wtrącił się.
-Dobranoc Jessico- powiedział i poszedł sobie. Tak po prostu. Miałam
ochotę za nim pobiec, zacząć krzyczeć albo płakać, ale tylko patrzyłam na jego oddalające
się plecy. Kiedy białowłosy zniknął mi z zasięgu wzroku weszłam do domu,
biegnąc do swojego pokoju i rzucając się na łóżko pozwalając moim łzą spływać na
kołdrę brudząc ją tuszem do rzęs. Nie wiem ile płakałam, ale musiałam być
naprawdę cicho, ponieważ Blase nie zajrzał do mnie ani razu sprawdzając, czy
coś się stało. Zmęczona szlochaniem weszłam pod kołdrę, przykrywając się nią po
szyję. Przeniosłam jeszcze wzrok na leżącą na kołdrze marynarkę Lysandra.
Wzięłam ją do ręki i mocno przytuliłam wdychając przy okazji boskie perfumy
chłopaka. W takiej pozycji położyłam się na plecach i usnęłam.
###
hej, cześć i czołem :D witam w drugim episodzie tego dnia! jeszcze raz bardzo przepraszam, że tak długo nie było żadnego wpisu, ale internety nie wybierają... z góry przepraszam za błędy, zachęcam do komentowania i do następnego wpisu <3!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz