sobota, 13 sierpnia 2016

Episode 11
Zerwałam się na równe nogi słysząc grzmoty pioruna. No nie! Tylko nie burza! Przygryzłam wargę owijając się w koc, który wyjęłam z szafki. Wzięłam telefon do ręki sprawdzając godzinę. Druga trzydzieści, super! Wyszłam na korytarz, kierując się do pokoju Blase’a. Pisnęłam, kiedy kolejny piorun uderzył. Mój brat przestraszony krzykiem wybiegł na korytarz.
-Nic ci nie jest?- spytał zaniepokojony.
-Nie, ale nie chcę spać sama. Boję się- przytuliłam się do chłopaka, a po chwili zaprowadził mnie do siebie i posadził na łóżku.
-Chcesz herbaty, albo kawy?
-Herbatę poproszę- uśmiechnęłam się blado. Blondyn wyszedł z pokoju, a ja zwinęłam się w kłębek. Już prawię zasypiałam, kiedy dostałam sms’a od Lysandra.
*Hej, wybacz, że piszę o tej porze, ale chcę się upewnić, czy wszystko u ciebie okey?*
*Hej, byłoby lepiej, gdybym nie bała się burzy… Ale jestem z Blase’em, więc jest już lepiej*
*Dziękuję, że do mnie napisałeś*
*Dla ciebie wszystko*
Po ostatniej wiadomości uśmiechnęłam się do telefonu i przytuliłam go do serca. W tym samym momencie wrócił Blase z dwoma kubkami gorącej herbaty truskawkowej.
-Dzięki- odpowiedziałam biorąc od brata kubek. Siedzieliśmy w ciszy, słuchając jak deszcz obija się o parapet. Około godziny piątej czterdzieści przestało grzmieć, ale nadal padało. Skrzywiłam się na myśl o dzisiejszej pogodzie. Do pokoju weszły psiaki łasząc się do nas. Po skończonych trzech kubkach herbaty cała nasza czwórka usnęła na łóżku niebieskookiego. Obudził nas dopiero dźwięk budzika. Przetarłam zmęczona oczy i powłóczyłam nogami do swojego pokoju chcąc się ogarnąć. Z szafy wyjęłam standardowo czarne rurki, kwiecisty crop top i jasną, luźną bluzkę z długim rękawem, którą dostałam od mamy w prezencie, kiedy się wyprowadzaliśmy. Biorąc jeszcze bieliznę poszłam do łazienki umyć się i wymalować. Z mokrymi włosami wyszłam z pokoju chcąc zrobić sobie śniadanie. Zrobiłam kanapkę z serem, szynką, sałatą i ogórkiem po czym spałaszowałam ją szybciutko i wróciłam do siebie suszyć i prostować włosy. Stwierdziłam, że głupotą byłoby zostawić je rozpuszczone, więc zrobiłam luźnego koka i biorąc plecak i telefon zeszłam na dół do przedpokoju ubierając czarne martensy i czarną, skórzaną kurtkę po czym wyszłam z domu zakluczając drzwi. Nie wzięłam parasola i to był chyba błąd, bo na pewno dzisiaj będzie jeszcze padać. Westchnęłam cicho i poszłam dalej. W szkole poszłam pod szafkę schować kurtkę i w tym momencie przypomniał mi się notatnik, który znalazłam z Lysandrem. Wyjęłam telefon i napisałam krótkiego sms’a do białowłosego.
*U mnie w domu o 19. Musimy pogadać*
Nie czekając na odpowiedź udałam się na zajęcia. 
Po lekcjach i przerwach spędzonych z dziewczynami poszłyśmy na halę zaczynając intensywną próbę. W trakcie rozgrzewki Kim włączyła muzykę, więc ćwiczyło się jeszcze przyjemniej. Dziewczyny rozciągały się jeszcze, a ja sprawdziłam wiadomość od pięknookiego.
*Mamy dzisiaj próbę, ale przyjdę, kiedy tylko skończymy*
*Okey*
-Ejj Jess! Na randkę się później umówisz! Mamy dużo pracy i musimy się skupić!- skarciła mnie Roza. Odłożyłam telefon i dołączyłam do dziewczyn. 
Około godziny 17.30 skończyłyśmy i wróciłyśmy do domu. 
Kiedy przekroczyłam próg, Blase mnie wyminął i wyszedł z krótkim „pa”. Wzruszyłam ramionami i zamknęłam za nim drzwi. Zostawiłam w przedpokoju kurtkę i buty i ruszyłam do kuchni. Nie byłam zbytnio głodna, więc wzięłam jabłko i poszłam do pokoju. Kończąc „posiłek” wyjęłam z szafy czarne legginsy i sweter baggy w różnokolorowe wzory po czym przebrałam się w nie. Zrobiłam jeszcze pranie, trochę posprzątałam w pokoju i oglądnęłam jakiś film. Lysander dalej nie przychodził, a dochodziła dwudziesta druga. Zaczęłam się trochę martwić, ponieważ Blase wrócił jakieś 10 minut temu. Postanowiłam do niego zadzwonić, więc odszukałam w telefonie jego numeru i kliknęłam połącz.
-Halo?- odebrała jakaś dziewczyna, co bardzo mnie zdziwiło –Halo?- potrząsnęłam głową i odezwałam się.
-Yh, dzień dobry, jest Lysander?- w ogóle się tego nie spodziewałam. Lysander i jakaś dziewczyna. Czy on przede mną coś ukrywa.
-Lysander jest zajęty. Mam coś przekazać?
-Tak. Proszę przekazać, że dzwoniłam.
-Nie ma problemu- rozłączyła się. Byłam jednocześnie szczęśliwa, że nic mu nie jest i wściekła. Kim jest do cholery ta dziewczyna?! Czy długo ją zna? Czy jest coś między nimi? A jeśli tak to ile to trwa?  A jeśli on mnie… niee, to niemożliwe. Lysander taki nie jest. No, ale z drugiej strony nie znam go za dobrze. Krążyłam po pokoju kalkulując wszystko. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. No to zaraz się dowiemy co to miało do cholery znaczyć! Szybko zeszłam na parter i otworzyłam drzwi wpuszczając „mojego chłopaka” do środka.
-Witaj- chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Ta, cześć- syknęłam. Chłopak rozebrał się z płaszcza i butów i ruszył za mną do pokoju.
-Wybacz, że tak długo, ale miałem po drodze mały problem.
-Wiem. Dzwoniłam do ciebie i rozmawiałam z „twoim problemem”- Lysander otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął –Wytłumaczysz mi to jakoś?
-Ależ oczywiście- powiedział tak spokojnym głosem, że myślałam, że go uduszę –Po próbie szedłem do ciebie i spotkałem Ninę- Ninę?! Jaką Ninę?! –Dziewczynę, którą poznałem na jednym z naszych koncertów, od tamtego czasu chodzi za mną krok w krok. Nic do niej nie dociera. Nie wiem co mam zrobić, żeby się od niej uwolnić.
-Jak to co? nie możesz jej powiedzieć wprost, że nie życzysz sobie, żeby za tobą łaziła?!- zaśmiałam się panicznie.
-Nie chcę być nieuprzejmy- ależ oczywiście, szlachetny Lysander.
-A skąd miała twój telefon?
-Powiedziała, że nie może złapać jej pieska, więc zostawiłem koło niej torbę, w której był telefon i poszedłem szukać tego psiaka. Pewnie zadzwoniłaś właśnie wtedy, a Nina wyjęła telefon i odebrała.
-Yhm- analizowałam wszystko, co mi powiedział –Przepraszam, że jestem taka nieufna. Ale martwiłam się o ciebie. Myślałam, że przyjdziesz z Blase’em, ale on dawno już wrócił, a ciebie nadal nie było- westchnęłam i usiadłam koło chłopaka na łóżku przytulając się do niego. Ten objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
-O czym chciałaś porozmawiać?
-A! właśnie!- podeszłam do biurka i wzięłam notatnik, wracając do białowłosego –O tym. Obiecałam to obiecałam- westchnęłam i otworzyłam notes. Kartki w nim były wypłowiałe i bardzo delikatne. Większość była zapisana, ale na tyle pozostało jeszcze parę wolnych stron –To jakiś pamiętnik?
-Albo dziennik- spojrzeliśmy na siebie, a potem znowu na zeszyt. Przekartkowałam go delikatnie i zatrzymałam się na wklejonym do niego zdjęciu jakiejś dziewczyny –Przypomina trochę ciebie- spojrzałam na niego zdziwiona. Dziewczyna na fotografii miała okrągłą twarz i krótsze ode mnie blond włosy. Wyglądała naprawdę pięknie. Zaraz obok zdjęcia był zapisek, że kobieta na zdjęciu miała na imię Antonina i była ukochaną właściciela tego notatnika –Musiał ją naprawdę kochać. Spójrz na to! Na te wszystkie jej opisy- przeglądaliśmy kolejne kartki zatrzymując się na kolejnym zdjęciu małej dziewczynki z notką, że była to ich córka- Dorota, a parędziesiąt kartek dalej kolejne zdjęcie „Nie jestem w stanie wyrazić mojego szczęścia na kartkach papieru. Kiedy urodziła się nasza druga córka- Urszula nie mogę posiąść się z radości. To wspaniale mieć takie córki i wspaniałą, piękną i mądrą żonę. Dalej nie mogę w to uwierzyć, że wybrała takiego biedaka, jak ja. Mogła ułożyć sobie życie z kimś z wyższej klasy, a jednak wybrała mnie. To prawdziwe szczęście i żadne pieniądze, ani żadne dobra materialne nie byłyby w stanie mi tego zastąpić”. Byłam wzruszona jego notatkami. Zawsze wspominał swoją żonę. Pisał jaka jest dobra i piękna i mądra i jak bardzo ją kocha. Przeglądaliśmy jeszcze przez chwilę notatnik, ale Lysander musiał już iść, więc odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam długim pocałunkiem. Wracając do siebie chciałam odnieść notes na biurko, ale upadł mi na ziemię. Podniosłam go i spojrzałam na stronę, na której się otworzył. Ujrzałam kolejne zdjęcie, na którym byłą ta sama kobieta z jakimś mężczyzną, chyba autorem notatnika. Był bardzo podobny do Lysandra. Wzruszyłam ramionami i odłożyłam go na swoje miejsce po czym przeciągnęłam się i ziewnęłam. Byłam tak strasznie zmęczona, że tylko nastawiłam budzik i położyłam się do łóżka zasypiając prawie natychmiast.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz