Episode 4
Nic nie jest gorszego od dźwięku budzika. Wyłączyłam tą głupią muzyczkę
budzącą mnie każdego dnia i przetarłam zmęczone oczy. Podniosłam się do pozycji
siedzącej z zamyśloną miną co na siebie dzisiaj włożyć. Z pomysłem w głowie
wstałam z łóżka i podeszłam do szafy wyciągając z niej białe spodnie przetarte
na udach i czarny top crop z adidasa. Biorąc jeszcze bieliznę ruszyłam do
łazienki. Kończąc poranną toaletę wysuszyłam włosy i je wyprostowałam po czym z
przednich włosów związałam dwa koczki wyciągając parę kosmyków koło skroni. Będę
musiała wyfarbować te włosy. Westchnęłam pod nosem patrząc na blond
przedziałek. Gotowa do wyjścia otworzyłam drzwi i zeszłam na dół po schodach po
czym skierowałam się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie płatków migdałowych z
mlekiem. Tak, wiem, dziwne połączenie, ale bez ryzyka nie ma zabawy.
Wyciągnęłam jeszcze wiórki kokosowe i wsypałam je do mleka z migdałami. Szybko
spałaszowałam śniadanie i umyłam naczynia. Gotowa do wyjścia usłyszałam jak
Blase dopiero co wyszedł z pokoju, a raczej wybiegł.
–budzik cię nie obudził?- spytałam zakładając czarne, gładkie buty na
obcasie.
–nie!- zaśmiałam się cicho i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Szłam ze
słuchawkami w uszach kiedy poczułam wibracje mojego telefonu. Sięgnęłam po
urządzenie i odblokowałam je. Nieznany numer.
*zatrzymaj się*
Stanęłam w miejscu odwracając się do tyłu. W oddali widziałam biały
łepek Lysa. Uśmiechnęłam się do siebie i wystukałam do niego krótką wiadomość.
*nie*
I poszłam dalej, nieco wolniej, żeby chłopak mógł mnie dogonić. Parę
sekund później kolorowooki szedł już obok mnie.
-dzięki- powiedział patrząc przed siebie.
-nie ma za co- szturchnęłam go łokciem, żeby poprawić mu humor. Nie
zadziałało –skąd wiedziałeś, że to akurat ja?- spytałam na co białowłosy
uśmiechnął się lekko.
-twoich włosów ciężko nie zauważyć- wzruszył ramionami i uśmiechnął się
pewniej. Dalszą drogę przebyliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy na dziedziniec
minęliśmy palącego czerwonowłosego, który zachłysnął się dymem, kiedy zobaczył
nas razem. Lysander skinął tylko do niego głową i zwrócił się do mnie.
-gdzie masz teraz lekcje?- zastanowiłam się chwilę.
-chyba w sali 25- popatrzyłam na uśmiechającego się białowłosego, który
tylko gestem ręki pokazał mi drzwi szkoły i ruszył zaraz za mną do budynku.
Zaprowadził mnie pod salę, ale kiedy miałam wejść do klasy zagrodził mi
przejście –dzięki- chłopak tylko przytaknął. Wyminęłam go, ale coś mi nie
dawało spokoju, więc odwróciłam się do pięknookiego –skąd masz mój numer?-
uniosłam brew do góry.
-Rozalia była u nas wczoraj i dużo o tobie opowiadała. Dała mi również
numer twojego telefonu- zauważyłam na jego policzkach rumieńce na co mimowolnie
się uśmiechnęłam –teraz muszę cię zostawić. Ale jeśli będziesz chciała się
spotkać, wystarczy, że powiesz- odwrócił się i powolnym krokiem ruszył w głąb
korytarza.
-chętnie- odpowiedziałam mu na co odwrócił głowię i uśmiechnął się
słodko, a ja cała w skowronkach poszłam na zajęcia. Po 7 godzinach ciężkiej
nauki razem z dziewczynami postanowiłyśmy pójść na kawę. Po drodze dużo
rozmawiałyśmy –to o chłopakach, to o szkole, to o chłopakach. No dobra głównie
o chłopakach. Docierając do celu zajęłyśmy miejsce przy największym stoliku i
złożyłyśmy zamówienia.
-musimy się skupić, kto u nas w szkole umie tańczyć i śpiewać?- spytała
Kim wyraźnie zdenerwowana.
-zrobiłyśmy casting, ale żadna nie jest wystarczająco dobra- wzruszyła
ramionami Iris i upiła łyk kawy, którą przyniosła kelnerka.
-o czym mówicie?- spytałam lekko zdezorientowana.
-za dwa tygodnie odbywa się coroczny konkurs taneczno- wokalny, ale w
tym roku nie możemy wziąć udziału ze względu na za małą ilość osób w zespole-
westchnęła Roza ze smutkiem.
-no a przyjąć byle kogo nie zamierzamy!- wtrąciła się Li patrząc na
swoje odbicie w lusterku.
-może ja mogłabym wam pomóc?- spytałam mając nadzieję, że chociaż
zastanowią się nad moim pomysłem.
-a umiesz tańczyć?- spytała Szarlotta.
-i śpiewać?- dodała Li ciągle coś poprawiając na górnej powiece.
-sprawdźcie mnie- uśmiechnęłam się tajemniczo, na co dziewczyny
popatrzyły się po sobie z lekkimi uśmieszkami.
-jutro. Po lekcjach. Na hali sportowej. I tak musimy zrobić próbę, więc
zobaczymy, co potrafisz- powiedziała Roza zerkając na mnie spod gęstych rzęs. Rozmawiałyśmy
i śmiałyśmy się, nawet odrobiłyśmy zadania, żeby dłużej pobyć w swoim
towarzystwie. Około godziny 21 wróciłam do domu. Weszłam do kuchni, gdzie
urzędował mój brat.
-głodna?- spytał i tak wiedząc, co odpowiem. Usiadłam do stołu, a Blase
podał mi talerz z 3 hamburgerami –cioci nie będzie do następnego tygodnia do
soboty. Tymona z resztą też. Psiaki będzie wyprowadzać jakaś pani zatrudniona
przez Ane, więc o to nie musimy się martwić- poinformował mnie brat i przysiadł
się koło mnie. Trochę rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Blase dostał się do
szkolnego zespołu, bo akurat szukali basisty, a ja pochwaliłam się, że MOŻE się
uda, że pojadę z dziewczynami na ten konkurs. Po zjedzeniu i wygłupach udałam
się do pokoju chcąc się wymyć i pójść spać. Przed wejściem pod ciepłą kołderkę
nastawiłam budzik i rzuciłam się na łóżko wzdychając ciężko z powodu
ogarniającego mnie zmęczenia. Zakrywając się kołdrą odpłynęłam niemal
natychmiastowo.
###
hej hej! witam w kolejnym, już czwartym rozdziale historii Jess! wybaczcie, że znów krótszy rozdział, ale lepszy niż żaden :D niedługo pojawi się kolejny, więc bądźcie cierpliwi, pozdrawiam cieplutko i do następnego wpisu <3!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz