sobota, 13 sierpnia 2016

Episode 11
Zerwałam się na równe nogi słysząc grzmoty pioruna. No nie! Tylko nie burza! Przygryzłam wargę owijając się w koc, który wyjęłam z szafki. Wzięłam telefon do ręki sprawdzając godzinę. Druga trzydzieści, super! Wyszłam na korytarz, kierując się do pokoju Blase’a. Pisnęłam, kiedy kolejny piorun uderzył. Mój brat przestraszony krzykiem wybiegł na korytarz.
-Nic ci nie jest?- spytał zaniepokojony.
-Nie, ale nie chcę spać sama. Boję się- przytuliłam się do chłopaka, a po chwili zaprowadził mnie do siebie i posadził na łóżku.
-Chcesz herbaty, albo kawy?
-Herbatę poproszę- uśmiechnęłam się blado. Blondyn wyszedł z pokoju, a ja zwinęłam się w kłębek. Już prawię zasypiałam, kiedy dostałam sms’a od Lysandra.
*Hej, wybacz, że piszę o tej porze, ale chcę się upewnić, czy wszystko u ciebie okey?*
*Hej, byłoby lepiej, gdybym nie bała się burzy… Ale jestem z Blase’em, więc jest już lepiej*
*Dziękuję, że do mnie napisałeś*
*Dla ciebie wszystko*
Po ostatniej wiadomości uśmiechnęłam się do telefonu i przytuliłam go do serca. W tym samym momencie wrócił Blase z dwoma kubkami gorącej herbaty truskawkowej.
-Dzięki- odpowiedziałam biorąc od brata kubek. Siedzieliśmy w ciszy, słuchając jak deszcz obija się o parapet. Około godziny piątej czterdzieści przestało grzmieć, ale nadal padało. Skrzywiłam się na myśl o dzisiejszej pogodzie. Do pokoju weszły psiaki łasząc się do nas. Po skończonych trzech kubkach herbaty cała nasza czwórka usnęła na łóżku niebieskookiego. Obudził nas dopiero dźwięk budzika. Przetarłam zmęczona oczy i powłóczyłam nogami do swojego pokoju chcąc się ogarnąć. Z szafy wyjęłam standardowo czarne rurki, kwiecisty crop top i jasną, luźną bluzkę z długim rękawem, którą dostałam od mamy w prezencie, kiedy się wyprowadzaliśmy. Biorąc jeszcze bieliznę poszłam do łazienki umyć się i wymalować. Z mokrymi włosami wyszłam z pokoju chcąc zrobić sobie śniadanie. Zrobiłam kanapkę z serem, szynką, sałatą i ogórkiem po czym spałaszowałam ją szybciutko i wróciłam do siebie suszyć i prostować włosy. Stwierdziłam, że głupotą byłoby zostawić je rozpuszczone, więc zrobiłam luźnego koka i biorąc plecak i telefon zeszłam na dół do przedpokoju ubierając czarne martensy i czarną, skórzaną kurtkę po czym wyszłam z domu zakluczając drzwi. Nie wzięłam parasola i to był chyba błąd, bo na pewno dzisiaj będzie jeszcze padać. Westchnęłam cicho i poszłam dalej. W szkole poszłam pod szafkę schować kurtkę i w tym momencie przypomniał mi się notatnik, który znalazłam z Lysandrem. Wyjęłam telefon i napisałam krótkiego sms’a do białowłosego.
*U mnie w domu o 19. Musimy pogadać*
Nie czekając na odpowiedź udałam się na zajęcia. 
Po lekcjach i przerwach spędzonych z dziewczynami poszłyśmy na halę zaczynając intensywną próbę. W trakcie rozgrzewki Kim włączyła muzykę, więc ćwiczyło się jeszcze przyjemniej. Dziewczyny rozciągały się jeszcze, a ja sprawdziłam wiadomość od pięknookiego.
*Mamy dzisiaj próbę, ale przyjdę, kiedy tylko skończymy*
*Okey*
-Ejj Jess! Na randkę się później umówisz! Mamy dużo pracy i musimy się skupić!- skarciła mnie Roza. Odłożyłam telefon i dołączyłam do dziewczyn. 
Około godziny 17.30 skończyłyśmy i wróciłyśmy do domu. 
Kiedy przekroczyłam próg, Blase mnie wyminął i wyszedł z krótkim „pa”. Wzruszyłam ramionami i zamknęłam za nim drzwi. Zostawiłam w przedpokoju kurtkę i buty i ruszyłam do kuchni. Nie byłam zbytnio głodna, więc wzięłam jabłko i poszłam do pokoju. Kończąc „posiłek” wyjęłam z szafy czarne legginsy i sweter baggy w różnokolorowe wzory po czym przebrałam się w nie. Zrobiłam jeszcze pranie, trochę posprzątałam w pokoju i oglądnęłam jakiś film. Lysander dalej nie przychodził, a dochodziła dwudziesta druga. Zaczęłam się trochę martwić, ponieważ Blase wrócił jakieś 10 minut temu. Postanowiłam do niego zadzwonić, więc odszukałam w telefonie jego numeru i kliknęłam połącz.
-Halo?- odebrała jakaś dziewczyna, co bardzo mnie zdziwiło –Halo?- potrząsnęłam głową i odezwałam się.
-Yh, dzień dobry, jest Lysander?- w ogóle się tego nie spodziewałam. Lysander i jakaś dziewczyna. Czy on przede mną coś ukrywa.
-Lysander jest zajęty. Mam coś przekazać?
-Tak. Proszę przekazać, że dzwoniłam.
-Nie ma problemu- rozłączyła się. Byłam jednocześnie szczęśliwa, że nic mu nie jest i wściekła. Kim jest do cholery ta dziewczyna?! Czy długo ją zna? Czy jest coś między nimi? A jeśli tak to ile to trwa?  A jeśli on mnie… niee, to niemożliwe. Lysander taki nie jest. No, ale z drugiej strony nie znam go za dobrze. Krążyłam po pokoju kalkulując wszystko. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. No to zaraz się dowiemy co to miało do cholery znaczyć! Szybko zeszłam na parter i otworzyłam drzwi wpuszczając „mojego chłopaka” do środka.
-Witaj- chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Ta, cześć- syknęłam. Chłopak rozebrał się z płaszcza i butów i ruszył za mną do pokoju.
-Wybacz, że tak długo, ale miałem po drodze mały problem.
-Wiem. Dzwoniłam do ciebie i rozmawiałam z „twoim problemem”- Lysander otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął –Wytłumaczysz mi to jakoś?
-Ależ oczywiście- powiedział tak spokojnym głosem, że myślałam, że go uduszę –Po próbie szedłem do ciebie i spotkałem Ninę- Ninę?! Jaką Ninę?! –Dziewczynę, którą poznałem na jednym z naszych koncertów, od tamtego czasu chodzi za mną krok w krok. Nic do niej nie dociera. Nie wiem co mam zrobić, żeby się od niej uwolnić.
-Jak to co? nie możesz jej powiedzieć wprost, że nie życzysz sobie, żeby za tobą łaziła?!- zaśmiałam się panicznie.
-Nie chcę być nieuprzejmy- ależ oczywiście, szlachetny Lysander.
-A skąd miała twój telefon?
-Powiedziała, że nie może złapać jej pieska, więc zostawiłem koło niej torbę, w której był telefon i poszedłem szukać tego psiaka. Pewnie zadzwoniłaś właśnie wtedy, a Nina wyjęła telefon i odebrała.
-Yhm- analizowałam wszystko, co mi powiedział –Przepraszam, że jestem taka nieufna. Ale martwiłam się o ciebie. Myślałam, że przyjdziesz z Blase’em, ale on dawno już wrócił, a ciebie nadal nie było- westchnęłam i usiadłam koło chłopaka na łóżku przytulając się do niego. Ten objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
-O czym chciałaś porozmawiać?
-A! właśnie!- podeszłam do biurka i wzięłam notatnik, wracając do białowłosego –O tym. Obiecałam to obiecałam- westchnęłam i otworzyłam notes. Kartki w nim były wypłowiałe i bardzo delikatne. Większość była zapisana, ale na tyle pozostało jeszcze parę wolnych stron –To jakiś pamiętnik?
-Albo dziennik- spojrzeliśmy na siebie, a potem znowu na zeszyt. Przekartkowałam go delikatnie i zatrzymałam się na wklejonym do niego zdjęciu jakiejś dziewczyny –Przypomina trochę ciebie- spojrzałam na niego zdziwiona. Dziewczyna na fotografii miała okrągłą twarz i krótsze ode mnie blond włosy. Wyglądała naprawdę pięknie. Zaraz obok zdjęcia był zapisek, że kobieta na zdjęciu miała na imię Antonina i była ukochaną właściciela tego notatnika –Musiał ją naprawdę kochać. Spójrz na to! Na te wszystkie jej opisy- przeglądaliśmy kolejne kartki zatrzymując się na kolejnym zdjęciu małej dziewczynki z notką, że była to ich córka- Dorota, a parędziesiąt kartek dalej kolejne zdjęcie „Nie jestem w stanie wyrazić mojego szczęścia na kartkach papieru. Kiedy urodziła się nasza druga córka- Urszula nie mogę posiąść się z radości. To wspaniale mieć takie córki i wspaniałą, piękną i mądrą żonę. Dalej nie mogę w to uwierzyć, że wybrała takiego biedaka, jak ja. Mogła ułożyć sobie życie z kimś z wyższej klasy, a jednak wybrała mnie. To prawdziwe szczęście i żadne pieniądze, ani żadne dobra materialne nie byłyby w stanie mi tego zastąpić”. Byłam wzruszona jego notatkami. Zawsze wspominał swoją żonę. Pisał jaka jest dobra i piękna i mądra i jak bardzo ją kocha. Przeglądaliśmy jeszcze przez chwilę notatnik, ale Lysander musiał już iść, więc odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam długim pocałunkiem. Wracając do siebie chciałam odnieść notes na biurko, ale upadł mi na ziemię. Podniosłam go i spojrzałam na stronę, na której się otworzył. Ujrzałam kolejne zdjęcie, na którym byłą ta sama kobieta z jakimś mężczyzną, chyba autorem notatnika. Był bardzo podobny do Lysandra. Wzruszyłam ramionami i odłożyłam go na swoje miejsce po czym przeciągnęłam się i ziewnęłam. Byłam tak strasznie zmęczona, że tylko nastawiłam budzik i położyłam się do łóżka zasypiając prawie natychmiast.

wtorek, 9 sierpnia 2016




Episode 10

Rano obudziły mnie ciche mruknięcia białowłosego. Wyswobadzając się z jego objęć weszłam do łazienki, żeby się trochę odświeżyć. Niestety nie miałam nic na przebranie i musiałam znowu ubrać koszulkę Lysandra. Wymyta wyszłam z pokoju i zeszłam na dół szykując dla nas śniadanie. Kiedy naleśniki były już gotowe do kuchni wszedł zaspany Leo. Widząc mnie u nich w domu, ubraną w koszulkę jego brata lekko się uśmiechnął.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry- odparłam melodyjnie i dygnęłam na co chłopak się zaśmiał –Śniadanie podano- położyłam na stole górę naleśników z serem, cukrem lub dżemem –Smacznego- powiedziałam brunetowi i chwyciwszy jednego z placków zajęłam jedno z miejsc przy stole.
-Wzajemnie- odpowiedział także zabierając jednego rozkoszując się nim przesadnie. Trochę rozmawialiśmy i od czasu do czasu śmialiśmy się. Rozalia nie kłamała, mówiąc, że Leo jest świetnym towarzyszem. Bardzo przyjemnie się z nim rozmawiało –Cieszę się, że Lysander się z tobą związał. Wydaje się być bardziej otwarty i łatwiej jest z nim porozmawiać- w tym samym czasie do kuchni wszedł pięknooki –O wilku mowa.
-Rozmawialiście o mnie?- spytał zaskoczony całując mnie w policzek.
+Tak! Mówiłam Leo, że w nocy strasznie chrapiesz- puściłam brunetowi oczko i spojrzałam na rozbawioną minę Lysa.
-Jakoś nie słyszałem, żebyś się skarżyła- wziął jednego naleśnika –Ya to ty się strasznie wiercisz. Nie można z tobą spać, bo zrzucasz z łóżka, a o walce o kołdrę to już nie mówię- trzepnęłam go w ramię śmiejąc się –A tak na serio, to śpisz jak dziecko.
-Chcesz powiedzieć, że trudno mnie obudzić i obśliniam poduszkę?- uśmiechnęłam się wstając i myjąc ręce z tłuszczu.
-To, że śpisz słodko i spokojnie. Czasami przetrzesz oczy jak jakieś małe zwierzątko- uśmiechnął się także myjąc ręce. Leo jeszcze chwilę z nami porozmawiał, a później wrócił do siebie. Posprzątaliśmy po śniadaniu i także ruszyliśmy do pokoju białowłosego.
-Umiesz grać na wszystkich tych instrumentach?- spytałam podnosząc jedną z gitar elektrycznych.
-Na niektórych. Nie mam teraz za bardzo czasu uczyć się grać.
-Yagrasz mi coś?- zapytałam i podałam mu gitarę trzymaną w ręku. Chłopak zamyślił się i zagrał jakąś melodię. Kiedy skończył pocałowałam go w policzek. Chłopak odłożył gitarę i podszedł do mnie złączając nasze wargi. Jego pocałunki były jeszcze bardziej namiętne niż w domu u Rozalii. Przeszliśmy do łóżka kładąc się na nim, ani na chwilę nie przerywając pocałunków. Skorzystałam z okazji i włożyłam dłonie pod jego koszulkę, rozkoszując się dotykiem jego torsu i brzucha. Białowłosy podłożył rękę pode mnie, przez co wygięłam plecy w łuk. Przesunął kciukiem wzdłuż kręgosłupa, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Kolorowooki widząc, że tym gestem działa na mnie, ponowił ruch zatrzymując się na zapięciu stanika odpinając go. Jego pocałunki z ust przeszły na policzek, żuchwę, szyję i obojczyk. Wyjęłam ręce spod jego koszulki i wsunęłam je w jego gęste włosy. Chłopak podwinął mi koszulkę na wysokość biustu i zaczął całować mój brzuch zniżając się coraz niżej, a ja nie potrafiłam go powstrzymać. Kiedy zszedł do wysokości pępka do pokoju wparował Kas z Rozalią, a my odskoczyliśmy od siebie najdalej, jak się tylko dało.
-No proszę, proszę- uśmiechnęła się zadziornie Rozalia –Przyniosłam ci ubrania, ale chyba ich nie potrzebujesz- zaśmiała się kiedy podbiegłam do niej i wzięłam swoje rzeczy.
-Rozo!..- warknęłam zażenowana jej komentarzami. Nie słuchając już nikogo, weszłam do łazienki, zostawiając Lysandra na pastwę tej dwójki. Przebrana i wymalowana wyszłam z pomieszczenia ustępując je całemu czerwonemu białowłosemu. Wymieniłam z nim współczujące spojrzenie i przepuściłam go do łazienki –Gdzie Blase?
-W salonie z Leo- uśmiechnęła się białowłosa i usiadła na łóżku –Kas, a gdzie twoje kucyki i miś?- zaśmiała się cicho pod nosem.
-Udało mi się wymigać- wzruszył ramionami i podszedł do drzwi.
-A ty gdzie?
-Idę się czegoś napić. Ktoś, coś?- pokiwałyśmy przecząco głowami, a czerwony odwrócił się i wyszedł. Po chwili z łazienki wyszedł kolowooki i wszyscy ruszyliśmy do szkoły. 
Jeszcze nigdy droga do budy nie wydawała się taka świetna! Gadaliśmy o różnych śmiesznych rzeczach i naszych życiowych wpadkach, dobrze się przy tym bawiąc. Nawet Kastiel brał udział w tej wymianie zdań. Po zaskakująco szybkim dojściu do szkoły, chłopaki pożegnali się z nami i podeszli w kierunku ich grona, a ja udałam się wraz z Rozą na lekcje.
-Iris świetnie wygląda w nowej fryzurze- powiedziałam nie mogąc powstrzymać się pochwalenia, że widziałam ją jako pierwsza.
-Mam rozumieć, że byłyście razem u fryzjera? Będę musiała ją później poszukać, bo skręca mnie z ciekawości- weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsce w przedostatniej ławce. Lekcje były długie i męczące. Nauczyciele się na nas chyba dzisiaj uwzięli, bo każdy pytał, albo robił niezapowiedzianą kartkówkę. Na całe szczęście potraktowali mnie ulgowo, bo „jestem nowa”, więc tylko siedziałam i patrzyłam w okno –Chłopaki mają teraz wf, idziemy ich pooglądać?- spytała mnie przyjaciółka, kiedy miałyśmy wracać do domu. Spojrzałam na nią pytająco, a ona się cicho zaśmiała –Jest dzisiaj naprawdę ciepło, a oni grają na boisku za szkołą. Jeśli trochę poćwiczą zaczną ściągać koszulki!- pisnęła mi do ucha podekscytowana –Będziesz mogła pooglądać Lysa- szepnęła na co się wyprostowałam.
-Idziemy!- pospiesznym krokiem zawróciłam, na co złotooka parsknęła śmiechem. Usiadłyśmy na ławce najbliżej szatni, która znajdowała się koło boiska i czekałyśmy, aż chłopaki z niej wyjdą. W między czasie do Rozy zadzwonił telefon.
-Holo?- rozmawiała bawiąc się kosmykiem włosów –No mam... Jest teraz koło mnie, więc mogę zapytać- spojrzałam na nią zaciekawiona –No już- skierowała swój wzrok na mnie –Masz czas do końca tygodnia po szkole? Pasowało by ogarnąć próby i jeszcze się spotkać i wymyślić stroje- kiwnęłam głową na znak, że jestem wolna. Roza uśmiechnęła się –Mówi, że ma czas- spojrzała w stronę szatni, z której można było usłyszeć krzyki –No to do jutra, paa- rozłączyła się –Już nie mogę się doczekać soboty! Rozwalimy system!- krzyknęła z entuzjazmem. Chłopcy pomału zaczęli wychodzić na zewnątrz. Byli ubrani w niebieskie koszulki i czarne spodenki. Kiedy nas zauważyli, trochę się speszyli, ale za wszelką cenę chcieli to ukryć. Ustawili się przed nami na zbiórce, a nauczyciel stanął koło nas otwierając dziennik w celu sprawdzenia obecności. W grupie szybko odnalazłam Kastiela, James’a i Jade’a uśmiechających sié do nas od ucha do ucha, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Lysandra.
-Scott?- spytał nauczyciel.
-Jestem- w tym samym momencie białowłosy wyszedł z szatni i ustawił się na końcu szeregu. Chyba nas nie widział, albo nie zauważył, bo dopiero wtedy, kiedy jakiś chłopak stojący koło niego szepnął mu coś na ucho. Spojrzał na nas i lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłyśmy uśmiech, a pięknooki poszedł się rozgrzewać. Ich ćwiczenia rozgrzewające trwały bardzo krótko i wyglądały dość zabawnie. Czasami zaśmiałyśmy, co zwracało na nas uwagę, ale chłopcy zbytnio się tym nie przejmowali.
-Dobra! Dziewczyny mogę liczyć na poinformowanie chłopaków, kiedy lekcja się skończy? Co prawda mają dzisiaj dwie godziny, ale niektórzy bez krótkiej przerwy zejdą na tym boisku- cała nasza trójka się zaśmiała.
-Nie ma sprawy!- krzyknęła Roza wycierając dłonią łzę.
-Dobra panowie! Dziewczyny tutaj rządzą! Niedługo wrócę- wuefista podał mi piłkę do nogi i odszedł. Chłopaki popatrzyli po sobie zdziwieni i podeszli do nas. Byłam trochę zawstydzona, kiedy tylu chłopców patrzyło na mnie.
-Ym, okey! Podzielcie się na dwa składy, jak tam wam pasuje!- powiedziałam stanowczo na co się cicho zaśmiali.
-Ty! Dzieciuchu! Nie powinnaś być już w domku i spać?- odezwał się Kastiel odwracając się do mnie plecami. Korzystając z okazji rzuciłam w niego piłką. Niestety zbyt lekko, bo ledwo co poczuł. Odwrócił się z powrotem do mnie i odrzucił mi piłkę, którą ledwo co złapałam.
-Ja tu teraz żądzę, więc jak nie chcesz siedzieć przez dwie godziny na ławce karnej to lepiej dla ciebie, jak grzecznie wykonasz moje polecenia- spiorunował mnie wzrokiem i już się nie odezwał.
-Uuu! Kastiel! Nigdy cię nie widziałem takiego posłusznego!- krzyknął jakiś chłopak na co czerwony przewrócił oczami. Chłopaki podzielili się na dwa równe składy, a ja podałam im piłkę, żeby mogli grać. 
Po 15 minutach gry poleciały pierwsze koszulki, które spoczęły koło nas na ławkach. Ci, którzy przychodzili je odłożyć albo do nas mrugali, albo chwilę zagadywali, a ja czułam się trochę onieśmielona. Masz chłopaka! W połowie lekcji nawet Lysander zdjął górną część garderoby i podchodząc do nas podał mi koszulkę, abym jej pilnowała po czym pocałował mnie namiętnie. W tym momencie wszyscy zamiast na grze skoncentrowali się na mnie i na białowłosym, który wrócił na boisko. Odruchowo przygryzłam wargę słysząc głupie komentarze, albo pogwizdywania. Wuefista po lekcji z chłopakami się nie pojawił, więc, kiedy tylko chłopaki oddali mi piłkę poszłyśmy zanieść ją do kantorka po czym rozdzieliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. 
Wchodząc do domu, ściągnęłam buty i od razu poszłam na górę zrobić lekcje i iść się położyć. Wiedziałam, że jest wczesna pora, ale ja byłam zbyt zmęczona, żeby o tym myśleć. Umyta i przebrana w wygodniejsze rzeczy położyłam się do łóżka i zasnęłam.



###
hej hej :D przepraszam za jakie dziwne znaki czy co w tym rodzaju, ale moja klawiatura wariuje i nie mogę sobie dać z nią rady ;( tak czy siak rozdział wstawiłam i jestem dumna ^.^ mam nadzieje, ze wam się spodobał <3! zachęcam do komentowania i życzę miłego dnia :*

czwartek, 4 sierpnia 2016


Episode 9
Obudziłam się grubo po 15 przecierając oczy ręką. Wstałam niechętnie patrząc na czarne plamy na kołdrze i poduszce.
-Co ty żeś robiła?!- Blase wszedł do pokoju dziwiąc się na widok mojej twarzy i pościeli –Coś się stało?- spytał przybierając zmartwioną minę.
-Sama nie wiem- wzruszyłam ramionami i podeszłam do szafy.
-Wyglądasz, jakbyś nie spała przynajmniej przez tydzień- skanował mnie wzrokiem, kiedy wyciągałam z półki luźną czarną koszulkę z długim rękawem, czarne rurki i bieliznę –Jess, co się stało?- popatrzyłam na brata zmęczonymi oczami i uśmiechnęłam się smutno.
-Nic, braciszku. Serio- powiedziałam i weszłam do łazienki biorąc lodowaty prysznic, aby się trochę obudzić. Włosy związałam w luźnego koka po czym wyszłam z łazienki zaczynając malować się przed toaletką. Gotowa przebrałam pościel i złożyłam ją w kostkę. Posprzątałam trochę w pokoju i wyszłam z niego idąc do kuchni coś zjeść. Zrobiłam na szybko parę tostów i kakao na zimno po czym skierowałam się do salonu z zamiarem oglądnięcia czegoś w telewizji. Kiedy kończyłam ostatnią kanapkę poczułam lekkie wibracje mojego telefonu, więc sięgnęłam do niego i odebrałam.
-Halo?- odezwałam się z buzią pełną jedzenia.
-Jess? Hej, tu Iris. Mam do ciebie prośbę.
-Jaką?
-No bo na imprezie dostałam wyzwanie, żeby ściąć włosy i.. i czy mogłabyś pójść ze mną?
-W sumie to czemu nie- uśmiechnęłam się do siebie –I tak muszę się farbnąć- zaśmiałam się cicho.
-To świetnie! Będę u ciebie za 5 minut- powiedziała i rozłączyła się nie dopuszczając mnie do słowa. Puste naczynia zaniosłam do kuchni do zmywarki i ruszyłam do swojego pokoju biorąc mały czarny plecaczek chowając do niego portfel i dokumenty. Zakładając na głowę okulary zeszłam na dół wkładając na nogi czarne koturny po czym wyszłam z domu zakluczając drzwi. Przed domem stała smutna Rudowłosa.
-Cześć!- przywitałam się z dziewczyną buziakiem w policzek –Spokojnie. To tylko włosy- ruszyłyśmy w stronę, którą wskazała mi rudowłosa.
-Wiem, ale boję się, że w krótkich będę wyglądać jak chłopak- skrzywiła się i spuściła głowę.
-O to nie musisz się martwić- klepnęłam ją po plecach –Ładnemu we wszystkim ładnie- uśmiechnęłam się ciepło.
-Dzięki, że idziesz ze mną na to skazanie- zaśmiałyśmy się obie zapominając o naszych problemach. Docierając do fryzjera Iris zatrzymała się z miną pełną bólu.
-Daj spokój! Będziesz wyglądać świetnie!- chwyciłam dziewczynę pod ramię i wprowadziłam do środka –Dzień dobry- uśmiechnęłam się do fryzjerki i posadziłam rudą w jednym fotelu, a sama usiadłam  obok.
-Co będzie?- spytała podchodząc do nas brunetka o niebieskich oczach.
-Koleżanka chciała ściąć włosy, a ja to jeszcze się zastanawiam- odpowiedziałam, a dziewczyna zastanowiła się chwilę i zajęła się Iris. Dziewczyna grzecznie siedziała w fotelu i pozwoliła, aby fryzjerka zajęła się jej głową. Podczas, kiedy rudowłosa była obsługiwana, ja sięgnęłam do katalogu kolorów.
-A ty co sobie życzysz?- zwróciła się do mnie.
-Hmm.. zastanawiam się nad jakimś kolorem, ale nie mogę się zdecydować- zaczęłam przeglądać różne katalogi, ale nic nie zwróciło mojej uwagi –Może czerwień, albo zieleń, nie! Fiolet, albo..
-A może biały?- spytała Iris chichocząc.
-Właśnie się nad tym zastanawiałam, ale wolałabym nie- odpowiedziałam znowu spoglądając na kolory w katalogu.
-Dlaczego?
-bo jeśli bym zerwał z Lysandrem, będą mi o nim przypominać.
-zawsze będziesz mogła je przefarbować znowu- wzruszyła ramionami.
-Dobra już wiem!- podeszła do mnie brunetka z pytającym spojrzeniem –chciałabym wrócić do swojego naturalnego koloru oraz chciałabym je odrobinę ściąć- powiedziałam, ca co fryzjerka i rudowłosa spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Pani nic nie mówiąc przywołała do siebie jedną z pracownic i poprosiła o jakieś rzeczy. Po czterech długich godzinach ścinania, rozjaśniania, mycia i modelowania, byłyśmy gotowe.
-Wyglądacie bosko!- krzyknęły fryzjerki po czym każda z nas zaczęła się śmiać. Spojrzałam jeszcze raz na moje nowe włosy i poszłyśmy do kasy. Zapłaciłam fortunę, ale za taki efekt opłacało się. Razem z przyjaciółką podziękowałyśmy i wyszłyśmy z salonu z zamiarem wrócenia do domu. Szłyśmy pochłonięte w rozmowie, którą przerwały wibracje mojego telefonu.
-Halo?
-Hej! to co? Masz czas się spotkać?- Rozalia spytała pełna entuzjazmu. Odruchowo przygryzłam wargę nie mając chęci rozmawiać o mnie i Lysandrze, ale skoro obiecałam…
-Tak, możesz przyjść po mnie?- spytałam patrząc na gładzącą swoje włosy Iris.
-Pewnie! Będę za chwilkę- odpowiedziała i rozłączyła się. Westchnęłam głośno.
-Rozalia?- spytała niebieskooka.
-Tak. Obiecałam jej, że się z nią dzisiaj zobaczę- jęknęłam.
-Spoko. No to do jutra, nie?- uśmiechnęła się promiennie –Aha! I jak będziesz mieć zły dzień, pomyśl o Kastielu. On to musi dzisiaj cierpieć- zaczęłyśmy się głośno śmiać wspominając, że czerwono włosy musi przebrać się za małą dziewczynkę. Po opanowaniu się pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy każda w swoją stronę. Docierając pod dom ujrzałam białowłosą wyciągającą telefon z torebki.
-Hej!- uśmiechnęłam się do niej całując w policzek.
-o!- tyle powiedziała i zaczęła napastować moje włosy –Jakie śliczne! Lysiowi się spodoba- posmutniałam na samą myśl o nim –Coś nie tak?- spytała, a ja wzruszyłam ramionami przeczesując ręką ścięte do pasa blond włosy.
-Idziemy gdzieś usiąść?- spytałam starając się grać na czas.
-Okey- westchnęła i ruszyłyśmy w kierunku kawiarenki za parkiem. Docierając na miejsce zajęłyśmy jeden ze stolików zamawiając średnią latte i lody różnych smaków –To zaczynaj- potarła ręce złowrogo. Głośno westchnęłam uspokajając się trochę. Opowiedziałam jej o tym, jak się spotkaliśmy, o zgubionym notatniku, zaprowadzeniem pod klasę, randce, nieudanym planie Kastiela i o układzie z białowłosym, potem o naszym pierwszym pocałunku na imprezie i nocy w moim domu –To był twój pierwszy pocałunek?!- krzyknęła Roza, a ja schowałam twarz w dłoniach –Ttak strasznie cię przepraszam, jakbym wiedziała nie dałabym Ci takiego wyzwania!- spuściła głowę zażenowana.
-Nie przejmuj się. Ani ja, ani Lysander nie obraziliśmy się na ciebie z powodu naszego pierwszego pocałunku w TAKICH okolicznościach- uśmiechnęłam się i lekko szturchnęłam ją butem.
-To Lysandra też był pierwszy?- spytała na co kiwnęłam głową –Mówił ci to?
-Nie trzeba było nic mówić, wystarczył nieśmiały i koślawy buziak, żeby to zauważyć- wzruszyłam ramionami i zaśmiałyśmy się cicho.
-Co było dalej?- podparła brodę na nadgarstku i popatrzyła na mnie. Opowiedziałam jej o tym, że został u mnie na noc i to, jak chciałam jemu i mojemu bratu ogolić głowę, potem o przyłapaniu nas przez Blase’a jak się całujemy i jego podejrzeniach seksualnych. Potem o zerwaniu układu i zostanie oficjalnie parą. Później o nieświadomym zadowoleniu Lysandra –Co?!- krzyknęła, a parę osób zwróciło na nas uwagę –Co mu zrobiłaś?- spytała szeptem.
-Zdjął koszulkę, więc skorzystałam z okazji i dotknęłam jego klatki piersiowej- powiedziałam cała czerwona –To było niesamowite! Przesuwając dłonią po jego brzuchu czułam, jak dużo musiał czasu spędzić na siłowni- uśmiechnęłam się pod nosem –no i wtedy mi powiedział, że „to działa na niego tak, jakbym nie chciała, żeby zadziałało”- zacytowałam białowłosego. Rozalia otworzyła buzie niedowierzając w to, co właśnie jej powiedziałam –No, a później poszliśmy spać.
-A wczoraj? Nie zdawałaś się być przybita.
-Wczoraj zrobił nam śniadanie i poszliśmy do ciebie. Zajęłam się tobą, podczas, kiedy on sprzątał. Później poszłam mu pomóc, a po skończonej pracy usiedliśmy na kanapie i..- zawahałam się.
-I?- drążyła dalej białowłosa. Poczerwieniałam jeszcze bardziej, a Roza ponownie otworzyła buzię –Czy wy?
-Nie! Nie, nic nie było między nami!- krzyknęłam sfrustrowana –Bo przeszkodził nam Leo- powiedziałam cicho.
-Co!?- ludzie nas pozabijają, jak będziemy się tak darły –Czyli, jakby Leoś nie przyszedł zrobilibyście to?- spytała patrząc na mnie badawczo. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, co mówiło samo za siebie –O Boże, Jess- szepnęła.
-Tak, tak, jestem głupia, bo prawie przespałam się z nieznanym mi chłopakiem, ale co ja mam poradzić na to, że nie mogę mu odmówić?- zaskomlałam tłumiąc łzy napływające mi do oczu. Roza dała mi chwilę odetchnąć i znowu zaczęłam opowiadać, co działo się dalej –Jak Leo poszedł do ciebie na górę, powiedziałam Lysowi, że idę do domu- wzruszyłam ramionami –Odprowadził mnie, a w między czasie rozmawialiśmy o ich zespole. Powiedział, że grają tu niedługo koncert, a ja mu napomknęłam, że byłam tu w tamtym tygodniu z Kentinem. Wtedy nie wiedziałam, że jeszcze spotkam Lysa, więc zgodziłam się spotkać z Kenem. No, a Lysander się wkurzył i zostawił mnie pod domem- skończyłam pociągając nosem.
-To nie w stylu Lysia.
-No, ale mówię, jak było. Chciałam z nim o tym pogadać, ale mnie olał- Roza podała mi chusteczkę, którą przyłożyłam do dolnej powieki, żeby nie rozmazać makijażu.
-O nie!
-Co jest?- spytałam podnosząc jedną brew do góry.
-Nie odwracaj się- powiedziała białowłosa i pomachała do kogoś za mną.
-Kto to?- spytałam marszcząc czoło.
-Lysander i Kastiel- szepnęła przez szeroki uśmiech.
-No siemka Rozo! Jak tam po imprezie?- usłyszałam tuż za sobą głos czerwonowłosego.
-Hej! Cześć! Świetnie! Jess skróciła mi kaca o co najmniej osiem godzin- powiedziała nienaturalnie szybko.
-Doprawdy?! Miałaś farta- mruknął.
-Taa, haha, po co tu przyszliście?- spytała nerwowo.
-To już na kawę z przyjacielem nie można iść? A tak na serio to musimy obgadać sprawy związane z koncertem- usłyszałam głos Lysandra –Chodź, Kas, im szybciej to załatwimy, tym dłużej będziesz mógł pogadać- chłopaki oddalili się, a ja ze świstem wypuściłam powietrze orientując się, że je wstrzymuję.
-Było blisko- powiedziała złotooka.
-Za blisko- poprawiłam ją krzywiąc się na samą myśl o tym, jakiego mam pecha, że akurat teraz musieli tu przyleźć –Informuj jak wrócą- przyjaciółka kiwnęła głową i upiła łyk kawy. Po jakiś 10 minutach Roza wyprostowała się, co oznaczało, że idą w naszą stronę.
-Tak szybko?- spytała chłopaków.
-Tak. Nie opłacało się kolejny raz wszystkiego omawiać, skoro zostało to omówione w tamtym tygodniu- powiedział białowłosy.
-Możemy się dosiąść?- spytał Kas, a Roza popatrzyła na mnie nie wiedząc, co zrobić.
-Rozalio, nie uważasz, że to jest nieuprzejme?- zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc słów pięknookiego –Nie przedstawisz nas swojej koleżance?- spytał, a ja automatycznie się wyprostowałam.
-Yyy, nie… Znaczy! Nie muszę wam jej przedstawiać- po jej słowach odwróciłam się na krześle do chłopaków, a oni rozszerzyli oczy rozpoznając mnie.
-Cześć- powiedziałam cicho, patrząc głównie na Lysandra.
-Siema, mała! Wyglądasz bosko!- powiedział Kas cwano się uśmiechając. Przewróciłam oczami i odwróciłam się do białowłosej, kiedy chłopaki dosiedli się do nas –Co się stało, że zmieniłaś kolorek?
-Znudził mi się- powiedziałam z udawanym uśmiechem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą przerwała Roza.
-Kiedy dokładnie jest ten was koncert?
-W następną sobotę. Co tydzień są tu jakieś imprezy, więc dla nas to okazja pokazać się- wzruszył ramionami czerwonowłosy. Przez cały czas czułam na sobie wzrok Lysandra, przez co czułam się strasznie przytłoczona. Nie odzywałam się w ogóle, cały czas powstrzymując się od krzyknięcia, albo płaczu. Lysander przewiercał mi dziurę w twarzy, a ja czułam, że robię się czerwona –Ej, Lys! Czemu nie siedzisz obok SWOJEJ DZIEWCZYNY- odezwał się szarooki i wstał ustępując miejsca obok mnie. Przygryzłam wargę, kiedy Lysander, bez mania innego wyboru, wstał i zasiadł koło mnie. Popatrzyłam na Rozę błagalnych wzrokiem, na co tylko wzruszyła smutno ramionami –W sumie, nie opowiadałeś mi jak się spiknęliście- przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc, co mam teraz zrobić.
-Po imprezie zostałem na noc u Jess i wtedy wyznałem jej, co do niej czuję- streścił szybko, a ja miałam ochotę się rozpłakać.
-No, a co wcześniej?
-Nie było nic wcześniej- szepnęłam, na co wzrok całej trójki skoncentrował się na mojej osobie. Poprawiałam się na krześle –Chcieliśmy, żebyś nie dyktował nam z kim, kiedy i gdzie mamy się spotykać- powiedziałam odważniej –To było tylko udawane. To nic nie znaczyło- spojrzałam na Lysandra obojętnie i wstałam –Przepraszam, ale muszę już iść.
-Odprowadzę cię- białowłosy chciał wstać, ale mu nie pozwoliłam.
-Nie, dziękuję. Poradzę sobie- odparłam kładąc pieniądze na stole.
-Jess..- zaczął kolorowooki.
-Muszę pomyśleć- uśmiechnęłam się smutno, podchodząc do Rozy całując ją w policzek –Do jutra- oddaliłam się trochę, ale zaraz wróciłam –Kas, pamiętaj o wyzwaniu- uśmiechnęłam się cwano na co czerwony spojrzał na mnie gniewnie, ale nic nie powiedział. Na zewnątrz było już ciemno, więc jak najszybciej ruszyłam do domu. Przechodząc przez park jakieś 20 metrów ode mnie stała grupka chłopaków. Zatrzymałam się i miałam zamiar obejść ich okrężną drogą, ale jeden z nich mnie zauważył i wszyscy ruszyli w moją stronę. Gwałtownie odwróciłam się i popędziłam w stronę kawiarenki, licząc na to, że będę bezpieczna. Adrenalina buzowała w moich żyłach, przez co biegłam odrobinę szybciej, ale wciąż za wolno, żeby im uciec. Przez płynące do oczu łzy ledwo wiedziałam, gdzie biegnę, a przez koturny co chwilę się potykałam, spowalniając przez to bieg. Starałam się krzyczeć, ale gula w moim gardle była zbyt duża, żebym mogła wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Coraz bliżej siebie słyszałam krzyki i sapy zmęczenia. Ratunku! Dobiegłam do bramy parku, która była jak na złość przymknięta. Złapałam za klamkę, aby otworzyć bramę, ale w tym momencie jeden goniący mnie typek złapał mnie za wolną rękę i pociągnął do siebie. Zaczęłam się szarpać i wbijać swoje paznokcie w jego dłonie, ale to nic nie dawało. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, ale jednego byłam pewna- już po mnie. Facet doczołgał mnie do jego grupy.
-Co z nią robimy?
-Jak to co? Zabawimy się!- usłyszałam chytre śmiechy, co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Nagle odzyskałam głos i zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy, tak głośno, jak tylko mogłam, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Faceci zaczęli ciągnąć mnie w głąb parku, a ja nie mogłam z tym nic zrobić. Kiedy doszliśmy do dużego drzewa ten, który mnie ciągnął, przywarł mnie plecami do pnia. Nie miałam już siły się przeciwstawiać, ale nie mogłam się poddać. Nie teraz. Zaczęłam go kopać, bić, drapać, a on tylko zaśmiał się unieruchamiając mnie. Po chwili w tle było słychać syreny policyjne, więc facet odsunął się ode mnie patrząc na swoich kolegów. Do mojego oprawcy podbiegł Kastiel i uderzył go pięścią w twarz. Ja nie mogąc utrzymać się już na nogach upadłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Mężczyźni uciekli, a do mnie podbiegł Lysander i biorąc mnie na ręce zaczął kierować się w stronę wyjścia z parku.
-Mieszkam po drugiej stronie- powiedziałam orientując się, że idziemy w zupełnie innym kierunku.
-Cii, spróbuj usnąć- zarzuciłam ręce na szyję białowłosego i zamknęłam oczy.
-Dziękuję- wyszeptałam i zasnęłam. Budząc się zauważyłam, że nie jestem u siebie, a w bardzo przestronnym, eleganckim pokoju z dużą ilością sprzętów muzycznych. Przetarłam wierzchem dłoni oczy i wstałam z łóżka. Co do? Gdzie są moje ubrania? I kto mnie przebrał w tą koszulkę? Starając nie chwiać się podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz, a nim na dół do wielkiego ciemnego salonu. Usłyszałam szepty, więc podeszłam do sofy, z której dobiegały dźwięki. Zauważyłam na niej Lysandra i Kastiela. Ci tylko widząc mnie, zerwali się na równe nogi. Białowłosy podszedł do mnie i objął mnie silnymi ramionami.
-Gdzie ja jestem?
-U mnie w domu. Nie martw się, jesteś tutaj bezpieczna- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
-Przy tobie zawsze czuję się bezpieczna- powiedziałam wtulona w jego pierś.
-Zadzwoniliśmy do Blase’a i poinformowaliśmy go, że będziesz tu spać. Jutro przyjdzie tu z Rozą z książkami i ubraniami- powiedział prowadząc mnie na kanapę, żebym usiadła –Chcesz coś do picia?
-Nie, ale mam pytanie- chłopaki spojrzeli na mnie –Kto mnie przebrał?- spytałam, a Kastiel się zaśmiał.
-A jak myślisz?- spojrzałam to na niego, to na białowłosego –Lysander nie pozwolił mi cię dotknąć, a co dopiero przebrać- moje policzki zapiekły na jego odpowiedź –A poza tym, Debra wydrapałaby mi oczy, jakby się dowiedziała- wzruszył ramionami –Okey, ja spadam, do jutra- pożegnał się z pięknookim i skierował się do drzwi.
-Kas- zaczęłam, na co chłopak się odwrócił –Dziękuję, że mnie uratowałeś- czerwony skłonił się z cwanym uśmiechem.
-Dla pani wszystko, wasza wysokość- zażartował –A tak na poważnie, to nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość- zasalutował i znowu się odwrócił.
-Nie musisz jutro przychodzić w tych lalkowatych ciuchach- uśmiechnęłam się lekko.
-Wiem o tym- odwzajemnił uśmiech i wyszedł.
-Jak się czujesz?- spytał Lysander siadając koło mnie na kanapie.
-Dobrze, ale jestem strasznie zmęczona- znów przetarłam dłonią twarz.
-Idź spać- powiedział spokojnie.
-A ty?
-Ja się prześpię tutaj.
-Co się dzieje?- spytałam kładąc mu rękę na ramieniu –Dalej jesteś zły o to, że spotkałam się z Kenem? On jest dla mnie tylko kolegą, nic więcej. A poza tym spotkałam się z nim zanim cię lepiej poznałam. Ken jest przecież twoim przyjacielem i nie zrobiłby ci na złość odbijając mnie tobie- powiedziałam na co Lysander zacisnął pięści –Nie kocham go i nie mogłabym z nim być- zbliżyłam się i wyszeptałam mu do ucha –Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś dla mnie pierwszą miłością i nie chcę nikogo innego- przytuliłam go do siebie, aby zrozumiał, że jest dla mnie najważniejszy. Ten przeniósł mnie na swoje kolana i podniósł prowadząc nas do jego pokoju. Położył mnie na łóżku, gasząc światło i kładąc się koło mnie. Przytulona do niego zasnęłam słuchając równego bicia jego serca.

###
hej hej! witam w kolejnym rozdzialiku ^.^ zachęcam do komentowania :D jutro postaram się dodać kolejny episode <3!

poniedziałek, 1 sierpnia 2016



Episode 8
Obudziłam się i spojrzałam na Lysandra, który bacznie mi się przyglądał.
-Dzien dobry, moja mila- jak ja uwielbiam jak tak do mnie mówi.
-Dzień dobry- szepnęłam. O nie! Zerwałam się do siadu -Nie patrz na mnie. Nie dość, że jestem niewymalowana to dopiero co przebudzona- jęknęłam zasłaniając twarz.
-Spokojnie. Dla mnie wyglądasz pięknie- usiadł koło mnie i odsłonił moja twarz całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego mimowolnie, przypominając sobie całą nocną sytuację. Chłopak odwrócił się do mnie tyłem z zamiarem wstania z łóżka. Ale kiedy tylko się podniósł pociągnęłam go za rękę żeby znowu usiadł na łóżku -Coś nie tak?- spytał patrząc na mnie.
-Tak! Czemu mi nie powiedziałeś, że masz tatuaż?!- spytałam krzyżując ręce na piersi.
-Po co miałbym ci to mówić skoro i tak prędzej czy później byś się o tym dowiedziała?- odpowiedział spokojnym głosem. Podziwiam go za to. Za to ze jest taki spokojny w każdej możliwej sytuacji. To dlatego tak długo wytrzymał z Kastielem. No, a wracając do tatuażu to miał trochę racji. Lysander nie lubi się chwalić, więc czemu w tej kwestii miało by być inaczej?
-Przepraszam po prostu jestem zaskoczona- wzruszyłam ramionami przyglądając się tatuażowi Lysandra. Było to połączeniem pawich piór oraz różnego rodzaju skrzydeł - anielskich, ważki i motyla -Jest piękny- szepnęłam na co chłopak się odwrócił i mnie przytulił. Odklejając się od białowłosego zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Rozalia! –Zapomniałam!- odwróciłam się w stronę łóżka i sięgnęłam po telefon leżący pod poduszką –Miałam się spotkać z Rozą- jęknęłam, a chłopak zmarszczył czoło. Szybko wykręciłam numer do białowłosej i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-H-halo?- o matko! Głos Rozalii był okropny. Zachrypnięty i dziwnie głęboki.
-Roza co z tobą?- spytałam wyobrażając sobie przyjaciółkę leżącą w łazience koło muszli klozetowej.
-Trochę za dużo wypiłam. Nie czuję się za dobrze. A o głowie nie mówię- szkoda mi jej było ale z drugiej strony nie musiałam jej tłumaczyć historii z Lysandrem, co było mi na rękę.
-Wpaść do Ciebie?
-Noo.. i przynieś coś na kaca i tabletki na ból głowy bo się skończyły.
-Okey, będę najszybciej jak się da- Lysander przytulił mnie od tyłu –Aha! Lysander też przyjdzie- dodałam zanim Roza się rozłączyła.
-Jest u ciebie?
-Był na noc.
-co?!- tak krzyknęła, że nawet białowłosy się wzdrygnął –Musimy się jak najszybciej spotkać! Teraz ci na pewno nie odpuszczę- chrypnęła i rozłączyła się. Popatrzyłam na rozbawioną minę Lysa, który potrząsnął głową i wyszedł z pokoju.
-A ty gdzie?
-Zrobić śniadanie!- krzyknął będąc już na korytarzu. Wzruszyłam ramionami i znów podeszłam do szafy wyciągając z niej krótkie czarne spodenki, szary crop top z krótkim rękawkiem i koszulę flanelową w kratę. Zabierając jeszcze bieliznę skierowałam się do łazienki. Po porannej rutynie wyszłam z toalety rozczesując wysuszone i wyprostowane włosy. Kiedy przeciągnęłam po włosach szczotką, ta wyleciała mi z ręki i upadła na podłogę. Schylając się po nią, na ziemi ujrzałam jakąś karteczkę. Ciekawa odgięłam papierek czytając zawartość „Mamy nadzieję, że sukienka pasuje. Bardzo tęsknimy ~mama”. Uśmiechnęłam się promiennie i położyłam karteczkę na biurku.
-Hej młoda, gdzie Lysander?- zaspany Blase wszedł do pokoju przecierając zmęczone oczy.
-Robi śniadanie- uniosłam wysoko głowę i mijając go wyszłam z pokoju udając się do kuchni, gdzie białowłosy robił całej naszej trójce kanapki –Nie musisz się tak starać. My zjemy wszystko- zaśmiałam się widząc perfekcyjnie pokrojoną szynkę i ser.
-Będę pamiętać na następny raz- uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w policzek.
-O Bożeee.. rzygać mi się chcę już tą waszą miłością- jęknął blondyn wchodząc do kuchni zakrywając oczy.
-Nie bądź dziecinny- powiedzieliśmy równocześnie i wymieniliśmy spojrzenia. Ledwo usiedliśmy do stołu, a domowy telefon zaczął dzwonić. Blase wstał wzdychając ciężko i wyszedł z pomieszczenia. Razem z pięknookim zjedliśmy parę kanapek, a ten popędził do góry szykować się do wyjścia. Chłopaki minęli się w drzwiach.
-On już?- spytał zdziwiony.
-Zaraz wychodzimy do Rozalii. Nie za dobrze się czuje i potrzebuje leków- odpowiedziałam i wstałam od stołu sięgając po banana, kiwi, grejpfruta i bazylię po czym wszystko wrzuciłam do blendera i starłam na jednolitą masę.
-A to co?- skrzywił się na widok owoców.
-Koktajl na kaca. Stawia na nogi w trymiga- przelałam miksturę do shakera i zakręciłam nasadkę z korkiem.
-Ciocia dzwoniła i pytała czy jesteśmy grzeczni.
-I co odpowiedziałeś?
-Że jak najbardziej.
-Ty głąbie! My nigdy nie jesteśmy grzeczni! Teraz Ana będzie się denerwować- skrzywiłam się na myśl o przesłuchaniu kiedy wróci.
-Spoko. Powiedziała, że z Tymonem przyjadą w środę, bo projekt udało im się skończyć przed czasem.
-Yhm- tylko tyle udało mi się z siebie wydusić –Lysander!- krzyknęłam przez co mój brat lekko wzdrygnął.
-Gotowy- powiedział i wszedł do kuchni. Z szafki na leki wyjęłam tabletki, o które prosiła mnie Roza i wyszłam z białowłosym z pomieszczenia, kierując się do przedpokoju. Włożyłam na nogi białe conversy i poczekałam na kolorowookiego, aż upora się ze swoim obuwiem po czym wyszliśmy z domu zakluczając drzwi. Drogę do domu białowłosej przeszliśmy w ciszy. Docierając pod drzwi wejściowe Lysander stanowczo w nie zapukał.
-Co tak głośno?!- warknęła otwierając nam drzwi. Jej wygląd przeszedł moje najgorsze oczekiwania. Rozalia stała przed nami bielsza niż ja. Na sobie miała luźne dresy i koszule nocną źle pozapinaną. Jej włosy wyglądały, jakby próbowała na własną rękę zrobić sobie afro, a na jej twarzy gościł jeszcze wczorajszy makijaż i czerwone od alkoholu policzki. Wpuściła nas do środka zamykając za nami drzwi. Cały dom to była istna tragedia. Trzeba będzie tu posprzątać.
-Lys, idę się nią zająć, a ty mógłbyś zacząć sprzątać- chłopak zawahał się z grymasem, ale ostatecznie się zgodził. Przytrzymując ramię Rozy zaprowadziłam ją do jej pokoju i posadziłam na łóżku. Podałam jej do rąk gotowe do połknięcia tabletki i koktajl –Pij to kac przejdzie szybciej- uśmiechnęłam się zachęcająco. Bez marudzenia białowłosa zażyła i wypiła, o co ją prosiłam, a ja w tym czasie podeszłam do jej szafy wyciągając duży męski podkoszulek, krótkie luźne spodenki i bieliznę po czym wróciłam do niej i położyłam wszystko obok niej –Teraz idź do łazienki i się odśwież- rozkazałam. Rozalia widząc, że nie ma innego wyjścia westchnęła i powłóczyła nogami do łazienki. Po 15 minutach wyszła przeciągając się –Kiedy byłaś w łazience ogarnęłam twój pokój, żeby ci już nie przeszkadzać, jak będziesz spać- powiedziałam poklepując materac łóżka. Rozalia bez sprzeciwów weszła pod kołdrę i pozwoliła się otulić. Posiedziałam z nią jeszcze, aż zasnęła. Zabierając brudne ubrania i różnego rodzaju śmieci wyszłam bezszelestnie z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-I ja ci poszło?- spytał Lysander przesuwając sofę na swoje miejsce.
-W sumie mogło być gorzej. Grzecznie zrobiła to, o co ją prosiłam i otuliłam ją do snu. Wieczorem powinna poczuć się znacznie lepiej- uśmiechnęłam się pod nosem. Do worka przeznaczonego do śmieci włożyłam zużyte chusteczki, paczkę po lekarstwach i jakieś papierki zwalające się po podłodze, a ubrania włożyłam do pralki w łazience nastawiając pranie po czym wróciłam do białowłosego pomagając mu ogarnąć salon. Skończyliśmy dopiero wieczorem. Zmęczeni i śpiący opadliśmy na skórzaną kanapę opierając się o siebie –Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona po sprzątaniu- westchnęłam kładąc głowę na ramieniu chłopaka.
-Uwierz, że ja też- objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Przysunęłam się do niego bliżej patrząc mu w oczy. Białowłosy odgarnął mi włosy za ucho i czule pocałował. Słodkie całusy zamieniły się namiętne i podniecające. Nie kontrolowaliśmy się. Lysander zsunął ze mnie koszulę , a ja zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli, kiedy nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie. Ja podniosłam koszulę zarzucając ją na ramiona i rozczesałam palcami włosy, kiedy Lysander szarpał się z zapinaniem swojej koszuli, którą pragnęłam za wszelką cenę z niego zrzucić. Oglądnęliśmy się za siebie i ujrzeliśmy, że do salonu wtargnął Leo.
-Nie przeszkadzajcie sobie- uśmiechnął się patrząc na nasze zmierzwione ubrania i nieogarnięte włosy po czym zwrócił się ku pokojowi Rozalii. Białowłosy usiadł koło mnie dopinając ostatni guzik swojej koszuli. Skrzywiłam się na ten widok, bo naprawdę miałam ochotę znów dotknąć jego wyrzeźbionego brzucha. Westchnęłam i wstałam z sofy.
-Coś nie tak?
-Muszę się już zbierać- powiedziałam trochę zła na brata mojego chłopaka –Blase będzie się martwił, a ja nie wzięłam telefonu- wzruszyłam ramionami i skierowałam się ku przedpokojowi.
-Odprowadzę cię- pięknooki znalazł się koło mnie –Nie pozwolę ci wracać samej o tej porze- ubrał buty i otworzył mi drzwi. Na dworze było chłodno, a ja miałam na sobie tylko flanel. Mimowolnie wzdrygnęłam się czując przeszywające mnie zimno. Lysander nie pytając nakrył moje ramiona swoją marynarką.
-Dzięki- szepnęłam. Chciałam zacząć jakoś rozmowę, ale nie mogłam wymyślić żadnego tematu, który byłby w miarę ogarnięty i nie znudziłby nam się po paru sekundach –Jak tam zespół?- wybrałam najlepszą opcję, która chodziła mi po głowie.
-Mamy w planach zagrać koncert w takiej jednej kawiarence- odpowiedział.
-Tą za parkiem?- chłopak skinął głową lekko zdziwiony –Byłam tam raz z Kentinem- powiedziałam na co chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie marszcząc czoło.
-Z Kentinem? Kiedy? Ii.. po co?- jego oczy pociemniały. Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam cicho.
-W niedzielę. Po spotkaniu ciebie i Kastiela zderzyłam się z nim, kiedy wracałam do domu- powiedziałam szybko –Przez to, że się spieszył wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy się na następny dzień. Wtedy pokazał mi tą słodką kawiarenkę i trochę opowiadał o waszym zespole- ostatnie słowa już mówiłam tak cicho, że aż ja ich dobrze nie słyszałam. Chłopak zastanowił się chwilę i skinął głową ruszając dalej. Trochę nie zrozumiałam jego zachowania. Przecież nie zrobiłam nic złego. Po prostu spotkałam się z kolegą. A poza tym nie wiedziałam czy spotkam jeszcze białowłosego. Stanęliśmy pod moim domem. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył w zupełnie inną stronę –Lysan..- nie dokończyłam, bo chłopak wtrącił się.
-Dobranoc Jessico- powiedział i poszedł sobie. Tak po prostu. Miałam ochotę za nim pobiec, zacząć krzyczeć albo płakać, ale tylko patrzyłam na jego oddalające się plecy. Kiedy białowłosy zniknął mi z zasięgu wzroku weszłam do domu, biegnąc do swojego pokoju i rzucając się na łóżko pozwalając moim łzą spływać na kołdrę brudząc ją tuszem do rzęs. Nie wiem ile płakałam, ale musiałam być naprawdę cicho, ponieważ Blase nie zajrzał do mnie ani razu sprawdzając, czy coś się stało. Zmęczona szlochaniem weszłam pod kołdrę, przykrywając się nią po szyję. Przeniosłam jeszcze wzrok na leżącą na kołdrze marynarkę Lysandra. Wzięłam ją do ręki i mocno przytuliłam wdychając przy okazji boskie perfumy chłopaka. W takiej pozycji położyłam się na plecach i usnęłam.


###
hej, cześć i czołem :D witam w drugim episodzie tego dnia! jeszcze raz bardzo przepraszam, że tak długo nie było żadnego wpisu, ale internety nie wybierają... z góry przepraszam za błędy, zachęcam do komentowania i do następnego wpisu <3!


Episode 7
-Hej, młoda, wstawaj!- krzyczał mój brat.
-Co? która godzina?- spytałam półprzytomna prostując się na krześle.
-6.50- odpowiedział na co gwałtownie wstałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że zasnęłam odrabiając lekcje. Brawo Jess! Jęknęłam i popędziłam do szafy chcąc przygotować cokolwiek –Uspokój się! Przygotowałem ci już rzeczy. Leżą na łóżku, a teraz usiądź i zjedz śniadanie- podał mi miskę płatków z mlekiem po czym wyszedł z pokoju. Szybko spałaszowałam jedzenie i podeszłam do łóżka biorąc przygotowany przez brata strój składający się z czarnych rurek z dziurami na kolanach, białej bluzki z krótkim rękawkiem, dżinsowej krótkiej kurtki i bielizny. przewróciłam oczami na komplet koronkowej bielizny. To wybrać mógł tylko chłopak. Zabrałam wszystko do łazienki myjąc się i malując. Włosy wysuszyłam i pozwoliłam opadać im w lekkich falach. Gotowa spakowałam książki i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Blase –No! Wyrobiłaś się i zostało ci jeszcze pół godziny. To niesamowite!- krzyknął, kiedy ubierałam białe super stary. Wyszykowani ruszyliśmy do szkoły uprzednio zakluczając drzwi. Szliśmy szybkim tempem śmieszkując i dogryzając sobie nawzajem. Pod szkołą blondyn ruszył do swoich znajomych, a ja do swoich. Od razu, kiedy tylko weszłam w swoje grono Roza napastowała mnie milionem pytań.
-Rozo! Jutro! Proszę!- jęknęłam patrząc jak pozostałe dziewczyny chichoczą pod nosem.
-Ohh zgoda- odparła zdegustowana –Dzisiaj u mnie o 16! Pomożemy sobie nawzajem się przygotować!- pisnęła do nas białowłosa na co tylko jej przytaknęłyśmy.
-Witam panie- przywitał się z nami Lysander stając za mną –Mógłbym na chwilkę wam porwać Jess?- spytał patrząc głównie na Rozę, która położyła ręce na biodrach.
-Idźcie już- machnęła na nas ręką i uśmiechnęła się przyjaźnie. W towarzystwie Lysandra oddaliłam się od dziewczyn.
-Wyciąg rękę- powiedział zatrzymując się nagle –Chcę ci coś dać- dodał z poważną miną. Niepewnie wyciągnęłam dłoń przed siebie, a on ją przytrzymał dając mi mały kluczyk. Popatrzyłam na niego marszcząc brwi –Nataniel poprosił mnie, żebym ci przekazał kluczyk od szafki. Powiedział, że jest trochę zajęty i cały czas o tym zapomina- wzruszył ramionami u zaśmiał się, kiedy trzepnęłam go w ramię.
-Nie strasz mnie!- zaśmiałam się pod nosem. Chłopak tylko przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Kątem oka widziałam zachwycone nami dziewczyny.
-Ej Lys! Idziesz?- podszedł do nas Kastiel krzywiąc się na mnie.
-Tak, już idę. Widzimy się na długiej przerwie- pocałował mnie w policzek i odszedł w towarzystwie czerwonowłosego. Usłyszałam dzwonek na lekcje, więc dołączając szybko do Rozy ruszyłyśmy w stronę klasy. Na lekcjach cały czas rozmawiałyśmy o dzisiejszej imprezie, przez co jeszcze bardziej się na nią nakręcałyśmy. Kiedy zabrzmiał dzwonek ogłaszający długą przerwę, pospiesznie wyszłam z sali szukając białowłosego. Przechodząc przez korytarz na parterze zauważyłam go, jak stoi ze swoimi kumplami. Nie zastanawiając się długo podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców zwracając na siebie uwagę połowy korytarza –Witaj, moja miła- słysząc słowa „moja miła” mimowolnie na moją twarz wkradł się wielki uśmiech.
-Cześć- odpowiedziałam wypuszczając go z objęć, żeby mógł się do mnie odwrócić –Mógłbyś mi pokazać tą moją szafkę?- spytałam patrząc na grupkę uśmiechniętych od ucha do ucha chłopaków.
-Tak. Do później- zwrócił się do nich i łapiąc mnie za rękę skierował się w stronę klatki schodowej –To tutaj. Numer 400. Moja jest zaraz obok- uśmiechnął się ciepło. Wyjęłam kluczyk z kieszeni spodni i otworzyłam szafkę, w której znajdował się jakiś stary notatnik.
-A to co?- spytałam sięgając po notes –To twoja sprawka?- popatrzyłam na chłopaka, który podniósł ręce do góry w geście, że nie miał z tym nic wspólnego. Chciałam go otworzyć, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek i musieliśmy udać się na lekcję, więc schowałam go do plecaka.
-Mogłabyś mi coś obiecać?- zwrócił się do mnie białowłosy odprowadzający mnie pod salę 13.
-Co takiego?- popatrzyłam na niego pytająco.
-Mogłabyś nie otwierać go beze mnie?- spytał na co uśmiechnęłam się lekko rozbawiona.
-Dobrze- odparłam –Ale masz u mnie dług- szturchnęłam go w ramie.
-Zgoda!- odpowiedział szybko biegnąc na lekcje.
Kolejne zajęcia minęły mi bardzo szybko. No może oprócz kartkówki z historii, na którą umiałam na dwa razy, ale z pomocą Rozy poszło mi świetnie. Byłam jej bardzo wdzięczna, że pomogła mi z tymi zadaniami, bo ciocia nie byłaby zadowolona wiedząc, że coś zawaliłam. Po lekcjach razem z białowłosą poszłyśmy do mnie, żebym spakowała najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jeszcze jakieś ciuchy- westchnęłam i podeszłam do szafy odsuwając drzwi pokazując przyjaciółce całą jej zawartość. Dziewczyna prze szczęśliwa w podskokach podbiła do mnie nurkując w szafie.
-Eh, coś tu się nie zgadza- popatrzyła na mnie skrzywiona –Gdzie sukienki?- spytała krzyżując ręce na piersi.
-Nie mam- wzruszyłam ramionami na co moja przyjaciółka wybałuszyła oczy z niedowierzeniem –No co? to, że jestem dziewczyną nie oznacza, że muszę mieć kiecki- westchnęłam –Wezmę chyba białą koszulę i czarne rurki- uśmiechnęłam się blado.
-Nie ma mowy! Ja ci coś pożyczę- krzyknęła Roza po czym zeskanowała mnie wzrokiem –Albo nie, żadna z moich sukienek nie będzie na ciebie dobra. Jesteś taka chuda, że chyba kupujesz rzeczy na miarę- rzuciła we mnie jakąś koszulką.
-Wcale nie jestem..- nie dokończyłam bo do mojego pokoju wszedł Blase z jakimś pudłem.
-Cześć laski, nie chcę wam przeszkadzać, ale wczoraj zanim wyszedłem na próbę przyszła paczka zaadresowana do ciebie- podał mi pudło i wyszedł.
-Co to? Co to? Co to? Co to?- pytała białowłosa nie mogąc powstrzymać ciekawości. Usiadłyśmy na ziemi i otworzyłyśmy przesyłkę. W środku, dla mojego nieszczęścia, znajdowała się czarna, dobrze dopasowana sukienka z długim rękawem i dużym wycięciem na plecach –Ha! Czyli strojem już się nine musisz przejmować!- zaśmiała się Roza widząc moją skrzywioną minę.
-Nie założę tego! To jest zbyt..- nie mogłam znaleźć słowa, które opisywało by tą „sukienkę”
-Odważne? Sexowne?- popatrzyła na mnie rozbawiona –Daj spokój, jest świetna! Zabieraj ją i idziemy do mnie- klasnęła w dłonie łapiąc moją przygotowaną torbę i wychodząc z pokoju. Westchnęłam głośno zastanawiając się czy na wszelki wypadek nie wziąć czegoś innego, więc podeszłam do szafy i do drugiej torby schowałam tą nieszczęsną sukienkę i wyżej wymienioną koszulę i spodnie. Wzięłam jeszcze czarne 17 centymetrówki na platformie i wyszłam do przyjaciółki, która darła się do mnie z dołu. Na nasze szczęście, albo nieszczęście Roza mieszka jakieś 40 minut ode mnie, więc musiałyśmy się spieszyć, żeby pozostałe dziewczyny nie czekały pod drzwiami. Na szczęście żadnej jeszcze nie było. Weszłyśmy do piętrowego domu od razu kierując się do OGROMNEGO salonu zaczynając przesuwać stół, fotele i sofy, żeby było więcej miejsca do zabawy. Nie było to łatwe, ponieważ nie należymy do najsilniejszych osób, więc dźwiganie ciężkich mebli zajęło nam sporo czasu. W międzyczasie przyszły Kim i Iris przez co nasz mały remanent był prostszy i szybszy. Kiedy skończyłyśmy nasze grono powiększyło się o Szarlottę, Li i jeszcze nieznaną mi dotąd fioletowowłosą dziewczynę.
-Jess poznaj Violettę, jest od nas rok starsza i chodzi na profil architektoniczny- powiedziała Roza wskazując na równą ze mną dziewczynę.
-Miło mi- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
-Mi również. Roza dużo o tobie opowiada- zachichotała cicho szarooka.
-Amber dzwoniła i przeprasza, ale rodzice ją zatrzymali i będzie dopiero po 20- westchnęła Roza –Okey, szkoda czasu. Alkoholem zajmę się z Kim- wymieniły porozumiewawcze spojrzenia –Szar, Li mogłybyście zanieść wszystkie nasze rzeczy do mojego pokoju?- zasalutowały i poszły do przedpokoju –Iris mogłabyś podpiąć laptopa do wierzy i ogarnąć piosenki?- rzuciła do rudowłosej różowego pendrie’a – Jeszcze trzeba porozkładać jedzenie na stołach. Jess, Viola, zajmiecie się tym?- pokiwałyśmy głową i wzięłyśmy siatki z jedzeniem podchodząc do stołów. Wszystko skończyłyśmy o 17.30 –Okey, wszystko jest super! Teraz czas na nasze przygotowania!- wykrzyknęła Roza. Iris pogłośniła muzykę i wszystkie ruszyłyśmy do ogromnego pokoju białowłosej. Każda po kolei szła się najpierw myć, a później siadała na krześle na środku pokoju i oddawała się w ręce pozostałych. Na pierwszy ogień poszła Li, później Violetta, Iris, Kim, Szarlotta, Roza i na końcu ja. Usiadłam grzecznie na krześle i pozwoliłam, żeby Roza zrobiła mi makijaż, a Voletta i Iris włosy. Kiedy skończyły podały mi lusterko, żebym się przejrzała. Byłam w szoku! Ciemne smoky eyes z odrobiną złota i idealnie wyprostowane włosy z równiutkim przedziałkiem na środku głowy sprawiały, że wyglądałam fantastycznie –No Jess, teraz kiecka!- białowłosa rzuciła we mnie sukienką pocierając chytrze ręce. Westchnęłam ciężko biorąc jeszcze buty i weszłam do łazienki wbijając się w kusy strój. Kiedy przeglądałam się w łazienkowym lustrze myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Cała czerwona wyszłam z pomieszczenia skazując się na wzrok dziewczyn –Jess! Jest jeszcze lepiej, niż myślałam!- uśmiechnęła się promiennie i przytuliła mnie mocno, a przez nasze wysokie obcasy o mało co się nie pozabijałyśmy –To co? na dół?- spytała na co jej przytaknęłyśmy. Jako jedyna zostałam na górze patrząc na wyświetlacz telefonu.
-20.13. powinni się już schodzić- przygryzłam wargę chowając telefon do torby schodząc na dół. Dziewczyny siedziały na kanapach rozmawiając ze sobą. Iris, której wyprostowałyśmy rude włosy i lekko wymalowały, podeszła do mnie uśmiechając się od ucha do ucha –Jak tam?- spytałam trochę spięta.
-U mnie świetnie. Gorzej u ciebie- na jej słowa przygryzłam wargę próbując opuścić choć trochę materiał sukienki –Nie martw się. Wyglądasz ślicznie i jestem pewna, że powalisz niejednego chłopaka- puściła mi oczko, a ja uśmiechnęłam się słabo. Dzwonek do drzwi oznajmił przyjście pierwszych gości. Byli to zupełnie mi obcy ludzie. Co jakiś czas przeplatywały się osoby, które kojarzyłam. Wszystko było w porządku, znaczy tak mi się zdawało. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, co było mi na rękę. W pewnym momencie koło mnie przemknął Kastiel, który zeskanował mnie od góry do dołu uśmiechając się łobuzersko. Westchnęłam cicho, dziękując, że nie musiałam z nim wchodzić w konwersację. No ale na moje nieszczęście Debra zauważając mnie, uśmiechnęła się i chwyciwszy swojego chłopaka stanęła przede mną.
-Hej Jess!- krzyknęła próbując przekrzyczeć muzykę –Jak się bawisz? Świetnie wyglądasz!- popatrzyła na mnie szarpiąc się z czerwonowłosym.
-Cześć wam! Impreza jest super! Ty też wyglądasz fantastycznie!- odpowiedziałam, a Kastiel powiedział coś dziewczynie na ucho i poszli machając do mnie. Podeszłam do stołu z alkoholem i wzięłam jednego z przygotowanych wcześniej drinków. Upiłam kilka łyków i ruszyłam dalej w tłum tańczących lub rozmawiających ludzi. W pewnym momencie ktoś złapał mnie w pasie przyciągając do siebie. Odruchowo uderzyłam tą osobę łokciem w brzuch przez co wyswobodził mnie z uścisku. Odwróciłam się i dopiero wtedy zorientowałam się, że zaatakowałam Lysandra. Odłożyłam szklankę na półkę koło siebie i podeszłam do niego –Nic ci nie jest? Przepraszam, ale nie miałam pojęcia, że to ty!- zaśmiałam się panicznie prowadząc białowłosego w stronę kanapy, na której usiedliśmy –A poza tym nie uderzyłam cię aż tak mocno- kolorowoki spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Tak, wiem, ale chciałem wzbudzić w tobie litość- zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami –Jak się bawisz?
-Świetnie!- odpowiedziałam przy jego uchu, aby mnie usłyszał –Kiedy przyszedłeś?- dodałam odchylając się od niego.
-Jakieś pół godziny temu. Szukałem cię, ale jak tylko cię zauważyłem to mi gdzieś uciekałaś. Dopiero teraz cię dopadłem- uśmiechnął się przechylając głowę na bok pozwalając niesfornym kosmykom opaść na jego cudne oczy. Odgarnęłam je i pocałowałam go w czoło. Chłopak chyba tego nie przewidział, bo trochę się zaczerwienił, ale za sekundę potrząsnął głową wracając do uśmiechu –Chcesz coś do picia?- zapytał na co przytaknęłam, a po chwili zniknął w tłumie bawiących się osób.
-Cześć różowy łebku!- Blase poczochrał moje włosy i usiadł na dawnym miejscu Lysandra.
-Jak tam?- zadarłam mu się do ucha, żeby cokolwiek usłyszał.
-Spoko! Lysander cię szuka- powiedział a ja zrobiłam minę w stylu „serio?” –Nic nie mówiłem- podniósł ręce w geście obronnym i sobie poszedł. W tym samym momencie wrócił białowłosy i podał mi jedną ze szklanek. Podziękowałam upijając łyk za mocnego dla mnie trunku krzywiąc się lekko. Rozmawiałam z Lysandrem przez całą imprezę. Co chwilę ktoś do na się dosiadał zamieniając z nami parę zdań i odchodząc. Kiedy rozstawałąm się z Lysandrem w międzyczasie rozmawiałam z Violettą na tematy artystyczne, z Kentinem o różnych sportach, z Rozalią o chłopakach i z Amber o Lysandrze. Poznałam także Alexego i jego brata-bliźniaka Armina.

***

Po pierwszej w nocy została nas już tylko garstka, ponieważ reszta ledwo trzymała się na nogach i ktoś po nich poprzychodził.
-To co? butelka?- spytała Roza lekko się chwiejąc. Wszyscy byliśmy w dobrych humorach, więc nikt nie umiał zaprzeczyć. Ja wypiłam wystarczająco dużo, żeby kręciło mi się w głowie, ale na całe szczęście byłam świadoma, nie to, co niektórzy. Spojrzałam na ledwo trzymającą się Rozę i współczułam jej kac-giganta –No to już! Siadamy w kółku- wzięła pustą butelkę po wódce i podeszła do Leo siadając koło niego na ziemi. Razem z białowłosym wzruszyliśmy ramionami i usiedliśmy obok Iris. do naszego wesołego grona dołączyli się jeszcze Kas z Debrą, Armin i Alexy, Ken, Kim, Iris oraz Viola –Kto kręci pierwszy?- białowłosa położyła na środku butelkę i popatrzyła po nas –Lys! Zaczynaj- powiedziała i czknęła. Lysander spojrzał na mnie i niepewnie zakręcił butelką. Wypadło na Iris, która automatycznie się wyprostowała.
-Pytanie czy wyzwanie?- Biedna Iris. Lysander ma bujną wyobraźnię, więc boję się, co wymyśli.
-A co mi tam! Wyzwanie- powiedziała kładąc ręce na biodrach. Lysander chwilę się zastanowił i powiedział.
-Zetnij włosy!- wszyscy popatrzyli na Lysa zdziwionym spojrzeniem –No co? zawsze byłem ciekawy jak wyglądasz w krótszych- wzruszył ramionami i zapisał jej wyzwanie w notatniku –Żebym nie zapomniał- mrugnął do niej i zamknął notes.
-To świetny pomysł Lys! Zapisuj wszystkie wyzwania, jakie będziemy musieli wykonać później- zachichotała Debra na co białowłosy tylko kiwnął głową. Iris pogładziła swoje długie włosy i zakręciła butelką. Wypadło na Armina.
-Dajesz pytanie- powiedział szybko.
-Która z tutaj obecnych jest najładniejsza?- wszystkie popatrzyłyśmy na szatyna przełykającego ślinę.
-Cchyba Vola- powiedział –Aalbo Jess- usłyszawszy swoje imię lekko się zarumieniłam przez co białowłosy spiorunował Armina –Tera ja!- sięgnął i zakręcił butelką. Wypadło na Rozę, która od razu wybrała wyzwanie –Musisz chodzić przez miesiąc w spodniach- padły ciche westchnięcia.
-Zgoda- uśmiechnęła się promiennie, a kolorowooki zapisał to w notatniku. Złotooka zakręciła butelką i wypadło na mnie! no nie! Roza uśmiechnęła się cwano –Jess, pytanie czy wyzwanie- spytała zacierając ręce.
-Wyzwanie- co?! co ja wybrałam?! Już po mnie! Na moją decyzję uśmiechnęło się parę osób.
-Wiesz co Jess? Każdy z nas tu obecnych wie, że chodzisz z Lysandrem- i się zaczyna –I widzieliśmy wasze słodkie minki do siebie albo całusy w policzek- do czego ona zmierza?! Przez nią coraz bardziej się denerwuję –Ale nigdy nie widzieliśmy jak się całujecie! Więc moje wyzwanie do ciebie jest takie, żebyś pocałowała Lysia!- wstrzymałam na chwilę powietrze czerwieniąc się. Spojrzałam na Kasa, który tłumił śmiech. Westchnęłam głośno odwracając się do również całego czerwonego białowłosego wpijając się w jego usta. Starałam się nie zwracać uwagi na piszczące dziewczyny. Kiedy oderwałam się od Lysandra wyszeptałam głuche „przepraszam” i chwyciłam butelkę zakręcając ją. Wypadło na zaskoczonego Kasa. O proszę!
-Dawaj wyzwanie- uśmiechnął się sprytnie. Zastanowiłam się nad wyzwaniem i wtedy mi przyszedł diaboliczny pomysł. Wyszczerzyłam się do niego przez co jego uśmiech zniknął.
-Musisz w poniedziałek przyjść na wszystkie lekcje- powiedziałam na co wszyscy popatrzyli na mnie dziwnie.
-Nie ma problemu.
-Daj mi dokończyć- uciszyłam go dalej utrzymując szeroki uśmiech –Ale musisz przyjść ubrany na różowo z dwoma kucykami i pluszowym misiem- słysząc to chłopakowi opadła szczęka a wszyscy zaczęli się trząść ze śmiechu. Jedynie Lysander tylko się uśmiechnął i zapisał to w zeszycie. Graliśmy tak do 3. W międzyczasie padły wyzwania takie jak: Lys musiał przez tydzień chodzić w normalnych ciuchach do szkoły, Debra i Roza przyjść w poniedziałek bez makijażu, Viola ubrać obcasy, Ja naśladować kogoś z naszego grona przez cały dzień w szkole i Ken, żeby przyszedł w poniedziałek wymalowany jak dziewczyna. Po tej jakże ekscytującej grze, wszyscy rozeszli się do siebie. Lysander uparł się, że mnie odprowadzi, więc razem z Blase’em ruszyliśmy w jedną stronę wcześniej żegnając się z pozostałymi. Stojąc pod naszymi drzwiami Blase pożegnał się z Lysandrem i wszedł do domu zostawiając nas samych.
-To do zobaczenia w..- zaczął, ale go uciszyłam.
-Nie pozwolę ci teraz wrócić samemu do domu- powiedziałam na co chłopak spojrzał na mnie zdziwiony –Nadzwonisz do Leo i powiesz mu, że zostajesz u mnie na noc- otworzyłam drzwi i chwyciwszy Lysandra z ramie pociągnęłam go do środka.
-Ale..- znowu chciał coś powiedzieć, ale znowu mu przerwałam.
-Żadnych ale, a poza tym muszę ci coś powiedzieć- przygryzłam wargę spoglądając na zakłopotaną twarz chłopaka –Blase!- krzyknęłam na co blondyn przybiegł po przedpokoju w nie więcej niż 3 sekundy.
-Co się sta..- spojrzał na Lysandra i chyba wiedział co chcę mu powiedzieć –Nie ma problemu. Chodź ze mną- machnął do białowłosego, który ściągnął buty i poszedł za blondynem. Ja również zdjęłam z nóg szpilki i poszłam do swojego pokoju wziąć szybki prysznic. Wzięłam z szafy czarne bokserki z Calvina Kleina i burgundową koszulkę mojego brata z napisem „uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego” po czym weszłam do łazienki biorąc szybki prysznic. Po 15 minutach wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i wychodząc z pokoju skierowałam się do mojego brata z pomysłem oglądnięcia jakiegoś filmu.
-Hej i jak tam?- weszłam uprzednio pukając do pokoju Blase’a.
-A coś miało być?- zaśmiał się blondyn patrząc to na mnie to na białowłosego siedzącego wygodnie w fotelu koło biurka. Obaj byli już wymyci, co ułatwiło mi sprawę.
-Co zamierzacie teraz robić?- spytałam, widząc jak chłopaki spoglądają na siebie po czym znowu na mnie.
-Właśnie mówiliśmy, że już się położymy- powiedział Blase podchodząc do mnie chcąc mnie wypchnąć za drzwi. zdziwiło mnie jego zachowanie –Nie bój się. Lysander będzie spał w gościnnym, ale my, yyy, no ten, mamy coś jeszcze do obgadania- zaczął się jąkać przez co dobrze wiedziałam, że łże.
-Kłamiesz! Zawsze się jąkasz, jak próbujesz mnie okłamać!- klepnęłam go w pierś z wyższością. On tylko spojrzał na stojącego obok nas białowłosego i westchnął.
-Sama się prosiłaś- uśmiechnął się cwano i przerzucił mnie przez ramię odsłaniając tym całą moją pupę i plecy.
-Ty idioto! Postaw mnie! Chcę jeszcze pożyć!- krzyczałam próbując się uwolnić, ale to nic nie dało. Ten tylko klepnął mnie w pupę idąc ze mną do mojego pokoju rzucając mnie na miękki materac i wychodząc –Co za kretyn!- warknęłam już bardziej do siebie wstając z łóżka, kierując się w stronę drzwi, ale ten debil je zakluczył –Otwórz je! Słyszysz?!- uderzyłam otwartą ręką o framugę. Wzruszyłam ramionami i biorąc do ręki wsuwkę i grzebiąc w dziurce od klucza otworzyłam drzwi wypadając na korytarz. Wbiłam do Blase'a do pokoju chcąc mu nawrzucać, ale nie było go tam, więc nie tracąc czasu zeszłam na parter kierując się do kuchni z nadzieja, ze tam będzie. Nie myliłam się. Siedział jak gdyby nigdy nic i pił kawę. Kiedy mnie zobaczył zachłysnął się napojem kofeinowym
-Jak ty..- przewróciłam oczami.
-Kiedy zamierzałeś mnie wypuścić?- warknęłam podchodząc do niego powoli -I co ja mam teraz z tobą zrobić? Hmm... Juz wiem. Ogolę ci brwi. Nie! Ogolę ci całą głowę!- w tym samym momencie Lys wpadł do kuchni.
-Ej stary, nie chce cie martwic, ale Jess jakoś otworzyła drz...- spojrzał na mnie -o! Tutaj jesteś!- zaśmiał się nerwowo.
-O ty kanalio! Trzymasz z nim!?- fuknęłam zła -Tobie tez ogolę głowę w nocy- syknęłam trochę rozbawiona ich minami.
-Ej młoda chcesz szpecić swojego chłopaka?- uniósł jedną brew Blase.
-Zawsze chciałam mieć chłopaka skina- wzruszyłam ramionami na co chłopaki wytrzeszczyli oczy -No to co? Który pierwszy?- przybrałam zamyśloną minę. W tym samym momencie Lysander chwycił mnie w pasie i podniósł do góry. Zwrócił się jeszcze do blondyna.
-Ja się nią zajmę- po czym wyszedł ze mną z kuchni idąc na gore i wchodząc do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku a sam klęknął nade mną zagradzając mi tym samym drogę ucieczki. Przytrzymał moje ręce, kiedy ja próbowałam się wyswobodzić. Śmialiśmy się obydwoje ale po chwili białowłosy umilkł. Nie rozumiejąc go także umilkłam i popatrzyłam na niego pytająco -Chciałaś mi coś powiedzieć- popatrząc mi głęboko w oczy. Tak! Chciałam mu powiedzieć że go kocham, ale teraz jak o tym pomyślałam to lepiej nic jeszcze nie mówić -A wiec?- wyrwał mnie z rozmyśleń. Przygryzłam nerwowo wargę, a chłopak jak tylko to zobaczył przywarł swoimi ustami do moich łącząc je w długim i namiętnym pocałunku. Tak! Teraz byłam pewna na 100% ze go kocham ale boję się, że on nie odwzajemnia moich uczuć. Lysander oderwał się ode mnie -Ja też mam ci coś do powiedzenia- odezwał się przerywając cisze -Musimy przerwać nasz układ- powiedział cicho i popatrzył w bok -Bo..- przełknął ślinę znowu spoglądając  na mnie.
-Bo?- spytałam nie będąc pewna czy chce to słyszeć.
-Bo się zakochałem- do moich oczu zaczęły napływać łzy wiec odruchowo zaczęłam szybciej mrugać.
-W kim?- starałam się aby mój głos się nie załamał.
-W niedawno poznanej dziewczynie. Byłem z nią na jednej, można tak powiedzieć, randce. A później przez mojego przyjaciela zaczęliśmy udawać ze jesteśmy ze sobą. Aha! Mam też u niej dług- uśmiechnął się patrząc na moja zszokowana minę.
-Mówisz serio?!- nie mogłam w to uwierzyć! Lysander mnie kocha!
-Ale nie wiem czy ona odwzajemnia moje uczucia- wzruszył ramionami i uśmiechnął się smutno. Znowu przygryzłam wargę, ale widząc jak chłopak się krzywi wypuściłam wargę.
-Tak- szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko -kocham cie Lysandrze- białowłosy pocałował mnie szybko kierując swoje usta na moją żuchwę, szyję i odsłonięty przez chłopaka obojczyk.
–Myślałem, że ją wrzucisz do wody albo zamkniesz w ogrodzie a nie ją rozdziewiczysz- na dźwięk słów mojego brata odskoczyliśmy od siebie tak gwałtownie, że białowłosy o mało co nie spadł z łóżka.
-Puka sie!- krzyknęłam krzyżując ręce na piersi.
-Tssa dobra. Przepraszam ze wam przeszkodziłem- roześmiał się gasząc światło i wychodząc z pokoju uprzednio zamykając drzwi. Dobrze, że było ciemno bo moja twarz piekła teraz niemiłosiernie i to chyba nie tylko moja -Przepraszam za niego-szepnęłam kładąc się na łóżku.
-To nie twoja wina- odparł chłopak kładąc się obok i przyciągając mnie do siebie -Nie wiedziałem, że masz tatuaż- powiedział po krótkiej ciszy.
-Zrobiłam go dwa lata temu bo chciałam zrobić na złość rodzicom, ale zbytnio się tym nie przejęli- posmutniałam na sama myśl o nich -Bardzo mi ich brakuje i tęsknie za nimi strasznie, ale tak jak jest lepiej. Przynajmniej nikt się z nikim nie kłoci- przez mrok panujący w pomieszczeniu kiedy podniosłam głowę zobaczyłam tylko kontury jego twarzy. Było mi dobrze w jego objęciach. Czułam się kochana i bezpieczna kiedy był ze mną -Czyli zrywamy nasza umowę?- spytałam nie odklejając się od białowłosego.
-Tak- odpowiedział i przełknął ślinę.
-To co teraz z nami będzie?- zadałam kolejne pytanie ciekawa co odpowie. Ten tylko odsunął się ode mnie i usiadł po turecku spoglądając na mnie. Poszłam w jego ślady i tez usiadłam.
-Jessico Black, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja miłą?- spytał a ja zaskoczona rzuciłam się na niego mocno oplatając jego szyje.
-Tak- wyszeptałam w jego włosy a chłopak objął mnie ramionami i położył się na plecach kładąc mnie na sobie.
-Kocham Cię- powiedział i cmoknął mnie w nos przez co cicho zachichotałam.
-Ja ciebie tez- odpowiedziałam i zsunęłam się na materac. Lysander jeszcze na chwile się podniósł aby zdjąć koszulkę po czym kładąc się z powrotem przykrył nas kołdrą i objął mnie w pasie przyciągając bliżej siebie. Leżałam przodem do kolorowookiego więc kusiła mnie jedna rzecz. A dlatego ze jest on moim chłopakiem chyba mogłam sobie na to pozwolić, nie? Wiec wyciągnęłam rękę i lekko przesunęłam dłonią po jego torsie i brzuchu czując dobrze wyćwiczone mięśnie. Kiedy chciałam powrócić palcami w górę chłopak zamruczał i szepnął.
-Nie rób tak- lekko pochwycił moją dłoń i splótł nasze palce.
-Dlaczego?- spytałam nieco zdenerwowana zakazem.
-Bo to działa na mnie w sposób, w który pewnie byś nie chciała żeby teraz zadziałał- sapnęłam cicho a białowłosy zaśmiał się pod nosem.
-Przepraszam- moje policzki znowu zaczęły piec.
-Nie masz za co- odpowiedział. Leżeliśmy tak długo, aż w końcu zasnęłam.



###
hej hej misie pysie ^.^ witam po strasznie długiej nieobecności, za co bardzo przepraszam ;( niestety na obozie internet nas nie rozpieszczał ;-; ale w końcu jestem, więc rozdziały będą pojawiać się w miarę często, także oczekujcie cierpliwie :D zachęcam do komentowania :* kolejny episode pojawi się jeszcze dzisiaj, żeby zrekompensować tak długą nieobecność <3! nie przedłużając przesyłam całusy i do kolejnego wpisu <3!