wtorek, 12 lipca 2016





Episode 5
Obudziłam się pełna energii. Sprawdziłam godzinę, która wskazywała 5.40 to święto! Obudziłam się przed budzikiem! Zadowolona, że uniknęłam dźwięku alarmu zeszłam z łóżka i przeciągając się podeszłam do szafy i wyciągnęłam dżinsy, białą koszulkę i koszulę w czarno- białą kratę po czym wybierając bieliznę skierowałam swoje małe kroki do łazienki. Po szybkim prysznicu zakręciłam włosy w duże loki, które opadały luźno na moje plecy i wyszłam z pomieszczenia przygotowując podręczniki na dzisiejszy dzień. Gotowa razem z moim „kołczanem” zeszłam na dół zostawiając go w progu do przedpokoju a sama poszłam do kuchni.
–cześć!- powiedziałam do brata pałaszującego kanapki.
–hej!- odpowiedział i dalej zajadał się chlebem z sałatą, ogórkiem, pomidorem jajkiem i keczupem. Głodna usiadłam do stołu i również zaczęłam pochłaniać jedzenie. Po pysznym śniadaniu mój brat ruszył tyłek i pierwszy raz pozmywał naczynia.
–jestem w szoku- zaśmiałam się.
–nie przyzwyczajaj się- mrugnął do mnie okiem. Nie przeszkadzając Blase’owi ruszyłam do przedpokoju ubierając czarne vansy.
 –po szkole mam próbę więc wrócę późno- krzyknęłam do brata.
 –okey- odparł wychodząc z kuchni i zmierzając na górę.
-Pa!- nie czekając na odpowiedź wyszłam zakluczając drzwi. Niespiesznie przemieszczałam się w kierunku szkoły.
 –hej Jess!- odwróciłam się.
 –hej Kentin- przywitałam się z szmaragdookim buziakiem w policzek.
 –jak się masz?- spytał.
 –fantastycznie- uśmiechnęłam się promiennie.
 –to zaraź mnie swoim optymizmem, bo mam dzisiaj sprawdzian z polskiego, na który się uczyłem całą noc, ale nic nie umiem. Jeśli go nie zaliczę to psorka mnie zabije- jęknął przygryzając dolną wargę.
 –dobrze się składa, mój brat jest z tobą w klasie, pogadam z nim to może ci pomoże- puściłam mu oczko –co jak co ale on jest mistrzem z polskiego, haha- zaśmiałam się na myśl o moim bracie, który był pupilkiem pani Borkowicz w naszej starej szkole.
–serio?! Nie wiem jak ci dziękować!- objął mnie w pasie i podniósł, przez co straciłam grunt pod nogami.
–no no no, kogo ja tu widzę- zaśmiał się Blase podchodząc do nas.
–o hej! właśnie o tobie mówiliśmy- powiedziałam do niego, na co blondyn spojrzał na mnie pytająco.
–to twój brat?- postawił mnie Ken z powrotem na ziemi.
–tak! Przecież jesteśmy podobni jak dwie krople wody- objął mnie ramieniem roześmiany blondyn i spojrzał na Kena, który jeszcze chyba nie przyjął tego do wiadomości.
–ej brat, pomożesz Kentinowi na sprawdzianie z polskiego?- spytałam blondyna, który odkleił się ode mnie.
–jasne, akurat romantyzm mam w małym paluszku- zaśmiał się niebieskooki pokazując mały palec lewej ręki.
–Stary! Ratujesz mi tyłek- chłopcy przybili sobie piątki po czym cała nasza trójka podążyła do szkoły energicznie rozmawiając. Pod szkołą pożegnałam się z chłopakami, którzy podążali do swojej paczki.
–hej Jess!- Roza zatrzymała się koło mnie i przywitałyśmy się całusem w policzek.
–hej piękna- uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-nie zapomniałaś?- spytała mnie kładąc ręce na biodrach.
-nigdy w życiu!- puściłam jej oczko na co białowłosa pisnęła z radości. W trakcie kierowana się do sali 9 Roza zwróciła się do mnie.
-z racji, że na 100% wypadniesz dzisiaj fantastycznie, robię małą imprezę w piątek wieczorem i mam nadzieję, że się pojawisz- puściła mi oczko wchodząc do klasy.
-jasne! Dzięki- uśmiechnęłam się i usiadłam w ławce. Lekcje minęły bardzo szybko i co dziwne- ciekawie. Cieszyłam się, kiedy na dużej przerwie, kiedy razem z dziewczynami siedziałyśmy na schodach podszedł do nas Lysander i poprosił mnie na chwilę. Kątem oka spojrzałam na rozpromienioną Rozę szepczącą Kim na ucho.
-przepraszam, że cię tak odrywam, ale co powiesz na spacer dzisiaj po lekcjach?- spytał białowłosy. Już miałam się zgodzić, kiedy przypomniałam sobie, że mam próbę. Odruchowo przygryzłam wargę.
-po szkole nie mogę. Umówiłam się już w dziewczynami- odpowiedziałam –ale możemy się zobaczyć wieczorem?- miałam małą nadzieję, że się zgodzi. Chłopak zastanawiał się chwilę intensywnie mi się przyglądając przez co zaczęły piec mnie policzki.
-dobrze- uśmiechnął się słodko –przyjdę po ciebie. Może być 19?- spytał zaplatając palce za plecami.
-jasne!- uśmiechnęłam się promiennie.
-to do wieczora- uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch po czym odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Wróciłam do dziewczyn, które zasypały mnie milionem pytań.
-no pięknie- powiedziała Kim kręcąc głową.
-nie przesadzaj- szturchnęła ją Roza –to takie romantyczne- i razem z Szarlottą westchnęły marzycielsko, a ja tylko przewróciłam oczami. Po lekcjach całą szóstką ruszyłyśmy na halę, aby sprawdzić moje umiejętności. Przebrane wyszłyśmy z szatni, a Iris podłączyła sprzęt do kontaktu. Włączyła jakąś szybką piosenkę i krzyknęła.
-pokaż, co potrafisz Jess!- na jej słowa uśmiechnęłam się i zaczęłam tańczyć. Kiedy piosenka się skończyła dziewczyny biły brawo i piszczały z zachwytu.
-no to wygraną mamy w kieszeni!- przybiły sobie piątki, a ja byłam szczęśliwa, że znowu mogę rozwijać pasję. Po powrocie z próby bolały mnie nogi i ręce. Dawno nie ćwiczyłam i mam tego efekty. Szybkim, ale koślawym krokiem skierowałam się do łazienki w moim pokoju wziąć prysznic przed spotkaniem z Lysandrem. Po odświeżeni się w samym ręczniku wypadłam z łazienki szukając odpowiednich rzeczy na to spotkanie. Postanowiłam wbić się z czarne rurki z wysokim stanem, koronkowy crop top tego samego koloru oraz bordowy sweterek. Ubrana przeczesałam szczotką poplątane włosy po czym sięgnęłam do skórzanej czarnej torby chowając do niej portfel, klucze, gumy do żucia. Telefon schowałam w tylniej kieszeni spodni i zeszłam na dół do przedpokoju ubierając czarne buty na obcasie.
-wychodzę!- krzyknęłam o czym usłyszałam stłumione przez ściany „okey” i wyszłam z domu zakluczając drzwi. Przed domem stał już Lysander –cześć- pocałowałam go w policzek na przywitanie, na co on zareagował mocno czerwonym rumieńcem.
-witaj- odpowiedział podając mi łokieć, który chwyciłam.
-dokąd zmierzamy?- spytałam zaciekawiona.
-myślałem o parku, ale jeśli masz inny pomysł..- przerwałam mu w połowie.
-n-nie, park jest super- próbowałam ukryć mój rumieniec zasłaniając twarz włosami, ale białowłosy zahaczył mi je za ucho i szepnął.
-teraz jesteśmy kwita- przez co moje policzki jeszcze bardziej stały się czerwone. Chłopak jedynie zaśmiał się cicho. Na początku musiałam zagadywać kolorowookiego do rozmowy, ale po pewnym czasie w końcu się rozluźnił. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Główne tematy były o szkole, mieście, rodzinie i znajomych. W parku usiedliśmy na ławce naprzeciwko fontanny, a ja oparłam głowę o jego ramie zamykając oczy wsłuchując się w szum wody i regularny oddech białowłosego. Chłopak nabrał więcej powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie wypuścił je ze świstem. Podniosłam głowę patrząc na Lysandra, który wyglądał na zakłopotanego.
-coś się stało?- chłopak wyglądał jakby miał zaraz uciec.
-nie, nic- uśmiechnął się blado –tylko..- przerwał zastanawiając się chwilę -..nie wiem, jak mam się zachowywać przy dziewczynie, kiedy jestem z nią sam na sam- przełknął ślinę –to mój pierwszy raz- odwrócił głowę w drugą stronę.
-to słodkie- powiedziałam chwytając dłońmi jego twarz, żeby na mnie spojrzał i uśmiechnęłam się ciepło –nie martw się. Dobrze ci idzie- chłopak chwycił moje dłonie, które dalej trzymałam na jego twarzy i splótł nasze palce zbliżając swoją twarz do mojej. Byłam zaskoczona, ale nie odsunęłam się. Byliśmy tak blisko, że nasze nosy się stykały, kiedy nagle ktoś krzyknął w naszą stronę.
-Lysander! Siemka!- podszedł do nas ten idiota czerwono włosy wraz z jakimś blondynem o pięknych granatowych oczach. Szarooki uśmiechnął się chytrze spoglądając na mnie. Wiedział, że przerwał nam w najmniej odpowiednim momencie. Zatłukę go!
-witajcie- powiedział krótko uwalniając nasze ręce i siadając prawidłowo na ławce. Serio, zaraz zatłukę ten czerwony łeb, jeśli zaraz stąd nie pójdzie.
-Kastiel was zobaczył i uparł się, żeby podejść- blondyn spojrzał na mnie –jestem James- wstałam, żeby się przywitać. Chłopak sięgnął po moją dłoń i pocałował jej wierzch.
-Jessica- odpowiedziałam i z wypiekam na policzkach znów usiadłam na ławce koło białowłosego, który patrzył na James’a groźnie.
-będziemy już się zbierać- szturchnął blondyn Kstiela, który powiększył swój uśmiech.
-przecież dopiero przyszliśmy- szarooki znów spojrzał na mnie wiedząc, że może mnie jeszcze bardziej zdenerwować.
-Kastiel, nie chcę być niemiły, ale chcielibyśmy pobyć sami- odezwał się Lysander łapiąc mnie za rękę znów splatając nasze palce. Mimowolnie uśmiechnęłam się, że białowłosy wybrał spędzanie czasu ze mną, choć wie, że czasami jest mu trudno cokolwiek powiedzieć. Spojrzałam na Kastiela, który chciał zabić mnie wzrokiem. 1:0 dla Jess! Czerwony wzruszył tylko ramionami i ruszył za ciemnookim mrucząc coś pod nosem. Znów mój wzrok spoczął na Lysandrze widocznie zażenowany tym spotkaniem –przepraszam za niego, Kastiel już taki jest, on..- nie dałam mu dokończyć
-nie musisz przepraszać, to nie twoja wina- uśmiechnęłam się widząc ulgę na twarzy kolorowookiego –cieszę się, że wybrałeś spędzanie czasu ze mną, niż z nimi- chłopak wyprostował się.
-to normalne. Było by nieuprzejme zgadzając się na ich towarzystwo, wiedząc, że mieliśmy ten czas spędzić razem- przechylił lekko głowę, przez co wyglądał jeszcze słodziej –tylko we dwoje- moje policzki znowu zapiekły. Chciałam coś powiedzieć, ale Lysander nie dał mi dojść do słowa –późno już. Odprowadzę cię- skrzywiłam się widząc jak chłopak się podnosi. Jeszcze nie! Jeszcze nie! Nie miałam wyjścia i także się podniosłam. Całą drogę przemilczeliśmy. Kiedy byliśmy już pod moim domem białowłosy nareszcie się odezwał –to do zobaczenia jutro w szkole- uniósł moją rękę całując jej wierzch –mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy- popatrzyłam na niego zdziwiona –znaczy, bez tej głupiej sytuacji ze strony Kastiela- popatrzył w przeciwnym kierunku przygryzając wargę.
-z chęcią- odpowiedziałam na co białowłosy spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem i ulgą. Przytulił mnie mocno unosząc nad ziemię.
-dobranoc, moja miła- powiedział i odszedł w świetnym humorze. Odprowadziłam go wzrokiem, ale kiedy zniknął mi z widoku, szczęśliwa głośno westchnęłam po czym weszłam do domu kierując się do kuchni.
-o której to się przychodzi?- spytał Blase widząc moją postać wchodzącą do czarno-białego pomieszczenia –słucham wyjaśnień- chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-byłam na spacerze w parku- wzruszyłam ramionami, żeby wyglądać na obojętną, ale mój banan na twarzy zdradzał wszystko.
-yhm- usłyszałam od brata, który wyszedł z kuchni. Przewróciłam rozbawiona oczami i sięgnęłam do lodówki wyciągając jogurt waniliowy. Wyjęłam jeszcze łyżkę z szuflady i zaczęłam pałaszować białkowo-węglowodanowo-tłuszczowy posiłek po czym umyłam łyżeczkę, a kubeczek wyrzuciłam do śmieci. Wyszłam z kuchni idąc do pokoju z zamiarem odrobienia pracy domowej. Była 23 kiedy skończyłam. Zmęczona całym dzisiejszym dniem poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszłam byłam już tak zmęczona, że jedyne co udało mi się zrobić to nastawić budzik i pójść spać.
 ###
dzień dobry wieczór, wybaczcie, że tak późno dzisiejszy rozdział, ale dopiero teraz jestem wolna. W tym tygodniu postaram się dla was wrzucić przynajmniej jeden rozdział, więc bądźcie czujni, bo na dniach powinien się pojawić :D Zachęcam do komentowania bloga i mam nadzieję, że niedługo będzie nas więcej ^.^  nie przedłużając żegnam się z wami i do następnego wpisu <3!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz