Przepraszam, że tak długo nie wstawiam rozdziału, ale jestem na obozie i mam słaby zasięg -.- z tego względu rozdział pojawi się na samym początku sierpnia, więc bądźcie cierpliwi ^.^ nie przedłużając pozdrawiam was cieplutko i życzę miłej nocki <3!
sobota, 23 lipca 2016
piątek, 15 lipca 2016
Episode 6
Moja pobudka była dzisiaj niezwykle zaskakująca i bolesna. Słysząc
dźwięk budzika chciałam jak najszybciej go wyłączyć, więc przewróciłam się na
brzuch. Niestety nie obliczyłam szerokości mojego łóżka i jak długa upadłam
twarzą na niebieski dywan. Westchnęłam podnosząc się leniwie z ziemi i sięgając
po telefon z zamiarem wyłączenia budzika. Półprzytomna powlokłam się w kierunku
szafy otwierając jej lustrzane drzwi i wyciągając z niej kremowy podkoszulek z
krótkim rękawkiem i czarne spodnie. Zabierając jeszcze bieliznę ruszyłam do
łazienki z zamiarem umycia się. Na moje nieszczęście nie było ciepłej wody. Po
tym jakże orzeźwiającym prysznicu ubrana i wymalowana zastanawiałam się nad
fryzurą. Wyszłam z łazienki przyglądając się sobie w lustrze.
-hej młoda! Czy u ciebie też nie ma ciepłej wody?- jęknął Blase
wbijając mi do pokoju.
-tak- odpowiedziałam krótko i
zaczęłam suszyć włosy podczas, kiedy mój braciszek zawzięcie coś do mnie mówił.
Kiedy skończyłam popatrzyłam na niego z pytającym wyrazem twarzy –co ty
chciałeś?- spytałam rozczesując szopę na głowie.
-co chcesz na śniadanie i czy długo ci zajmie ogarniane tych kudłów.
Mogłabyś je ściąć- przewrócił oczami i usiadł na moim łóżku patrząc jak się
męczę.
-nie słuchajcie go. Jesteście piękne- pogładziłam moje włosy szepcząc
do nich.
-to się leczy- zaśmialiśmy się z mojej głupoty –jeśli chcesz mogę ci
pomóc- wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
-nie mam pojęcia co z nimi dzisiaj zrobić- wypuściłam powietrze ze
świstem i ponowne odwróciłam się w kierunku lustra. Chłopak podniósł się z
łóżka i podszedł do mnie wyrywając mi szczotkę z ręki –co ty robisz?!- spytałam
zaskoczona reakcją brata, bo przecież on kucyka nawet nie umie zrobić. Po
parunastu minutach mogłam spojrzeć na dzieło mojego brata. Był to luźny kłos.
Wytrzeszczyłam oczy spoglądając to na niego to na włosy –jak?- szepnęłam dalej
niedowierzając, co przed chwilą uczynił.
-Luna mnie kiedyś nauczyła- wspomniał o mojej przyjaciółce, którą
musiałam zostawić w starym mieście –a teraz chodź na śniadanie bo jak nie
wyjdziemy za pół godziny to się spóźnimy- chwycił mnie za ramie i wyciągnął z
pokoju kierując się do kuchni. Na śniadanie zrobiliśmy sobie płatki z mlekiem.
Tym razem kukurydziane. Po posiłku zostawiliśmy naczynia w zmywarce i pobiegliśmy
do pokoi po plecaki po czym zeszliśmy do przedpokoju. Założyłam czarne martensy
i wyszłam z domu przed Blase’em. Szybkim krokiem ruszyłam do szkoły patrząc pod
nogi. W pewnym momencie zderzyłam się z kogoś klatką piersiową. Chwiejąc się
lekko spojrzałam w górę napotykając cwany uśmieszek Kastiela.
-no witam, witam- powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-cześć i pa- powiedziałam szybko i chciałam go wyminąć, ale niestety
zagrodził mi drogę swoją osobą.
-a dokąd ci tak spieszno? Do twojego chłopaka?- popatrzył na mnie ze
skrzywem.
-masz coś do tego?- spytałam również krzyżując ręce.
-tak, mam. To mój najlepszy przyjaciel, a ty jesteś pierwszą
dziewczyną, do której odważył się powiedzieć więcej niż jedno zdanie- pomachał
za mną do kogoś po czym znowu spojrzał na mnie –jeśli go skrzywdzisz, dopadnę
cię- syknął przez zęby.
-znam go tylko jeden dzień!- krzyknęłam –a poza tym nie mam ochoty się
z nikim wiązać- jak na razie.
-doprawdy? Bo wczoraj to inaczej wyglądało- zeskanował mnie od góry do
dołu. Chciałam mu coś powiedzieć, ale na chłopaka rzuciła się
jakaś dziewczyna w odblaskowych ciuchach i toną makijażu na twarzy.
Potrząsnęłam głową przechodząc wzrokiem na chłopaka.
-to jest sprawa pomiędzy mną a Lysandrem- warknęłam w jego stronę na co
dziewczyna zmarszczyła grube brwi.
-Kassi, kto to?- spytała dalej wtulona w tors czerwonowłosego.
-to, moja droga Debro jest Jessica. Dziewczyna Lysandra- powiedział
wskazując mnie ręką –nie! Przepraszam. To laska, która chce go omotać i
zostawić- poprawił się z uśmiechem.
-co?! nieprawda! Nie mam zamiaru go omotać i zostawić!- krzyknęłam
przez co kilku ludzi idących ulicą spojrzało na mnie spod byka.
-nie? Przecież sama przed chwilą mi powiedziałaś, że nie zamierzasz się
z nikim wiązać- zaśmiał się chłopak na co Debrze lekko się skrzywiła.
-chodź kochanie, bo się spóźnimy- powiedziała
szatynka i odwróciła się do mnie tyłem. Chłopak poszedł w jej ślady i chwytając
ją za rękę poszli w kierunku szkoły. Przewróciłam oczami i także ruszyłam w
stronę „amour
sucre”. Docierając do czarnej bramy spotkałam
Szarlottę i Li, które zawzięcie o czymś dyskutowały. Kiedy tylko spojrzały na
mnie, lotem błyskawicy znalazły się obok mnie.
-o stara! Jesteś z Lysem?! Gratulacje! Jesteście na językach całej szkoły, to niesamowite!- wytrzeszczyłam
oczy, kiedy usłyszałam, że chodzę z Lysandrem, choć prawda była zupełnie inna.
-dziewczyny! Stop! Nie nadążam!- krzyknęłam do dziewczyn przez co parę
osób zwróciło na nas uwagę –po pierwsze, nie chodzę z Lysandrem- powiedziałam
na co dziewczynom trochę opadły emocje –a po drugie, od kogo to wiecie?- spytałam
chcąc udusić osobę stojącą za tym wszystkim. Dziewczyny popatrzyły na siebie i
odpowiedział.
-Kastiel i Debra- wstrzymałam na chwilę powietrze marszcząc czoło. Nie
do wiary! Jak oni mi działają na nerwy. Potrząsnęłam zdenerwowana głową i
biegiem ruszyłam w stronę szkoły po drodze mijając uczniów gratulujących mi
albo uśmiechających się do mnie. Zabiję tego idiotę Kastiela i tego jego
laskę! Krzyczałam w myślach.
Przekraczając próg szkoły zwolniłam do szybkiego chodu. Przechodząc przez
korytarz rozglądałam się na wszystkie strony w poszukiwaniu czerwonego łba, ale
nie mogłam go zlokalizować. Kiedy zbliżałam się do klatki schodowej ktoś
pociągnął mnie za ramie kierując się do piwnicy. Schodząc po schodach do
podziemia mogłam zauważyć, że byłam ciągnięta przez Lysandra. Gdy dotarliśmy na
miejsce chłopak wypuścił mnie z uścisku.
-Lysander, czy ty wiesz, co Kastiel i..- nie dokończyłam, ponieważ
przerwał mi zdenerwowany głos białowłosego.
-wiem co zrobił- popatrzyła na mnie, a jego oczy pociemniały –ale to
twoja wina! To ty mu powiedziałaś, że jesteśmy razem!- wmurowało mnie. Ja mu
coś takiego powiedziałam?! Przygryzłam wargę, aby nie palnąć czegoś, co
będę później żałować. Patrzyłam na białowłosego starając się uspokoić.
-nic takiego mu nie powiedziałam- odpowiedziałam najspokojniej, jak
tylko potrafiłam, a Lysander prychnął pod nosem.
-to po co by kłamał?!-
krzyknął na mnie zaciskając pięści. Nic nie odpowiedziałam, a chłopak opadł na
skórzaną kanapę stojącą za nim. Schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko.
Niepewnie podeszłam do kanapy i usiadłam obok chłopaka. Bałam się wykonać
jakikolwiek ruch dalej, ale nie chciałam zostawiać go samego, nie teraz
–powiedział mi, że wspomniałaś o nas dzisiaj rano, a Debra była świadkiem. Nie
mam pojęcia jaki mieliby powód, żeby mnie okłamywać- podniósł głowę spoglądając
na mnie spod zbyt długich włosów, które opadły mu na twarz. Wolną ręką
odgarnęłam niesforne kosmyki z jego twarzy odsłaniając piękne dwukolorowe oczy.
-przykro mi- szepnęłam gładząc dłonią jego policzek. Siedzieliśmy tak
chwilę w ciszy, kiedy chłopak głośno westchnął, popatrzył na mnie przyciągając
mnie do siebie i mocno przytulając. Byłam tak zszokowana, że potrzebowałam paru
sekund, żeby zrozumieć, co się dzieje. Kiedy otrzeźwiałam objęłam rękami jego
szyję odwzajemniając uścisk. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Wiedziałam, że nie chcę się na razie z nikim wiązać, ale kiedy byłam z
Lysandrem nic innego się nie liczyło. Byłam jak zaczarowana. Ale czy można to
nazwać zakochaniem? Raczej głupim zauroczeniem, które może minąć tak szybko,
jak się pojawiło -no to teraz trzeba będzie jakoś to odkręcić.
-mam lepszy pomysł- białowłosy odrerwał się ode mnie –skoro
cała szkoła myśli, że jesteśmy ze sobą, to czemu nie możemy poudawać przez
jakiś czas dla świętego spokoju?- przechyliłam głowę zastanawiając się nad tym,
co przed chwilą powiedział.
-nie wiem czy to będzie dobry pomysł- potrząsnęłam głową, a Lysander
złapał mnie za ręce i dodał
-to będzie o wiele prostsze niż tłumaczenie wszystkim, że to kolejny
głupi pomysł Kastiela- przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się do białowłosego
rozbawiona sytuacja w jakiej się znaleźliśmy. Mieliśmy udawać parę, żeby
zaspokoić ciekawskie nosy ludzi ze szkoły i tym samym utrzeć nosa Kastielowi. Pewnie
będzie myślał, że skłóci tym żartem mnie i Lysa, ale tak naprawdę zbliżył nas do
siebie. Ale się zdziwi, jak mu o tym powiemy. To będzie zemsta idealna,
ponieważ zamierzał trzymać Lysandra z daleka ode mnie. Odruchowo uśmiechnęłam
się szerzej na samą myśl o rozzłoszczonej minie Kastiela –to jak będzie?-
białowłosy wyrwał mnie z rozmyśleń. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam na
co chłopak zbliżył się do mnie i pocałował mnie w policzek.
-ale pod jednym warunkiem- odsunęłam się od kolorowookiego, żeby
spojrzeć na jego twarz –jeśli jedno z nas się zakocha w kimkolwiek, przerywamy nasz
plan- widziałam, że białowłosy rozmyśla mój warunek.
-zgoda- uśmiechnął się promiennie. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby
tak się szczerzył –chodźmy na lekcje- podniósł się z kanapy –i tak jesteśmy już
lekko spóźnieni- popatrzył na wyświetlacz swojego telefonu. Wytrzeszczyłam oczy
niedowierzając, że spóźnię się na lekcje. Gwałtownie wstałam i szybkim krokiem
wyszłam z piwnicy przelotnie umawiając się z Lysandrem na następnej przerwie na
dziedzińcu. Biegiem ruszyłam do sali 26 i przeprosiłam za spóźnienie. Roza
popatrzyła na mnie zdziwiona, ale kiedy tylko jej powiedziałam, że byłam z
Lysem prawie krzyknęła z podekscytowania. Lekcja dłużyła mi się w
nieskończoność, więc, kiedy tylko zabrzmiał dzwonek na przerwę praktycznie
wybiegłam z klasy kierując się w wyznaczone miejsce spotkania. Pomachałam
jeszcze zdezorientowanej Rozie i przyspieszyłam kroku. Wychodząc na dziedziniec
wpadłam na James’a, który uśmiechnął się do mnie i minął mnie bez słowa.
Wzruszyłam jedynie ramionami i ruszyłam na jedną z wolnych ławek. Nie minęła
chwila, kiedy przysiadł się Lysander całując mnie w policzek –dziedziniec to
ulubione miejsce Kastiela- mruknął białowłosy rozglądając się. Spojrzałam przed
siebie widząc, że wszystkie oczy skierowane są w naszą stronę. Przygryzłam
wargę czując się trochę zażenowana całą tą sytuacją –nie rób tak- jedną ręką
sięgnął po mój podbródek ciągnąc go lekko w dół, aby uwolnić wargę przed
uściskiem zębów.
-wybacz, ale czuję się dziwnie, będąc obserwowaną przez wszystkich w
szkole- spuściłam głowę czerwieniąc się.
-nie masz czym. Będziemy w centrum uwagi przez parę dni, a później przywykną- wzruszył ramionami patrząc na mnie z troską.
-wiem, ale i tak to jest dla mnie trochę dziwne, bo..- przełknęłam
głośno ślinę -..bo, ja nigdy nie miałam chłopaka- powiedziałam to tak cicho, że
nie zdziwiłabym się, jeśli Lys by tego nie usłyszał.
-nie martw się. Dla mnie to też jest nowa sytuacja- znów wzruszył
ramionami i zaczął się śmiać. Szturchnęłam go łokciem i dołączyłam do niego
śmiejąc się cicho. Nasze rozbawienie ustało, kiedy przed nami pojawił się
Kastiel z Debrą. Jego mina była przepełniona wrogim nastawieniem skierowanym w
moim kierunku.
-myślałem, że nie chcesz się z nikim wiązać?- syknął do mnie czerwono
włosy.
-zmieniłam zdanie- warknęłam całując Lysa w policzek, kątem oka
patrząc jak twarz Kastiela robi się czerwona ze złości.
-szybka jesteś- westchnęła Debra opierając się łokciem o ramie swojego
chłopaka –tylko, żeby Lys się na tobie nie przejechał- popatrzyła z udawaną
troską na białowłosego.
-o to nie musisz się martwić, Debro- odparł sucho Lysander –to dzięki
wam jestem z Jessicą- Debra z Kastielem wymienili zdezorientowane spojrzenia
–przez to, że rozpowiedzieliście, że jesteśmy razem, nie musimy się już ukrywać, a to jest o wiele prostsze- chwycił mnie za rękę.
-przynajmniej mamy to już za sobą- ścisnęłam mocniej jego dłoń uśmiechając się ciepło. Wściekły do
czerwoności Kas chwycił swoją dziewczynę za rękę i uszyli w kierunku szkoły
–chyba też musimy się już zbierać, zaraz kolejna lekcja- westchnęłam leniwie.
-przyjdziesz do nas na próbę?- spytał wstając z ławki. Zawtórowałam mu
i razem ruszyliśmy w stronę budynku szkoły.
-a Kastiel? Jest wściekły na mnie. Nie chcę popsuć waszej przyjaźni-
odpowiedziałam wchodząc przez otwarte drzwi.
-o niego nie musisz się martwić- uśmiechnął się białowłosy –trochę się
powkurza i mu przejdzie- weszliśmy na drugie piętro –przyjdę po ciebie o 18-
stanął koło sali, w której miałam mieć lekcje.
-okey, niech ci będzie. Chociaż nie uważam tego za dobry pomysł- skrzywiłam
się na co chłopa cicho się zaśmiał –mówię serio- skrzyżowałam ręce na piersi.
-a ja mówię serio, że nie masz się o co martwić- zapewniał mnie –a poza
tym będzie jeszcze Szarlotta, Amber i..- zawahał się na chwilę -..i Debra- nie
byłam zdziwiona, że ONA też tam będzie.
-nią jakoś nie specjalnie się przejmuję- przewróciłam oczami i
uśmiechnęłam się do białowłosego, ten tylko pocałował mnie w czoło.
-do wieczora- dodał i ruszył w swoim kierunku.
-chyba musimy pogadać- dźgnęła mnie w żebro Roza i weszła do klasy –musisz
mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami- pisnęła zachwycona.
-możemy się spotkać w sobotę i wtedy ci wszystko opowiem- uśmiechnęłam
się do niej, a ona zastanowiła się chwilę i skinęła głową na znak, że się
zgadza. W tym samym momencie, kiedy białowłosa chciała coś jeszcze dodać
zadzwonił dzwonek, więc nie miała możliwości na kontynuowanie. Lekcje minęły mi
bardzo szybko, a przerwy jeszcze szybciej. Głównie siedziałam na schodach z
dziewczynami i obmawiałyśmy plan na konkurs. Zaraz po lekcjach ruszyłam do
domu, gdzie zastałam panią zatrudnioną przez ciocię, która właśnie wychodziła.
-przyjdę wieczorem. Do widzenia- powiedziała uprzejmie i wyszła z domu.
Odstawiłam plecak do pokoju i zajrzałam na chwilę do Blase’a, spytać czy idzie
na tą całą próbę.
-czemu ja się dowiaduję od osób trzecich, że masz chłopaka?!- zaatakował
mnie blondyn, jak tylko przekroczyłam próg pomieszczenia –tłumacz się!
Powinienem być pierwszą osobą, która o tym wie- odwrócił się do mnie plecami udając obrażonego.
-wybacz, ale sama się tego nie spodziewałam- wzruszyłam ramionami
podchodząc do niego.
-i to jeszcze z NIM- fuknał w moją stronę, a ja zatrzymałam się w pół
kroku.
-masz coś do Lysandra?- zapytałam powstrzymując się od wybuchnięcia na
brata.
-nic do niego nie mam, lubię go, nawet bardzo, ale nie spodziewałem
się, że lubi takie dziewczyny jak ty. Chłopaki mi mówili, że on nigdy nie
patrzy na dziewczyny w ten sposób, no wiesz- przewróciłam oczami na jego wypowiedź.
-może do tej pory nie znalazł swojego „ideału” i może dlatego nie
zwracał uwagi na dziewczyny?- zadałam mu pytanie retoryczne na co blondyn się
trochę zmieszał.
-po co przyszłaś?- zmienił temat.
-będziesz dzisiaj na tej całej próbie waszego zespołu?- spytałam, ale
pożałowałam tego. Przecież Blase należy do tego zespołu, więc dlaczego by miało
go nie być?! Głupia Jess. Skarciłam się w myślach.
-tak, będę. Ty też się wybierasz?- uniósł jedną brew do góry.
-Lysander mnie zaprosił, ale szczerze mówiąc nie mam ochoty tam iść-
skrzywiłam się, a Blase widząc moją minę podszedł do mnie i mnie przytulił.
-to tylko jeden wieczór- stwierdził gładząc mnie po głowie.
-nie byłabym taka pewna- odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć na jego
twarz –założę się, że będę musiała chodzić na te wasze próby już zawsze-
przewróciłam oczami i głośno westchnęłam. Staliśmy tak w ciszy, dopóki nie
przerwał jej dzwonek do drzwi –to Lysander. Pójdę otworzyć- nie czekając na odpowiedź
blondyna wyszłam z jego pokoju kierując się do przedpokoju.
-hej- przywitałam się z białowłosym przepuszczając go w drzwiach.
-witaj- uśmiechnął się do mnie –idziemy?- spytał nie przeciągając.
-tak, pewnie- odpowiedziałam ubierając skórzaną kurtkę i wychodząc jako
pierwsza z domu. Kolorowooki zawtórował mi i zamknął za sobą drzwi. Szliśmy w
ciszy, którą od czasu do czasu przerywały nasze głośniejsze westchnięcia.
Doszliśmy do szkoły, przechodząc szybko przez dziedziniec weszliśmy do budynku,
a później zeszliśmy do piwnicy. W środku czekali już Szarlotta z Jade’em, James
obejmujący jakąś blondynkę i Kastiel z Debrą. Lysander podszedł do blondyna
chcąc się przywitać, a ja skierowałam się do machającej do mnie Szarotty –hej!
jak tam?- spytałam parę uśmiechającą się do mnie promiennie.
-super! Cieszę się, że przyszłaś- powiedziała dziewczyna witając się za
mną buziakiem w policzek.
-ja też się cieszę- skłamałam. Tak naprawdę chciałam być w ciepłym
domku oglądając jakieś głupie komedie piorące mózg.
-my chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać- odezwał się
zielonowłosy –jestem Jade- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Jessica- uśmiechnęłam się promiennie.
-jak tam?- podszedł do nas Lysander obejmując mnie w pasie –Nataniel
mówił, że się trochę spóźni- uśmiechnął się blado –ale gdzie jest Blase?-
spytał zdezorientowany.
-w sumie mogliśmy z nim iść- stwierdziłam na co chłopaki popatrzyli na
mnie pytająco –no, Blase jest moim bratem bliźniakiem- powiedziałam na co oni
wymienili zszokowane spojrzenia.
-poważnie?!- krzyknęła cała trójka dalej przyjmując do wiadomości to,
że ja i Blase jesteśmy rodzeństwem.
-sorry za spóźnienie! Musiałem coś załatwić przed wyjściem!- do piwnicy
wbił mój brat z Natanielem.
-rozumiem. A gdzie Kentin?- spytał James patrząc na swój telefon.
-jestem!- zaraz za chłopakami wszedł szmaragdooki –miałem małe problemy
z ojcem- powiedział przelotnie podchodząc do naszej gromadki.
-świetnie, możemy zaczynać- granatowooki schował smartphona do kieszeni
spodni po czym pocałował w czoło blondynkę stojącą koło niego, a ona
zachichotała i zajęła miejsce na kanapie zaraz obok Debry. Szarlotta i ja
wymieniłyśmy spojrzenia i także poszłyśmy usiąść. Szatynka zasiadła na skraju
dając mi do zrozumienia, że nie zamierza siedzieć obok blondynki. Wzruszyłam
jedynie ramionami i usiadłam między nimi.
-hej! to ty jesteś Jessica? Jestem Amber- uśmiechnęła się do mnie
niebieskooka –to świetnie, że będziesz przychodziła na próby chłopaków. Są
świetni!- szepnęła z zachwytem. Ja jedynie jej przytaknęłam i odwróciłam wzrok
na scenę, gdzie chłopcy przygotowywali sprzęty. Nataniel zasiadł za perkusją
ustawiając talerze bliżej siebie, Jade i Blase trzymali w rękach gitary basowe
i zawzięcie o czym dyskutowali, Kastiel stał przed mikrofonem z gitarą
elektryczną nastrajając ją, a Lysander siedział po turecku na przedzie notując
coś w swoim notatniku. Po paru minutach wszyscy ustawili się na swoich
miejscach i rozpoczęła się próba. Grali znane kawałki Red Hotów, Nirvany,
Scorpionsów i Skilletsów, ale też zagrali parę swoich utworów. Dziewczyny
szeptały coś między sobą widocznie znudzone, ale dla mnie to było coś
niesamowitego. Jakbym byłą na jakimś prywatnym koncercie. Ich gra była świetna,
wręcz profesjonalna. Mimowolnie uśmiechałam się widząc, jaką frajdę daje to
mojemu bratu. Był bardzo skupiony, ale szczęśliwy. Rodzice nigdy nie pochwalali
tego, że uwielbiał grać, a kiedy kupił gitarę byli wściekli. No ale po jakimś
czasie przyzwyczaili się do jego pasji.
***
O 21 próba dobiegła końca i chłopaki
zaczęli zbierać swoje sprzęty. Minęła chwilka, a Lysander z Blase’em stali koło
mnie gotowi do wyjścia. Pożegnałam się z dziewczynami i, co było dziwne, Debra
obdarowała mnie ciepłym uśmiechem. Razem z chłopakami opuściliśmy teren szkoły
i skierowaliśmy się do nas do domu. Chłopcy przez całą drogę rozmawiali o nadchodzącym
koncercie. Kiedy dotarliśmy pod dom Blase pożegnał się dziwnym uściskiem dłoni
z Lysandrem i wszedł do domu.
-to do zobaczenia jutro- powiedziałam chwytając klamkę –dziękuję za
zaproszenie, było świetnie- uśmiechnęłam się na co chłopak przytulił mnie i
pocałował w czubek głowy. Trochę dziwnie się z tym czułam, bo nie musieliśmy
udawać pary, ze względu na to, że nikogo w pobliżu już nie było.
-dobranoc- szepnął mi do ucha i odszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem i
weszłam do ciepłego domu. Zważająca na to, że nie czułam głodu, od razu poszłam
do siebie do pokoju. Zdjęłam buty rzucając je w kąt i ruszyłam do łazienki z
zamiarem umycia się. Po dość długiej kąpieli postanowiłam odrobić jeszcze
lekcje nad którymi usnęłam.
###
hej hej, witam w kolejnym episodzie ^.^ dzisiaj dłuższy niż zwykle :D z góry przepraszam za błędy, ponieważ mogą się trafić jakieś niezauważone przeze mnie :( zachęcam do komentowania, ponieważ to BARDZO motywuje do dalszego pisania :D chciałam pozdrowić Gabę, Jagodę i Anię, które zawzięcie czytają i motywują, dziękuję wam bardzo <3! a ja się żegnam i do następnego wpisu :*
wtorek, 12 lipca 2016
Episode 5
Obudziłam się pełna energii. Sprawdziłam godzinę, która wskazywała 5.40
to święto! Obudziłam się przed budzikiem! Zadowolona, że uniknęłam dźwięku
alarmu zeszłam z łóżka i przeciągając się podeszłam do szafy i wyciągnęłam
dżinsy, białą koszulkę i koszulę w czarno- białą kratę po czym wybierając
bieliznę skierowałam swoje małe kroki do łazienki. Po szybkim prysznicu
zakręciłam włosy w duże loki, które opadały luźno na moje plecy i wyszłam z
pomieszczenia przygotowując podręczniki na dzisiejszy dzień. Gotowa razem z
moim „kołczanem” zeszłam na dół zostawiając go w progu do przedpokoju a sama poszłam
do kuchni.
–cześć!- powiedziałam do brata pałaszującego kanapki.
–hej!- odpowiedział i dalej zajadał się chlebem z sałatą, ogórkiem,
pomidorem jajkiem i keczupem. Głodna usiadłam do stołu i również zaczęłam
pochłaniać jedzenie. Po pysznym śniadaniu mój brat ruszył tyłek i pierwszy raz
pozmywał naczynia.
–jestem w szoku- zaśmiałam się.
–nie przyzwyczajaj się- mrugnął do mnie okiem. Nie przeszkadzając
Blase’owi ruszyłam do przedpokoju ubierając czarne vansy.
–po szkole mam próbę więc wrócę
późno- krzyknęłam do brata.
–okey- odparł wychodząc z kuchni
i zmierzając na górę.
-Pa!- nie czekając na odpowiedź wyszłam zakluczając drzwi. Niespiesznie
przemieszczałam się w kierunku szkoły.
–hej Jess!- odwróciłam się.
–hej Kentin- przywitałam się z szmaragdookim
buziakiem w policzek.
–jak się masz?- spytał.
–fantastycznie- uśmiechnęłam się
promiennie.
–to zaraź mnie swoim optymizmem,
bo mam dzisiaj sprawdzian z polskiego, na który się uczyłem całą noc, ale nic
nie umiem. Jeśli go nie zaliczę to psorka mnie zabije- jęknął przygryzając
dolną wargę.
–dobrze się składa, mój brat
jest z tobą w klasie, pogadam z nim to może ci pomoże- puściłam mu oczko –co
jak co ale on jest mistrzem z polskiego, haha- zaśmiałam się na myśl o moim
bracie, który był pupilkiem pani Borkowicz w naszej starej szkole.
–serio?! Nie wiem jak ci dziękować!- objął mnie w pasie i podniósł,
przez co straciłam grunt pod nogami.
–no no no, kogo ja tu widzę-
zaśmiał się Blase podchodząc do nas.
–o hej! właśnie o tobie
mówiliśmy- powiedziałam do niego, na co blondyn spojrzał na mnie pytająco.
–to twój brat?- postawił mnie Ken z powrotem na ziemi.
–tak! Przecież jesteśmy podobni jak dwie krople wody- objął mnie
ramieniem roześmiany blondyn i spojrzał na Kena, który jeszcze chyba nie
przyjął tego do wiadomości.
–ej brat, pomożesz Kentinowi na
sprawdzianie z polskiego?- spytałam blondyna, który odkleił się ode mnie.
–jasne, akurat romantyzm mam w
małym paluszku- zaśmiał się niebieskooki pokazując mały palec lewej ręki.
–Stary! Ratujesz mi tyłek-
chłopcy przybili sobie piątki po czym cała nasza trójka podążyła do szkoły
energicznie rozmawiając. Pod szkołą pożegnałam się z chłopakami, którzy
podążali do swojej paczki.
–hej Jess!- Roza zatrzymała się
koło mnie i przywitałyśmy się całusem w policzek.
–hej piękna- uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-nie zapomniałaś?- spytała mnie kładąc ręce na biodrach.
-nigdy w życiu!- puściłam jej oczko na co białowłosa pisnęła z radości.
W trakcie kierowana się do sali 9 Roza zwróciła się do mnie.
-z racji, że na 100% wypadniesz dzisiaj fantastycznie, robię małą
imprezę w piątek wieczorem i mam nadzieję, że się pojawisz- puściła mi oczko
wchodząc do klasy.
-jasne! Dzięki- uśmiechnęłam się i usiadłam w ławce. Lekcje minęły
bardzo szybko i co dziwne- ciekawie. Cieszyłam się, kiedy na dużej przerwie,
kiedy razem z dziewczynami siedziałyśmy na schodach podszedł do nas Lysander i
poprosił mnie na chwilę. Kątem oka spojrzałam na rozpromienioną Rozę szepczącą
Kim na ucho.
-przepraszam, że cię tak odrywam, ale co powiesz na spacer dzisiaj po
lekcjach?- spytał białowłosy. Już miałam się zgodzić, kiedy przypomniałam
sobie, że mam próbę. Odruchowo przygryzłam wargę.
-po szkole nie mogę. Umówiłam się już w dziewczynami- odpowiedziałam
–ale możemy się zobaczyć wieczorem?- miałam małą nadzieję, że się zgodzi.
Chłopak zastanawiał się chwilę intensywnie mi się przyglądając przez co zaczęły
piec mnie policzki.
-dobrze- uśmiechnął się słodko –przyjdę po ciebie. Może być 19?- spytał
zaplatając palce za plecami.
-jasne!- uśmiechnęłam się promiennie.
-to do wieczora- uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch po czym
odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Wróciłam do dziewczyn, które zasypały
mnie milionem pytań.
-no pięknie- powiedziała Kim kręcąc głową.
-nie przesadzaj- szturchnęła ją Roza –to takie romantyczne- i razem z
Szarlottą westchnęły marzycielsko, a ja tylko przewróciłam oczami. Po lekcjach
całą szóstką ruszyłyśmy na halę, aby sprawdzić moje umiejętności. Przebrane
wyszłyśmy z szatni, a Iris podłączyła sprzęt do kontaktu. Włączyła jakąś szybką
piosenkę i krzyknęła.
-pokaż, co potrafisz Jess!- na jej słowa uśmiechnęłam się i zaczęłam
tańczyć. Kiedy piosenka się skończyła dziewczyny biły brawo i piszczały z
zachwytu.
-no to wygraną mamy w kieszeni!- przybiły sobie piątki, a ja byłam
szczęśliwa, że znowu mogę rozwijać pasję. Po powrocie z próby bolały mnie nogi
i ręce. Dawno nie ćwiczyłam i mam tego efekty. Szybkim, ale koślawym krokiem
skierowałam się do łazienki w moim pokoju wziąć prysznic przed spotkaniem z
Lysandrem. Po odświeżeni się w samym ręczniku wypadłam z łazienki szukając
odpowiednich rzeczy na to spotkanie. Postanowiłam wbić się z czarne rurki z
wysokim stanem, koronkowy crop top tego samego koloru oraz bordowy sweterek.
Ubrana przeczesałam szczotką poplątane włosy po czym sięgnęłam do skórzanej
czarnej torby chowając do niej portfel, klucze, gumy do żucia. Telefon
schowałam w tylniej kieszeni spodni i zeszłam na dół do przedpokoju ubierając
czarne buty na obcasie.
-wychodzę!- krzyknęłam o czym usłyszałam stłumione przez ściany „okey”
i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Przed domem stał już Lysander –cześć-
pocałowałam go w policzek na przywitanie, na co on zareagował mocno czerwonym
rumieńcem.
-witaj- odpowiedział podając mi łokieć, który chwyciłam.
-dokąd zmierzamy?- spytałam zaciekawiona.
-myślałem o parku, ale jeśli masz inny pomysł..- przerwałam mu w
połowie.
-n-nie, park jest super- próbowałam ukryć mój rumieniec zasłaniając
twarz włosami, ale białowłosy zahaczył mi je za ucho i szepnął.
-teraz jesteśmy kwita- przez co moje policzki jeszcze bardziej stały
się czerwone. Chłopak jedynie zaśmiał się cicho. Na początku musiałam zagadywać
kolorowookiego do rozmowy, ale po pewnym czasie w końcu się rozluźnił. Bardzo
dobrze mi się z nim rozmawiało. Główne tematy były o szkole, mieście, rodzinie
i znajomych. W parku usiedliśmy na ławce naprzeciwko fontanny, a ja oparłam
głowę o jego ramie zamykając oczy wsłuchując się w szum wody i regularny oddech
białowłosego. Chłopak nabrał więcej powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, ale
ostatecznie wypuścił je ze świstem. Podniosłam głowę patrząc na Lysandra, który
wyglądał na zakłopotanego.
-coś się stało?- chłopak wyglądał jakby miał zaraz uciec.
-nie, nic- uśmiechnął się blado –tylko..- przerwał zastanawiając się
chwilę -..nie wiem, jak mam się zachowywać przy dziewczynie, kiedy jestem z nią
sam na sam- przełknął ślinę –to mój pierwszy raz- odwrócił głowę w drugą
stronę.
-to słodkie- powiedziałam chwytając dłońmi jego twarz, żeby na mnie
spojrzał i uśmiechnęłam się ciepło –nie martw się. Dobrze ci idzie- chłopak
chwycił moje dłonie, które dalej trzymałam na jego twarzy i splótł nasze palce
zbliżając swoją twarz do mojej. Byłam zaskoczona, ale nie odsunęłam się.
Byliśmy tak blisko, że nasze nosy się stykały, kiedy nagle ktoś krzyknął w
naszą stronę.
-Lysander! Siemka!- podszedł do nas ten idiota czerwono włosy wraz z
jakimś blondynem o pięknych granatowych oczach. Szarooki uśmiechnął się chytrze
spoglądając na mnie. Wiedział, że przerwał nam w najmniej odpowiednim momencie.
Zatłukę go!
-witajcie- powiedział krótko uwalniając nasze ręce i siadając
prawidłowo na ławce. Serio, zaraz zatłukę ten czerwony łeb, jeśli zaraz stąd
nie pójdzie.
-Kastiel was zobaczył i uparł się, żeby podejść- blondyn spojrzał na
mnie –jestem James- wstałam, żeby się przywitać. Chłopak sięgnął po moją dłoń i
pocałował jej wierzch.
-Jessica- odpowiedziałam i z wypiekam na policzkach znów usiadłam na
ławce koło białowłosego, który patrzył na James’a groźnie.
-będziemy już się zbierać- szturchnął blondyn Kstiela, który powiększył
swój uśmiech.
-przecież dopiero przyszliśmy- szarooki znów spojrzał na mnie wiedząc, że
może mnie jeszcze bardziej zdenerwować.
-Kastiel, nie chcę być niemiły, ale chcielibyśmy pobyć sami- odezwał
się Lysander łapiąc mnie za rękę znów splatając nasze palce. Mimowolnie
uśmiechnęłam się, że białowłosy wybrał spędzanie czasu ze mną, choć wie, że
czasami jest mu trudno cokolwiek powiedzieć. Spojrzałam na Kastiela, który
chciał zabić mnie wzrokiem. 1:0 dla Jess! Czerwony wzruszył tylko
ramionami i ruszył za ciemnookim mrucząc coś pod nosem. Znów mój wzrok spoczął
na Lysandrze widocznie zażenowany tym spotkaniem –przepraszam za niego, Kastiel
już taki jest, on..- nie dałam mu dokończyć
-nie musisz przepraszać, to nie twoja wina- uśmiechnęłam się widząc
ulgę na twarzy kolorowookiego –cieszę się, że wybrałeś spędzanie czasu ze mną,
niż z nimi- chłopak wyprostował się.
-to normalne. Było by nieuprzejme zgadzając się na ich towarzystwo,
wiedząc, że mieliśmy ten czas spędzić razem- przechylił lekko głowę, przez co
wyglądał jeszcze słodziej –tylko we dwoje- moje policzki znowu zapiekły.
Chciałam coś powiedzieć, ale Lysander nie dał mi dojść do słowa –późno już.
Odprowadzę cię- skrzywiłam się widząc jak chłopak się podnosi. Jeszcze nie!
Jeszcze nie! Nie miałam wyjścia i także się podniosłam. Całą drogę przemilczeliśmy.
Kiedy byliśmy już pod moim domem białowłosy nareszcie się odezwał –to do
zobaczenia jutro w szkole- uniósł moją rękę całując jej wierzch –mam nadzieję,
że kiedyś to powtórzymy- popatrzyłam na niego zdziwiona –znaczy, bez tej
głupiej sytuacji ze strony Kastiela- popatrzył w przeciwnym kierunku
przygryzając wargę.
-z chęcią- odpowiedziałam na co białowłosy spojrzał na mnie z wielkim
uśmiechem i ulgą. Przytulił mnie mocno unosząc nad ziemię.
-dobranoc, moja miła- powiedział i odszedł w świetnym humorze.
Odprowadziłam go wzrokiem, ale kiedy zniknął mi z widoku, szczęśliwa głośno
westchnęłam po czym weszłam do domu kierując się do kuchni.
-o której to się przychodzi?- spytał Blase widząc moją postać wchodzącą
do czarno-białego pomieszczenia –słucham wyjaśnień- chłopak skrzyżował ręce na
klatce piersiowej.
-byłam na spacerze w parku- wzruszyłam ramionami, żeby wyglądać na
obojętną, ale mój banan na twarzy zdradzał wszystko.
-yhm- usłyszałam od brata, który wyszedł z kuchni. Przewróciłam
rozbawiona oczami i sięgnęłam do lodówki wyciągając jogurt waniliowy. Wyjęłam
jeszcze łyżkę z szuflady i zaczęłam pałaszować białkowo-węglowodanowo-tłuszczowy
posiłek po czym umyłam łyżeczkę, a kubeczek wyrzuciłam do śmieci. Wyszłam z
kuchni idąc do pokoju z zamiarem odrobienia pracy domowej. Była 23 kiedy
skończyłam. Zmęczona całym dzisiejszym dniem poszłam do łazienki wziąć szybki
prysznic. Kiedy wyszłam byłam już tak zmęczona, że jedyne co udało mi się
zrobić to nastawić budzik i pójść spać.
###
dzień dobry wieczór, wybaczcie, że tak późno dzisiejszy rozdział, ale dopiero teraz jestem wolna. W tym tygodniu postaram się dla was wrzucić przynajmniej jeden rozdział, więc bądźcie czujni, bo na dniach powinien się pojawić :D Zachęcam do komentowania bloga i mam nadzieję, że niedługo będzie nas więcej ^.^ nie przedłużając żegnam się z wami i do następnego wpisu <3!
czwartek, 7 lipca 2016
Episode 4
Nic nie jest gorszego od dźwięku budzika. Wyłączyłam tą głupią muzyczkę
budzącą mnie każdego dnia i przetarłam zmęczone oczy. Podniosłam się do pozycji
siedzącej z zamyśloną miną co na siebie dzisiaj włożyć. Z pomysłem w głowie
wstałam z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej białe spodnie przetarte
na udach i czarny top crop z adidasa. Biorąc jeszcze bieliznę ruszyłam do
łazienki. Kończąc poranną toaletę wysuszyłam włosy i je wyprostowałam po czym z
przednich włosów związałam dwa koczki wyciągając parę kosmyków koło skroni. Będę
musiała wyfarbować te włosy. Westchnęłam pod nosem patrząc na blond
przedziałek. Gotowa do wyjścia otworzyłam drzwi i zeszłam na dół po schodach po
czym skierowałam się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie płatków migdałowych z
mlekiem. Tak, wiem, dziwne połączenie, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Wyciągnęłam jeszcze wiórki kokosowe i wsypałam je do mleka z migdałami. Szybko
spałaszowałam śniadanie i umyłam naczynia. Gotowa do wyjścia usłyszałam jak
Blase dopiero co wyszedł z pokoju, a raczej wybiegł.
–budzik cię nie obudził?- spytałam zakładając czarne, gładkie buty na
obcasie.
–nie!- zaśmiałam się cicho i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Szłam ze
słuchawkami w uszach kiedy poczułam wibracje mojego telefonu. Sięgnęłam po
urządzenie i odblokowałam je. Nieznany numer.
*zatrzymaj się*
Stanęłam w miejscu odwracając się do tyłu. W oddali widziałam biały
łepek Lysa. Uśmiechnęłam się do siebie i wystukałam do niego krótką wiadomość.
*nie*
I poszłam dalej, nieco wolniej, żeby chłopak mógł mnie dogonić. Parę
sekund później kolorowooki szedł już obok mnie.
-dzięki- powiedział patrząc przed siebie.
-nie ma za co- szturchnęłam go łokciem, żeby poprawić mu humor. Nie
zadziałało –skąd wiedziałeś, że to akurat ja?- spytałam na co białowłosy
uśmiechnął się lekko.
-twoich włosów ciężko nie zauważyć- wzruszył ramionami i uśmiechnął się
pewniej. Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy na dziedziniec
minęliśmy palącego czerwonowłosego, który zachłysnął się dymem, kiedy zobaczył
nas razem. Lysander skinął tylko do niego głową i zwrócił się do mnie.
-gdzie masz teraz lekcje?- zastanowiłam się chwilę.
-chyba w sali 25- popatrzyłam na uśmiechającego się białowłosego, który
tylko gestem ręki pokazał mi drzwi szkoły i ruszył zaraz za mną do budynku.
Zaprowadził mnie pod salę, ale kiedy miałam wejść do klasy zagrodził mi
przejście –dzięki- chłopak tylko przytaknął. Wyminęłam go, ale coś mi nie
dawało spokoju, więc odwróciłam się do pięknookiego –skąd masz mój numer?-
uniosłam brew do góry.
-Rozalia była u nas wczoraj i dużo o tobie opowiadała. Dała mi również
numer twojego telefonu- zauważyłam na jego policzkach rumieńce na co mimowolnie
się uśmiechnęłam –teraz muszę cię zostawić. Ale jeśli będziesz chciała się
spotkać, wystarczy, że powiesz- odwrócił się i powolnym krokiem ruszył w głąb
korytarza.
-chętnie- odpowiedziałam mu na co odwrócił głowię i uśmiechnął się
słodko, a ja cała w skowronkach poszłam na zajęcia. Po 7 godzinach ciężkiej
nauki razem z dziewczynami postanowiłyśmy pójść na kawę. Po drodze dużo
rozmawiałyśmy –to o chłopakach, to o szkole, to o chłopakach. No dobra głównie
o chłopakach. Docierając do celu zajęłyśmy miejsce przy największym stoliku i
złożyłyśmy zamówienia.
-musimy się skupić, kto u nas w szkole umie tańczyć i śpiewać?- spytała
Kim wyraźnie zdenerwowana.
-zrobiłyśmy casting, ale żadna nie jest wystarczająco dobra- wzruszyła
ramionami Iris i upiła łyk kawy, którą przyniosła kelnerka.
-o czym mówicie?- spytałam lekko zdezorientowana.
-za dwa tygodnie odbywa się coroczny konkurs taneczno- wokalny, ale w
tym roku nie możemy wziąć udziału ze względu na za małą ilość osób w zespole-
westchnęła Roza ze smutkiem.
-no a przyjąć byle kogo nie zamierzamy!- wtrąciła się Li patrząc na
swoje odbicie w lusterku.
-może ja mogłabym wam pomóc?- spytałam mając nadzieję, że chociaż
zastanowią się nad moim pomysłem.
-a umiesz tańczyć?- spytała Szarlotta.
-i śpiewać?- dodała Li ciągle coś poprawiając na górnej powiece.
-sprawdźcie mnie- uśmiechnęłam się tajemniczo, na co dziewczyny
popatrzyły się po sobie z lekkimi uśmieszkami.
-jutro. Po lekcjach. Na hali sportowej. I tak musimy zrobić próbę, więc
zobaczymy, co potrafisz- powiedziała Roza zerkając na mnie spod gęstych rzęs. Rozmawiałyśmy
i śmiałyśmy się, nawet odrobiłyśmy zadania, żeby dłużej pobyć w swoim
towarzystwie. Około godziny 21 wróciłam do domu. Weszłam do kuchni, gdzie
urzędował mój brat.
-głodna?- spytał i tak wiedząc, co odpowiem. Usiadłam do stołu, a Blase
podał mi talerz z 3 hamburgerami –cioci nie będzie do następnego tygodnia do
soboty. Tymona z resztą też. Psiaki będzie wyprowadzać jakaś pani zatrudniona
przez Ane, więc o to nie musimy się martwić- poinformował mnie brat i przysiadł
się koło mnie. Trochę rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Blase dostał się do
szkolnego zespołu, bo akurat szukali basisty, a ja pochwaliłam się, że MOŻE się
uda, że pojadę z dziewczynami na ten konkurs. Po zjedzeniu i wygłupach udałam
się do pokoju chcąc się wymyć i pójść spać. Przed wejściem pod ciepłą kołderkę
nastawiłam budzik i rzuciłam się na łóżko wzdychając ciężko z powodu
ogarniającego mnie zmęczenia. Zakrywając się kołdrą odpłynęłam niemal
natychmiastowo.
###
hej hej! witam w kolejnym, już czwartym rozdziale historii Jess! wybaczcie, że znów krótszy rozdział, ale lepszy niż żaden :D niedługo pojawi się kolejny, więc bądźcie cierpliwi, pozdrawiam cieplutko i do następnego wpisu <3!
Subskrybuj:
Posty (Atom)