Episode 5
Obudziłam się pełna energii. Sprawdziłam godzinę, która wskazywała 5.40
to święto! Obudziłam się przed budzikiem! Zadowolona, że uniknęłam dźwięku
alarmu zeszłam z łóżka i przeciągając się podeszłam do szafy i wyciągnęłam
dżinsy, białą koszulkę i koszulę w czarno- białą kratę po czym wybierając
bieliznę skierowałam swoje małe kroki do łazienki. Po szybkim prysznicu
zakręciłam włosy w duże loki, które opadały luźno na moje plecy i wyszłam z
pomieszczenia przygotowując podręczniki na dzisiejszy dzień. Gotowa razem z
moim „kołczanem” zeszłam na dół zostawiając go w progu do przedpokoju a sama poszłam
do kuchni.
–cześć!- powiedziałam do brata pałaszującego kanapki.
–hej!- odpowiedział i dalej zajadał się chlebem z sałatą, ogórkiem,
pomidorem jajkiem i keczupem. Głodna usiadłam do stołu i również zaczęłam
pochłaniać jedzenie. Po pysznym śniadaniu mój brat ruszył tyłek i pierwszy raz
pozmywał naczynia.
–jestem w szoku- zaśmiałam się.
–nie przyzwyczajaj się- mrugnął do mnie okiem. Nie przeszkadzając
Blase’owi ruszyłam do przedpokoju ubierając czarne vansy.
–po szkole mam próbę więc wrócę
późno- krzyknęłam do brata.
–okey- odparł wychodząc z kuchni
i zmierzając na górę.
-Pa!- nie czekając na odpowiedź wyszłam zakluczając drzwi. Niespiesznie
przemieszczałam się w kierunku szkoły.
–hej Jess!- odwróciłam się.
–hej Kentin- przywitałam się z szmaragdookim
buziakiem w policzek.
–jak się masz?- spytał.
–fantastycznie- uśmiechnęłam się
promiennie.
–to zaraź mnie swoim optymizmem,
bo mam dzisiaj sprawdzian z polskiego, na który się uczyłem całą noc, ale nic
nie umiem. Jeśli go nie zaliczę to psorka mnie zabije- jęknął przygryzając
dolną wargę.
–dobrze się składa, mój brat
jest z tobą w klasie, pogadam z nim to może ci pomoże- puściłam mu oczko –co
jak co ale on jest mistrzem z polskiego, haha- zaśmiałam się na myśl o moim
bracie, który był pupilkiem pani Borkowicz w naszej starej szkole.
–serio?! Nie wiem jak ci dziękować!- objął mnie w pasie i podniósł,
przez co straciłam grunt pod nogami.
–no no no, kogo ja tu widzę-
zaśmiał się Blase podchodząc do nas.
–o hej! właśnie o tobie
mówiliśmy- powiedziałam do niego, na co blondyn spojrzał na mnie pytająco.
–to twój brat?- postawił mnie Ken z powrotem na ziemi.
–tak! Przecież jesteśmy podobni jak dwie krople wody- objął mnie
ramieniem roześmiany blondyn i spojrzał na Kena, który jeszcze chyba nie
przyjął tego do wiadomości.
–ej brat, pomożesz Kentinowi na
sprawdzianie z polskiego?- spytałam blondyna, który odkleił się ode mnie.
–jasne, akurat romantyzm mam w
małym paluszku- zaśmiał się niebieskooki pokazując mały palec lewej ręki.
–Stary! Ratujesz mi tyłek-
chłopcy przybili sobie piątki po czym cała nasza trójka podążyła do szkoły
energicznie rozmawiając. Pod szkołą pożegnałam się z chłopakami, którzy
podążali do swojej paczki.
–hej Jess!- Roza zatrzymała się
koło mnie i przywitałyśmy się całusem w policzek.
–hej piękna- uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-nie zapomniałaś?- spytała mnie kładąc ręce na biodrach.
-nigdy w życiu!- puściłam jej oczko na co białowłosa pisnęła z radości.
W trakcie kierowana się do sali 9 Roza zwróciła się do mnie.
-z racji, że na 100% wypadniesz dzisiaj fantastycznie, robię małą
imprezę w piątek wieczorem i mam nadzieję, że się pojawisz- puściła mi oczko
wchodząc do klasy.
-jasne! Dzięki- uśmiechnęłam się i usiadłam w ławce. Lekcje minęły
bardzo szybko i co dziwne- ciekawie. Cieszyłam się, kiedy na dużej przerwie,
kiedy razem z dziewczynami siedziałyśmy na schodach podszedł do nas Lysander i
poprosił mnie na chwilę. Kątem oka spojrzałam na rozpromienioną Rozę szepczącą
Kim na ucho.
-przepraszam, że cię tak odrywam, ale co powiesz na spacer dzisiaj po
lekcjach?- spytał białowłosy. Już miałam się zgodzić, kiedy przypomniałam
sobie, że mam próbę. Odruchowo przygryzłam wargę.
-po szkole nie mogę. Umówiłam się już w dziewczynami- odpowiedziałam
–ale możemy się zobaczyć wieczorem?- miałam małą nadzieję, że się zgodzi.
Chłopak zastanawiał się chwilę intensywnie mi się przyglądając przez co zaczęły
piec mnie policzki.
-dobrze- uśmiechnął się słodko –przyjdę po ciebie. Może być 19?- spytał
zaplatając palce za plecami.
-jasne!- uśmiechnęłam się promiennie.
-to do wieczora- uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch po czym
odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Wróciłam do dziewczyn, które zasypały
mnie milionem pytań.
-no pięknie- powiedziała Kim kręcąc głową.
-nie przesadzaj- szturchnęła ją Roza –to takie romantyczne- i razem z
Szarlottą westchnęły marzycielsko, a ja tylko przewróciłam oczami. Po lekcjach
całą szóstką ruszyłyśmy na halę, aby sprawdzić moje umiejętności. Przebrane
wyszłyśmy z szatni, a Iris podłączyła sprzęt do kontaktu. Włączyła jakąś szybką
piosenkę i krzyknęła.
-pokaż, co potrafisz Jess!- na jej słowa uśmiechnęłam się i zaczęłam
tańczyć. Kiedy piosenka się skończyła dziewczyny biły brawo i piszczały z
zachwytu.
-no to wygraną mamy w kieszeni!- przybiły sobie piątki, a ja byłam
szczęśliwa, że znowu mogę rozwijać pasję. Po powrocie z próby bolały mnie nogi
i ręce. Dawno nie ćwiczyłam i mam tego efekty. Szybkim, ale koślawym krokiem
skierowałam się do łazienki w moim pokoju wziąć prysznic przed spotkaniem z
Lysandrem. Po odświeżeni się w samym ręczniku wypadłam z łazienki szukając
odpowiednich rzeczy na to spotkanie. Postanowiłam wbić się z czarne rurki z
wysokim stanem, koronkowy crop top tego samego koloru oraz bordowy sweterek.
Ubrana przeczesałam szczotką poplątane włosy po czym sięgnęłam do skórzanej
czarnej torby chowając do niej portfel, klucze, gumy do żucia. Telefon
schowałam w tylniej kieszeni spodni i zeszłam na dół do przedpokoju ubierając
czarne buty na obcasie.
-wychodzę!- krzyknęłam o czym usłyszałam stłumione przez ściany „okey”
i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Przed domem stał już Lysander –cześć-
pocałowałam go w policzek na przywitanie, na co on zareagował mocno czerwonym
rumieńcem.
-witaj- odpowiedział podając mi łokieć, który chwyciłam.
-dokąd zmierzamy?- spytałam zaciekawiona.
-myślałem o parku, ale jeśli masz inny pomysł..- przerwałam mu w
połowie.
-n-nie, park jest super- próbowałam ukryć mój rumieniec zasłaniając
twarz włosami, ale białowłosy zahaczył mi je za ucho i szepnął.
-teraz jesteśmy kwita- przez co moje policzki jeszcze bardziej stały
się czerwone. Chłopak jedynie zaśmiał się cicho. Na początku musiałam zagadywać
kolorowookiego do rozmowy, ale po pewnym czasie w końcu się rozluźnił. Bardzo
dobrze mi się z nim rozmawiało. Główne tematy były o szkole, mieście, rodzinie
i znajomych. W parku usiedliśmy na ławce naprzeciwko fontanny, a ja oparłam
głowę o jego ramie zamykając oczy wsłuchując się w szum wody i regularny oddech
białowłosego. Chłopak nabrał więcej powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, ale
ostatecznie wypuścił je ze świstem. Podniosłam głowę patrząc na Lysandra, który
wyglądał na zakłopotanego.
-coś się stało?- chłopak wyglądał jakby miał zaraz uciec.
-nie, nic- uśmiechnął się blado –tylko..- przerwał zastanawiając się
chwilę -..nie wiem, jak mam się zachowywać przy dziewczynie, kiedy jestem z nią
sam na sam- przełknął ślinę –to mój pierwszy raz- odwrócił głowę w drugą
stronę.
-to słodkie- powiedziałam chwytając dłońmi jego twarz, żeby na mnie
spojrzał i uśmiechnęłam się ciepło –nie martw się. Dobrze ci idzie- chłopak
chwycił moje dłonie, które dalej trzymałam na jego twarzy i splótł nasze palce
zbliżając swoją twarz do mojej. Byłam zaskoczona, ale nie odsunęłam się.
Byliśmy tak blisko, że nasze nosy się stykały, kiedy nagle ktoś krzyknął w
naszą stronę.
-Lysander! Siemka!- podszedł do nas ten idiota czerwono włosy wraz z
jakimś blondynem o pięknych granatowych oczach. Szarooki uśmiechnął się chytrze
spoglądając na mnie. Wiedział, że przerwał nam w najmniej odpowiednim momencie.
Zatłukę go!
-witajcie- powiedział krótko uwalniając nasze ręce i siadając
prawidłowo na ławce. Serio, zaraz zatłukę ten czerwony łeb, jeśli zaraz stąd
nie pójdzie.
-Kastiel was zobaczył i uparł się, żeby podejść- blondyn spojrzał na
mnie –jestem James- wstałam, żeby się przywitać. Chłopak sięgnął po moją dłoń i
pocałował jej wierzch.
-Jessica- odpowiedziałam i z wypiekam na policzkach znów usiadłam na
ławce koło białowłosego, który patrzył na James’a groźnie.
-będziemy już się zbierać- szturchnął blondyn Kstiela, który powiększył
swój uśmiech.
-przecież dopiero przyszliśmy- szarooki znów spojrzał na mnie wiedząc, że
może mnie jeszcze bardziej zdenerwować.
-Kastiel, nie chcę być niemiły, ale chcielibyśmy pobyć sami- odezwał
się Lysander łapiąc mnie za rękę znów splatając nasze palce. Mimowolnie
uśmiechnęłam się, że białowłosy wybrał spędzanie czasu ze mną, choć wie, że
czasami jest mu trudno cokolwiek powiedzieć. Spojrzałam na Kastiela, który
chciał zabić mnie wzrokiem. 1:0 dla Jess! Czerwony wzruszył tylko
ramionami i ruszył za ciemnookim mrucząc coś pod nosem. Znów mój wzrok spoczął
na Lysandrze widocznie zażenowany tym spotkaniem –przepraszam za niego, Kastiel
już taki jest, on..- nie dałam mu dokończyć
-nie musisz przepraszać, to nie twoja wina- uśmiechnęłam się widząc
ulgę na twarzy kolorowookiego –cieszę się, że wybrałeś spędzanie czasu ze mną,
niż z nimi- chłopak wyprostował się.
-to normalne. Było by nieuprzejme zgadzając się na ich towarzystwo,
wiedząc, że mieliśmy ten czas spędzić razem- przechylił lekko głowę, przez co
wyglądał jeszcze słodziej –tylko we dwoje- moje policzki znowu zapiekły.
Chciałam coś powiedzieć, ale Lysander nie dał mi dojść do słowa –późno już.
Odprowadzę cię- skrzywiłam się widząc jak chłopak się podnosi. Jeszcze nie!
Jeszcze nie! Nie miałam wyjścia i także się podniosłam. Całą drogę przemilczeliśmy.
Kiedy byliśmy już pod moim domem białowłosy nareszcie się odezwał –to do
zobaczenia jutro w szkole- uniósł moją rękę całując jej wierzch –mam nadzieję,
że kiedyś to powtórzymy- popatrzyłam na niego zdziwiona –znaczy, bez tej
głupiej sytuacji ze strony Kastiela- popatrzył w przeciwnym kierunku
przygryzając wargę.
-z chęcią- odpowiedziałam na co białowłosy spojrzał na mnie z wielkim
uśmiechem i ulgą. Przytulił mnie mocno unosząc nad ziemię.
-dobranoc, moja miła- powiedział i odszedł w świetnym humorze.
Odprowadziłam go wzrokiem, ale kiedy zniknął mi z widoku, szczęśliwa głośno
westchnęłam po czym weszłam do domu kierując się do kuchni.
-o której to się przychodzi?- spytał Blase widząc moją postać wchodzącą
do czarno-białego pomieszczenia –słucham wyjaśnień- chłopak skrzyżował ręce na
klatce piersiowej.
-byłam na spacerze w parku- wzruszyłam ramionami, żeby wyglądać na
obojętną, ale mój banan na twarzy zdradzał wszystko.
-yhm- usłyszałam od brata, który wyszedł z kuchni. Przewróciłam
rozbawiona oczami i sięgnęłam do lodówki wyciągając jogurt waniliowy. Wyjęłam
jeszcze łyżkę z szuflady i zaczęłam pałaszować białkowo-węglowodanowo-tłuszczowy
posiłek po czym umyłam łyżeczkę, a kubeczek wyrzuciłam do śmieci. Wyszłam z
kuchni idąc do pokoju z zamiarem odrobienia pracy domowej. Była 23 kiedy
skończyłam. Zmęczona całym dzisiejszym dniem poszłam do łazienki wziąć szybki
prysznic. Kiedy wyszłam byłam już tak zmęczona, że jedyne co udało mi się
zrobić to nastawić budzik i pójść spać.
###
dzień dobry wieczór, wybaczcie, że tak późno dzisiejszy rozdział, ale dopiero teraz jestem wolna. W tym tygodniu postaram się dla was wrzucić przynajmniej jeden rozdział, więc bądźcie czujni, bo na dniach powinien się pojawić :D Zachęcam do komentowania bloga i mam nadzieję, że niedługo będzie nas więcej ^.^ nie przedłużając żegnam się z wami i do następnego wpisu <3!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz