Episode 6
Moja pobudka była dzisiaj niezwykle zaskakująca i bolesna. Słysząc
dźwięk budzika chciałam jak najszybciej go wyłączyć, więc przewróciłam się na
brzuch. Niestety nie obliczyłam szerokości mojego łóżka i jak długa upadłam
twarzą na niebieski dywan. Westchnęłam podnosząc się leniwie z ziemi i sięgając
po telefon z zamiarem wyłączenia budzika. Półprzytomna powlokłam się w kierunku
szafy otwierając jej lustrzane drzwi i wyciągając z niej kremowy podkoszulek z
krótkim rękawkiem i czarne spodnie. Zabierając jeszcze bieliznę ruszyłam do
łazienki z zamiarem umycia się. Na moje nieszczęście nie było ciepłej wody. Po
tym jakże orzeźwiającym prysznicu ubrana i wymalowana zastanawiałam się nad
fryzurą. Wyszłam z łazienki przyglądając się sobie w lustrze.
-hej młoda! Czy u ciebie też nie ma ciepłej wody?- jęknął Blase
wbijając mi do pokoju.
-tak- odpowiedziałam krótko i
zaczęłam suszyć włosy podczas, kiedy mój braciszek zawzięcie coś do mnie mówił.
Kiedy skończyłam popatrzyłam na niego z pytającym wyrazem twarzy –co ty
chciałeś?- spytałam rozczesując szopę na głowie.
-co chcesz na śniadanie i czy długo ci zajmie ogarniane tych kudłów.
Mogłabyś je ściąć- przewrócił oczami i usiadł na moim łóżku patrząc jak się
męczę.
-nie słuchajcie go. Jesteście piękne- pogładziłam moje włosy szepcząc
do nich.
-to się leczy- zaśmialiśmy się z mojej głupoty –jeśli chcesz mogę ci
pomóc- wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
-nie mam pojęcia co z nimi dzisiaj zrobić- wypuściłam powietrze ze
świstem i ponowne odwróciłam się w kierunku lustra. Chłopak podniósł się z
łóżka i podszedł do mnie wyrywając mi szczotkę z ręki –co ty robisz?!- spytałam
zaskoczona reakcją brata, bo przecież on kucyka nawet nie umie zrobić. Po
parunastu minutach mogłam spojrzeć na dzieło mojego brata. Był to luźny kłos.
Wytrzeszczyłam oczy spoglądając to na niego to na włosy –jak?- szepnęłam dalej
niedowierzając, co przed chwilą uczynił.
-Luna mnie kiedyś nauczyła- wspomniał o mojej przyjaciółce, którą
musiałam zostawić w starym mieście –a teraz chodź na śniadanie bo jak nie
wyjdziemy za pół godziny to się spóźnimy- chwycił mnie za ramie i wyciągnął z
pokoju kierując się do kuchni. Na śniadanie zrobiliśmy sobie płatki z mlekiem.
Tym razem kukurydziane. Po posiłku zostawiliśmy naczynia w zmywarce i pobiegliśmy
do pokoi po plecaki po czym zeszliśmy do przedpokoju. Założyłam czarne martensy
i wyszłam z domu przed Blase’em. Szybkim krokiem ruszyłam do szkoły patrząc pod
nogi. W pewnym momencie zderzyłam się z kogoś klatką piersiową. Chwiejąc się
lekko spojrzałam w górę napotykając cwany uśmieszek Kastiela.
-no witam, witam- powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-cześć i pa- powiedziałam szybko i chciałam go wyminąć, ale niestety
zagrodził mi drogę swoją osobą.
-a dokąd ci tak spieszno? Do twojego chłopaka?- popatrzył na mnie ze
skrzywem.
-masz coś do tego?- spytałam również krzyżując ręce.
-tak, mam. To mój najlepszy przyjaciel, a ty jesteś pierwszą
dziewczyną, do której odważył się powiedzieć więcej niż jedno zdanie- pomachał
za mną do kogoś po czym znowu spojrzał na mnie –jeśli go skrzywdzisz, dopadnę
cię- syknął przez zęby.
-znam go tylko jeden dzień!- krzyknęłam –a poza tym nie mam ochoty się
z nikim wiązać- jak na razie.
-doprawdy? Bo wczoraj to inaczej wyglądało- zeskanował mnie od góry do
dołu. Chciałam mu coś powiedzieć, ale na chłopaka rzuciła się
jakaś dziewczyna w odblaskowych ciuchach i toną makijażu na twarzy.
Potrząsnęłam głową przechodząc wzrokiem na chłopaka.
-to jest sprawa pomiędzy mną a Lysandrem- warknęłam w jego stronę na co
dziewczyna zmarszczyła grube brwi.
-Kassi, kto to?- spytała dalej wtulona w tors czerwonowłosego.
-to, moja droga Debro jest Jessica. Dziewczyna Lysandra- powiedział
wskazując mnie ręką –nie! Przepraszam. To laska, która chce go omotać i
zostawić- poprawił się z uśmiechem.
-co?! nieprawda! Nie mam zamiaru go omotać i zostawić!- krzyknęłam
przez co kilku ludzi idących ulicą spojrzało na mnie spod byka.
-nie? Przecież sama przed chwilą mi powiedziałaś, że nie zamierzasz się
z nikim wiązać- zaśmiał się chłopak na co Debrze lekko się skrzywiła.
-chodź kochanie, bo się spóźnimy- powiedziała
szatynka i odwróciła się do mnie tyłem. Chłopak poszedł w jej ślady i chwytając
ją za rękę poszli w kierunku szkoły. Przewróciłam oczami i także ruszyłam w
stronę „amour
sucre”. Docierając do czarnej bramy spotkałam
Szarlottę i Li, które zawzięcie o czymś dyskutowały. Kiedy tylko spojrzały na
mnie, lotem błyskawicy znalazły się obok mnie.
-o stara! Jesteś z Lysem?! Gratulacje! Jesteście na językach całej szkoły, to niesamowite!- wytrzeszczyłam
oczy, kiedy usłyszałam, że chodzę z Lysandrem, choć prawda była zupełnie inna.
-dziewczyny! Stop! Nie nadążam!- krzyknęłam do dziewczyn przez co parę
osób zwróciło na nas uwagę –po pierwsze, nie chodzę z Lysandrem- powiedziałam
na co dziewczynom trochę opadły emocje –a po drugie, od kogo to wiecie?- spytałam
chcąc udusić osobę stojącą za tym wszystkim. Dziewczyny popatrzyły na siebie i
odpowiedział.
-Kastiel i Debra- wstrzymałam na chwilę powietrze marszcząc czoło. Nie
do wiary! Jak oni mi działają na nerwy. Potrząsnęłam zdenerwowana głową i
biegiem ruszyłam w stronę szkoły po drodze mijając uczniów gratulujących mi
albo uśmiechających się do mnie. Zabiję tego idiotę Kastiela i tego jego
laskę! Krzyczałam w myślach.
Przekraczając próg szkoły zwolniłam do szybkiego chodu. Przechodząc przez
korytarz rozglądałam się na wszystkie strony w poszukiwaniu czerwonego łba, ale
nie mogłam go zlokalizować. Kiedy zbliżałam się do klatki schodowej ktoś
pociągnął mnie za ramie kierując się do piwnicy. Schodząc po schodach do
podziemia mogłam zauważyć, że byłam ciągnięta przez Lysandra. Gdy dotarliśmy na
miejsce chłopak wypuścił mnie z uścisku.
-Lysander, czy ty wiesz, co Kastiel i..- nie dokończyłam, ponieważ
przerwał mi zdenerwowany głos białowłosego.
-wiem co zrobił- popatrzyła na mnie, a jego oczy pociemniały –ale to
twoja wina! To ty mu powiedziałaś, że jesteśmy razem!- wmurowało mnie. Ja mu
coś takiego powiedziałam?! Przygryzłam wargę, aby nie palnąć czegoś, co
będę później żałować. Patrzyłam na białowłosego starając się uspokoić.
-nic takiego mu nie powiedziałam- odpowiedziałam najspokojniej, jak
tylko potrafiłam, a Lysander prychnął pod nosem.
-to po co by kłamał?!-
krzyknął na mnie zaciskając pięści. Nic nie odpowiedziałam, a chłopak opadł na
skórzaną kanapę stojącą za nim. Schował twarz w dłoniach i odetchnął głęboko.
Niepewnie podeszłam do kanapy i usiadłam obok chłopaka. Bałam się wykonać
jakikolwiek ruch dalej, ale nie chciałam zostawiać go samego, nie teraz
–powiedział mi, że wspomniałaś o nas dzisiaj rano, a Debra była świadkiem. Nie
mam pojęcia jaki mieliby powód, żeby mnie okłamywać- podniósł głowę spoglądając
na mnie spod zbyt długich włosów, które opadły mu na twarz. Wolną ręką
odgarnęłam niesforne kosmyki z jego twarzy odsłaniając piękne dwukolorowe oczy.
-przykro mi- szepnęłam gładząc dłonią jego policzek. Siedzieliśmy tak
chwilę w ciszy, kiedy chłopak głośno westchnął, popatrzył na mnie przyciągając
mnie do siebie i mocno przytulając. Byłam tak zszokowana, że potrzebowałam paru
sekund, żeby zrozumieć, co się dzieje. Kiedy otrzeźwiałam objęłam rękami jego
szyję odwzajemniając uścisk. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Wiedziałam, że nie chcę się na razie z nikim wiązać, ale kiedy byłam z
Lysandrem nic innego się nie liczyło. Byłam jak zaczarowana. Ale czy można to
nazwać zakochaniem? Raczej głupim zauroczeniem, które może minąć tak szybko,
jak się pojawiło -no to teraz trzeba będzie jakoś to odkręcić.
-mam lepszy pomysł- białowłosy odrerwał się ode mnie –skoro
cała szkoła myśli, że jesteśmy ze sobą, to czemu nie możemy poudawać przez
jakiś czas dla świętego spokoju?- przechyliłam głowę zastanawiając się nad tym,
co przed chwilą powiedział.
-nie wiem czy to będzie dobry pomysł- potrząsnęłam głową, a Lysander
złapał mnie za ręce i dodał
-to będzie o wiele prostsze niż tłumaczenie wszystkim, że to kolejny
głupi pomysł Kastiela- przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się do białowłosego
rozbawiona sytuacja w jakiej się znaleźliśmy. Mieliśmy udawać parę, żeby
zaspokoić ciekawskie nosy ludzi ze szkoły i tym samym utrzeć nosa Kastielowi. Pewnie
będzie myślał, że skłóci tym żartem mnie i Lysa, ale tak naprawdę zbliżył nas do
siebie. Ale się zdziwi, jak mu o tym powiemy. To będzie zemsta idealna,
ponieważ zamierzał trzymać Lysandra z daleka ode mnie. Odruchowo uśmiechnęłam
się szerzej na samą myśl o rozzłoszczonej minie Kastiela –to jak będzie?-
białowłosy wyrwał mnie z rozmyśleń. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam na
co chłopak zbliżył się do mnie i pocałował mnie w policzek.
-ale pod jednym warunkiem- odsunęłam się od kolorowookiego, żeby
spojrzeć na jego twarz –jeśli jedno z nas się zakocha w kimkolwiek, przerywamy nasz
plan- widziałam, że białowłosy rozmyśla mój warunek.
-zgoda- uśmiechnął się promiennie. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby
tak się szczerzył –chodźmy na lekcje- podniósł się z kanapy –i tak jesteśmy już
lekko spóźnieni- popatrzył na wyświetlacz swojego telefonu. Wytrzeszczyłam oczy
niedowierzając, że spóźnię się na lekcje. Gwałtownie wstałam i szybkim krokiem
wyszłam z piwnicy przelotnie umawiając się z Lysandrem na następnej przerwie na
dziedzińcu. Biegiem ruszyłam do sali 26 i przeprosiłam za spóźnienie. Roza
popatrzyła na mnie zdziwiona, ale kiedy tylko jej powiedziałam, że byłam z
Lysem prawie krzyknęła z podekscytowania. Lekcja dłużyła mi się w
nieskończoność, więc, kiedy tylko zabrzmiał dzwonek na przerwę praktycznie
wybiegłam z klasy kierując się w wyznaczone miejsce spotkania. Pomachałam
jeszcze zdezorientowanej Rozie i przyspieszyłam kroku. Wychodząc na dziedziniec
wpadłam na James’a, który uśmiechnął się do mnie i minął mnie bez słowa.
Wzruszyłam jedynie ramionami i ruszyłam na jedną z wolnych ławek. Nie minęła
chwila, kiedy przysiadł się Lysander całując mnie w policzek –dziedziniec to
ulubione miejsce Kastiela- mruknął białowłosy rozglądając się. Spojrzałam przed
siebie widząc, że wszystkie oczy skierowane są w naszą stronę. Przygryzłam
wargę czując się trochę zażenowana całą tą sytuacją –nie rób tak- jedną ręką
sięgnął po mój podbródek ciągnąc go lekko w dół, aby uwolnić wargę przed
uściskiem zębów.
-wybacz, ale czuję się dziwnie, będąc obserwowaną przez wszystkich w
szkole- spuściłam głowę czerwieniąc się.
-nie masz czym. Będziemy w centrum uwagi przez parę dni, a później przywykną- wzruszył ramionami patrząc na mnie z troską.
-wiem, ale i tak to jest dla mnie trochę dziwne, bo..- przełknęłam
głośno ślinę -..bo, ja nigdy nie miałam chłopaka- powiedziałam to tak cicho, że
nie zdziwiłabym się, jeśli Lys by tego nie usłyszał.
-nie martw się. Dla mnie to też jest nowa sytuacja- znów wzruszył
ramionami i zaczął się śmiać. Szturchnęłam go łokciem i dołączyłam do niego
śmiejąc się cicho. Nasze rozbawienie ustało, kiedy przed nami pojawił się
Kastiel z Debrą. Jego mina była przepełniona wrogim nastawieniem skierowanym w
moim kierunku.
-myślałem, że nie chcesz się z nikim wiązać?- syknął do mnie czerwono
włosy.
-zmieniłam zdanie- warknęłam całując Lysa w policzek, kątem oka
patrząc jak twarz Kastiela robi się czerwona ze złości.
-szybka jesteś- westchnęła Debra opierając się łokciem o ramie swojego
chłopaka –tylko, żeby Lys się na tobie nie przejechał- popatrzyła z udawaną
troską na białowłosego.
-o to nie musisz się martwić, Debro- odparł sucho Lysander –to dzięki
wam jestem z Jessicą- Debra z Kastielem wymienili zdezorientowane spojrzenia
–przez to, że rozpowiedzieliście, że jesteśmy razem, nie musimy się już ukrywać, a to jest o wiele prostsze- chwycił mnie za rękę.
-przynajmniej mamy to już za sobą- ścisnęłam mocniej jego dłoń uśmiechając się ciepło. Wściekły do
czerwoności Kas chwycił swoją dziewczynę za rękę i uszyli w kierunku szkoły
–chyba też musimy się już zbierać, zaraz kolejna lekcja- westchnęłam leniwie.
-przyjdziesz do nas na próbę?- spytał wstając z ławki. Zawtórowałam mu
i razem ruszyliśmy w stronę budynku szkoły.
-a Kastiel? Jest wściekły na mnie. Nie chcę popsuć waszej przyjaźni-
odpowiedziałam wchodząc przez otwarte drzwi.
-o niego nie musisz się martwić- uśmiechnął się białowłosy –trochę się
powkurza i mu przejdzie- weszliśmy na drugie piętro –przyjdę po ciebie o 18-
stanął koło sali, w której miałam mieć lekcje.
-okey, niech ci będzie. Chociaż nie uważam tego za dobry pomysł- skrzywiłam
się na co chłopa cicho się zaśmiał –mówię serio- skrzyżowałam ręce na piersi.
-a ja mówię serio, że nie masz się o co martwić- zapewniał mnie –a poza
tym będzie jeszcze Szarlotta, Amber i..- zawahał się na chwilę -..i Debra- nie
byłam zdziwiona, że ONA też tam będzie.
-nią jakoś nie specjalnie się przejmuję- przewróciłam oczami i
uśmiechnęłam się do białowłosego, ten tylko pocałował mnie w czoło.
-do wieczora- dodał i ruszył w swoim kierunku.
-chyba musimy pogadać- dźgnęła mnie w żebro Roza i weszła do klasy –musisz
mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami- pisnęła zachwycona.
-możemy się spotkać w sobotę i wtedy ci wszystko opowiem- uśmiechnęłam
się do niej, a ona zastanowiła się chwilę i skinęła głową na znak, że się
zgadza. W tym samym momencie, kiedy białowłosa chciała coś jeszcze dodać
zadzwonił dzwonek, więc nie miała możliwości na kontynuowanie. Lekcje minęły mi
bardzo szybko, a przerwy jeszcze szybciej. Głównie siedziałam na schodach z
dziewczynami i obmawiałyśmy plan na konkurs. Zaraz po lekcjach ruszyłam do
domu, gdzie zastałam panią zatrudnioną przez ciocię, która właśnie wychodziła.
-przyjdę wieczorem. Do widzenia- powiedziała uprzejmie i wyszła z domu.
Odstawiłam plecak do pokoju i zajrzałam na chwilę do Blase’a, spytać czy idzie
na tą całą próbę.
-czemu ja się dowiaduję od osób trzecich, że masz chłopaka?!- zaatakował
mnie blondyn, jak tylko przekroczyłam próg pomieszczenia –tłumacz się!
Powinienem być pierwszą osobą, która o tym wie- odwrócił się do mnie plecami udając obrażonego.
-wybacz, ale sama się tego nie spodziewałam- wzruszyłam ramionami
podchodząc do niego.
-i to jeszcze z NIM- fuknał w moją stronę, a ja zatrzymałam się w pół
kroku.
-masz coś do Lysandra?- zapytałam powstrzymując się od wybuchnięcia na
brata.
-nic do niego nie mam, lubię go, nawet bardzo, ale nie spodziewałem
się, że lubi takie dziewczyny jak ty. Chłopaki mi mówili, że on nigdy nie
patrzy na dziewczyny w ten sposób, no wiesz- przewróciłam oczami na jego wypowiedź.
-może do tej pory nie znalazł swojego „ideału” i może dlatego nie
zwracał uwagi na dziewczyny?- zadałam mu pytanie retoryczne na co blondyn się
trochę zmieszał.
-po co przyszłaś?- zmienił temat.
-będziesz dzisiaj na tej całej próbie waszego zespołu?- spytałam, ale
pożałowałam tego. Przecież Blase należy do tego zespołu, więc dlaczego by miało
go nie być?! Głupia Jess. Skarciłam się w myślach.
-tak, będę. Ty też się wybierasz?- uniósł jedną brew do góry.
-Lysander mnie zaprosił, ale szczerze mówiąc nie mam ochoty tam iść-
skrzywiłam się, a Blase widząc moją minę podszedł do mnie i mnie przytulił.
-to tylko jeden wieczór- stwierdził gładząc mnie po głowie.
-nie byłabym taka pewna- odsunęłam się od niego, żeby spojrzeć na jego
twarz –założę się, że będę musiała chodzić na te wasze próby już zawsze-
przewróciłam oczami i głośno westchnęłam. Staliśmy tak w ciszy, dopóki nie
przerwał jej dzwonek do drzwi –to Lysander. Pójdę otworzyć- nie czekając na odpowiedź
blondyna wyszłam z jego pokoju kierując się do przedpokoju.
-hej- przywitałam się z białowłosym przepuszczając go w drzwiach.
-witaj- uśmiechnął się do mnie –idziemy?- spytał nie przeciągając.
-tak, pewnie- odpowiedziałam ubierając skórzaną kurtkę i wychodząc jako
pierwsza z domu. Kolorowooki zawtórował mi i zamknął za sobą drzwi. Szliśmy w
ciszy, którą od czasu do czasu przerywały nasze głośniejsze westchnięcia.
Doszliśmy do szkoły, przechodząc szybko przez dziedziniec weszliśmy do budynku,
a później zeszliśmy do piwnicy. W środku czekali już Szarlotta z Jade’em, James
obejmujący jakąś blondynkę i Kastiel z Debrą. Lysander podszedł do blondyna
chcąc się przywitać, a ja skierowałam się do machającej do mnie Szarotty –hej!
jak tam?- spytałam parę uśmiechającą się do mnie promiennie.
-super! Cieszę się, że przyszłaś- powiedziała dziewczyna witając się za
mną buziakiem w policzek.
-ja też się cieszę- skłamałam. Tak naprawdę chciałam być w ciepłym
domku oglądając jakieś głupie komedie piorące mózg.
-my chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać- odezwał się
zielonowłosy –jestem Jade- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Jessica- uśmiechnęłam się promiennie.
-jak tam?- podszedł do nas Lysander obejmując mnie w pasie –Nataniel
mówił, że się trochę spóźni- uśmiechnął się blado –ale gdzie jest Blase?-
spytał zdezorientowany.
-w sumie mogliśmy z nim iść- stwierdziłam na co chłopaki popatrzyli na
mnie pytająco –no, Blase jest moim bratem bliźniakiem- powiedziałam na co oni
wymienili zszokowane spojrzenia.
-poważnie?!- krzyknęła cała trójka dalej przyjmując do wiadomości to,
że ja i Blase jesteśmy rodzeństwem.
-sorry za spóźnienie! Musiałem coś załatwić przed wyjściem!- do piwnicy
wbił mój brat z Natanielem.
-rozumiem. A gdzie Kentin?- spytał James patrząc na swój telefon.
-jestem!- zaraz za chłopakami wszedł szmaragdooki –miałem małe problemy
z ojcem- powiedział przelotnie podchodząc do naszej gromadki.
-świetnie, możemy zaczynać- granatowooki schował smartphona do kieszeni
spodni po czym pocałował w czoło blondynkę stojącą koło niego, a ona
zachichotała i zajęła miejsce na kanapie zaraz obok Debry. Szarlotta i ja
wymieniłyśmy spojrzenia i także poszłyśmy usiąść. Szatynka zasiadła na skraju
dając mi do zrozumienia, że nie zamierza siedzieć obok blondynki. Wzruszyłam
jedynie ramionami i usiadłam między nimi.
-hej! to ty jesteś Jessica? Jestem Amber- uśmiechnęła się do mnie
niebieskooka –to świetnie, że będziesz przychodziła na próby chłopaków. Są
świetni!- szepnęła z zachwytem. Ja jedynie jej przytaknęłam i odwróciłam wzrok
na scenę, gdzie chłopcy przygotowywali sprzęty. Nataniel zasiadł za perkusją
ustawiając talerze bliżej siebie, Jade i Blase trzymali w rękach gitary basowe
i zawzięcie o czym dyskutowali, Kastiel stał przed mikrofonem z gitarą
elektryczną nastrajając ją, a Lysander siedział po turecku na przedzie notując
coś w swoim notatniku. Po paru minutach wszyscy ustawili się na swoich
miejscach i rozpoczęła się próba. Grali znane kawałki Red Hotów, Nirvany,
Scorpionsów i Skilletsów, ale też zagrali parę swoich utworów. Dziewczyny
szeptały coś między sobą widocznie znudzone, ale dla mnie to było coś
niesamowitego. Jakbym byłą na jakimś prywatnym koncercie. Ich gra była świetna,
wręcz profesjonalna. Mimowolnie uśmiechałam się widząc, jaką frajdę daje to
mojemu bratu. Był bardzo skupiony, ale szczęśliwy. Rodzice nigdy nie pochwalali
tego, że uwielbiał grać, a kiedy kupił gitarę byli wściekli. No ale po jakimś
czasie przyzwyczaili się do jego pasji.
***
O 21 próba dobiegła końca i chłopaki
zaczęli zbierać swoje sprzęty. Minęła chwilka, a Lysander z Blase’em stali koło
mnie gotowi do wyjścia. Pożegnałam się z dziewczynami i, co było dziwne, Debra
obdarowała mnie ciepłym uśmiechem. Razem z chłopakami opuściliśmy teren szkoły
i skierowaliśmy się do nas do domu. Chłopcy przez całą drogę rozmawiali o nadchodzącym
koncercie. Kiedy dotarliśmy pod dom Blase pożegnał się dziwnym uściskiem dłoni
z Lysandrem i wszedł do domu.
-to do zobaczenia jutro- powiedziałam chwytając klamkę –dziękuję za
zaproszenie, było świetnie- uśmiechnęłam się na co chłopak przytulił mnie i
pocałował w czubek głowy. Trochę dziwnie się z tym czułam, bo nie musieliśmy
udawać pary, ze względu na to, że nikogo w pobliżu już nie było.
-dobranoc- szepnął mi do ucha i odszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem i
weszłam do ciepłego domu. Zważająca na to, że nie czułam głodu, od razu poszłam
do siebie do pokoju. Zdjęłam buty rzucając je w kąt i ruszyłam do łazienki z
zamiarem umycia się. Po dość długiej kąpieli postanowiłam odrobić jeszcze
lekcje nad którymi usnęłam.
###
hej hej, witam w kolejnym episodzie ^.^ dzisiaj dłuższy niż zwykle :D z góry przepraszam za błędy, ponieważ mogą się trafić jakieś niezauważone przeze mnie :( zachęcam do komentowania, ponieważ to BARDZO motywuje do dalszego pisania :D chciałam pozdrowić Gabę, Jagodę i Anię, które zawzięcie czytają i motywują, dziękuję wam bardzo <3! a ja się żegnam i do następnego wpisu :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz