Episode 1
Promienie
ciepłego kwietniowego słońca wpadały przez uchylone lekko firanki do mojego
pomalowanego na niebiesko pokoju łaskocząc moją twarz. Odruchowo odwróciłam się
na drugi bok, aby pospać jeszcze choć chwilę. Wtulona w dużą niebieską poduszkę
usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi
-dzień dobry
kochanie- ciocia weszła do pokoju i usiadła na materacu mojego łóżka, na którym
spoczywała moja osoba
–dzień dobry-
odpowiedziałam zaspanym głosem
–wstawaj,
szkoda marnować taki piękny dzień na gniciu w łóżku do południa- klepnęła mnie
w pupę.
-ale mi tu
dobrze- nakryłam głowę kołdrą dając mojej opiekunce do zrozumienia, że nigdzie
nie mam zamiaru dziś wychodzić
–dobrze, sama
tego chciałaś- skwitowała i wyszła. Trochę byłam zdziwiona, że tak szybko się
poddała, ale to dla mnie lepiej. Uśmiechnięta zamknęłam oczy chcąc wrócić do
krainy Morfeusza, jednak nie było mi to dane. Drzwi mojego pokoju kolejny raz
zostały otwarte a przez nie wpadła moja ciocia Anastazja ściągając ze mnie
cieplutką kołdrę
–liczę do
trzech, jeśli się nie zbierzesz nie chciałabym być na twoim miejscu-
uśmiechnęła się złowieszczo
–ale ciociuuuu
jest soobootaa- jęcząc odwróciłam się na brzuch
–raz- odliczała
czekając na nie wiadomo co
-dwa- przecież
ona wie, że sobotę traktuję jak długą piątkową noc
–trzy- w tym
momencie stanęłam na równe nogi i to nie przez późniejsze wysłuchiwanie Any,
nie nie, nic z tych rzeczy. To narzeczony mojej cioci wbił mi do pokoju z
wiadrem wody wylewając całą zawartość na moje drobne ciałko
–Tymon! I ty
przeciwko mnie!?- nie spodziewałam się tego po nim
–zbieraj się bo
będzie powtórka- oboje śmiejąc się wyszli z pokoju zostawiając mnie sam na sam
z mokrym łóżkiem.
Pokręciłam
głową zdegustowana po czym podskoczyłam do dużej białej szafy i odsuwając
lustrzane drzwi zastanawiałam się co na siebie włożyć. Westchnęłam głośno
odwracając się w stronę okna, do którego podeszłam z zamiarem wpuszczeniu
trochę świeżego powietrza do moich niebieskich czterech ścian. Wracając do
szafy wyciągnęłam z niej krótkie miętowe spodenki i biały luźny crop top. Biorąc jeszcze bieliznę zasunęłam szafę i
skierowałam się do łazienki znajdującej się w moim pokoju. Przygotowane rzeczy
położyłam na półce a przemoczone czarne bokserki i mokrą koszulkę z nadrukiem
loga mojego ulubionego zespołu Red
Hot’ów, którą dostałam od brata z koncertu, na którym nie mogłam być z powodu
choroby, rzuciłam na suszarkę.
Umyłam sprawnie
głowę i ciało następnie dobrze je
wycierając i owijając włosy w tak zwany turban. Ubrana zaczęłam wykonywać swój
codzienny makijaż składający się z jasnego pudru dopasowanego do mojej bladej
karnacji, cienkiej czarnej kreski na górnej powiece zrobionej eyeliner’em,
wytuszowania rzęs czarną mascarą, podkreślenia brwi czarnym cieniem oraz
lekkiego różu na policzkach. Po zrobieniu piętnastominutowego make up’u zdjęłam
z głowy ręcznik rzucając go zaraz obok mokrej piżamy następnie sięgające pupy
wyfarbowane na pastelowy róż włosy wysuszyłam, rozczesałam i wyprostowałam pozostawiając
je rozpuszczone.
Gotowa wyszłam
z łazienki kierując swe kroki do wyjścia z pokoju uprzednio chwytając za iphona
chowając go do tylnej kieszeni spodenek. Zeszłam po dębowych schodach znajdując
się w salonie, w którym przeważały kolory ciemnej kawy i beżu. Przechodząc obok
jasnej kanapy potknęłam się o róg kakaowego dywanu i wylądowałam twarzą na
panelach salonu
–dziecko!
przecież patrz jak chodzisz- Ana wypadła z kuchni po usłyszeniu dźwięku
zetknięcia mojego ciała z podłożem
–nic ci nie jest?-
zapytała z troską w głosie i strachem w dużych zielonych oczach –nie, nie,
wszystko jest w porządku- uśmiechnęłam się upewniając rudowłosą kobietę, że na
pewno nic sobie nie zrobiłam
–co się stało?-
zapytał z pełną buzią jedzenia Tymon przekraczający próg salonu i kiedy tylko
zobaczył mnie zbierającą się z ziemi wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie
–wcale nie
pomagasz- posłałam mu gniewne spojrzenie
–wybacz
księżniczko ale nie mogłem się powstrzymać- wybełkotał śmiejący się mężczyzna,
który podniósł mnie, zaprowadził do biało- czarnej kuchni i posadził przy
prostokątnym białym stole dając pod nos owsiankę z owocami
–dzięki-
powiedziałam sięgając po łyżkę
–smacznego-
powiedzieli równo opiekunowie zajmując się swoimi sprawami jakimi są mycie
naczyń przez ciocię i czytanie gazety przez przyszłego jej męża
–dziękuję-
powtórzyłam pełną buzią pysznego jedzenia.
Po skończonym
posiłku umyłam miseczkę i łyżkę po czym wyszłam z kuchni. Przeszłam do
kremowego przedpokoju wyciągając z białej szafki białe conversy
–a gdzie to się
maluch wybiera?- zapytał wujek Tymon z uniesioną lewą brwią
–idę pozwiedzać
okolicę- odparłam
–okey, ale
gdzie? i weź telefon bo chcę mieć z Tobą kontakt w razie czego jak się zgubisz-
tknął mnie w żebro przez co mimowolnie się zgięłam
–dobra dobra,
idę pod szkołę i do parku- odpowiedziałam
–weźmiesz
psiaki?- wyłoniła się zza mężczyzny ciocia
–ehh.. chyba
nie mam innego wyjścia?- ciocia uśmiechnęła się do mnie –Ben! Ita!- zawołałam
dwa owczarki szwajcarskie
–kto chce na
spacer?- zapytałam szczerząc się do nich a one tylko zawyły wesołe. Otworzyłam
drzwi, wcześniej zabierając smycze. Zwierzaki wybiegły z domu jako pierwsze a
za nimi dopiero ja. Skierowałam swe kroki w kierunku szkoły, do której miałam
zaledwie dwadzieścia minut. Po tym czasie stałam przed czarną bramą kremowego
liceum „amour sucre”, do której miałam uczęszczać już od poniedziałku
jako nowa uczennica. Przez pracę moich rodziców razem z moim bratem musiałam
przeprowadzić się do cioci i Tymka. przynajmniej teraz nikt z nikim się nie
kłóci i wszyscy są szczęśliwi. Z rozmyśleń wyrwały mnie psiaki plątające się
bez celu koło moich nóg. Spojrzałam jeszcze raz na szkołę i powolnym krokiem
zmierzyłam w stronę parku.
Będąc na miejscu zwierzaki ożywiały się biegnąc w stronę dużego czarnego
psiaka. Usiadłam na ławce i patrzyłam jak moje potwory podskakują wokoło nowo
poznanego towarzysza. Mimowolnie uśmiechnęłam się porównując je do małych
dzieci, które dostały nową zabawkę. Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni i
spojrzałam na godzinę
–osiemnasta?!- jęknęłam myśląc jak ten czas szybko leciał. Kurde! Przecież
już za dwa dni szkoła! Nowa szkoła. Odruchowo przygryzłam dolną wargę na myśl o
nowym miejscu i nowych osobach. Patrząc na bawiące się pupile odgoniłam złe
myśli i uśmiechnęłam się lekko. W pewnym momencie jakiś czerwonowłosy typek
podbiegł do nich i odciągnął swojego psa zapinając mu smycz. Zdziwiona
podeszłam do swoich towarzyszy
–czyje to kundle?!- warknął oschle rozglądając się dookoła
–spokojnie tylko się bawiły- podeszłam do nich i pogłaskałam białą suczkę
po głowie
–bawiły?! Dzieciaku to nie pies do zabaw, rozszarpał by i ciebie i te twoje
pieseczki- prychnęłam na słowa chłopaka
–yhm porównując wielkość twojego psa z moimi to są wyrównane szanse, więc
lepiej to ty uważaj, bo to my mamy przewagę liczebną!- syknęłam w jego
stronę
–Kas co się dzieje?- poszedł do nas chłopak o białych włosach i pięknych
dwukolorowych oczach, w których można by było utonąć
–kto cię w ogóle puścił z nimi samą?!- nie zwracając na pięknookiego
zmarszczył brwi skanując mnie wzrokiem na co zapiekły mnie policzki
–jak widać sama sobie daję radę- odpowiedziałam marszcząc czoło
–stary nie ma sensu się z nią sprzeczać, widzisz, że chce cię tylko wkurzyć
jeszcze bardziej? A poza tym spieszymy się- chwycił szarookiego za ramię i
pociągnął go do siebie. W czasie wykonywania tej czynności upuścił notatnik,
którego nawet nie zauważył
–jeszcze się policzymy- warknął czerwonowłosy i razem ze swoim kumplem i
psem skierowali się w stronę wyjścia z parku. Podeszłam do notatnika podnosząc
go i przyglądając mu się uważnie
–hmm- mruknęłam
–chodźcie dzieci do domu!- krzyknęłam do swoich psiaków i zaczęłam kierować
się w stronę wyjścia dalej przyglądając się notesowi. Okładka notatnika była cała
ze skóry, która po upływie czasu popękała w paru miejscach. Nie zamierzam go
otwierać. Jeśli kiedyś spotkam białowłosego oddam mu jego własność. Zamyślona
kolejny raz tego dnia wpadłam na kogoś i z hukiem wylądowaliśmy na ziemi
–przepraszam- powiedziałam szybko i równie szybko wstałam
–to ja przepraszam- chłopak o brązowych włosach i hipnotyzujących
szmaragdowych oczach odparł wykonując tą samą czynność co ja
–jestem Kentin- podał mi rękę
–Jessica- uśmiechnęłam się ściskając jego dłoń
–nie widziałem cię tu wcześniej- puściliśmy swoje ręce a on sięgnął po
swoją deskę, na której jechał zanim się zderzyliśmy
–to dlatego, że niedawno się tu przeprowadziłam- powiedziałam szybko. Wyjął
telefon z kieszeni spodni
–wiesz.. trochę się spieszę i muszę już iść, ale jakbyś dała mi swój numer
to moglibyśmy się umówić na przykład na jutro?- zapytał uśmiechając się słodko.
Wzięłam od niego srebrnego iphona i wystukałam dziewięcioliczbowy numer
–mam nadzieję, że skorzystasz- puściłam mu oczko oddając mu telefon i
wyminęłam go nie odwracając się już za siebie
–chodźcie!- krzyknęłam do psiaków skanujących Kentina od początku naszego
spotkania. Do domu wróciłam padnięta. Ściągając buty powlekłam się po
schodach do swojego pokoju
–broń się!- krzyknął mój stuknięty brat trzymając w ręku kamerę
–wal się, nie mam siły- popchnęłam go i skierowałam się do swojego
pokoju
–aaaa!- krzyknęłam kiedy mój braciak przerzucił mnie przez ramię i kierując
się w stronę łazienki na korytarzu wrzucił mnie do pełnej lodowatej wody
wanny
–zwariowałeś?!- krzyknęłam zbulwersowana wychodząc z wanny i biegnąc za
moim bliźniakiem, który śmiejąc się zaczął uciekać
–ejejej co się tu dzieje?- wujek złapał mnie w pasie
–dlaczego się wydzieracie na cały regulator? Dlaczego jesteś mokra? i
dlaczego go gonisz?- przestałam się wyrywać
–ten idiota wrzucił mnie do lodowatej wody!- krzyknęłam
–jeszcze cię dopadnę! Ogolę ci brwi w nocy jak będziesz spał i już nie
będziesz taki piękny!- warknęłam na co mój opiekun się zaśmiał
–okey ja z nim pogadam a ty idź do pokoju się przebrać- poczochrał moje
mokre włosy puszczając mnie i idąc w kierunku uciekiniera. Zrezygnowana poszłam
do swoich czterech ścian kierując się do łazienki i sprawdzając stan stan mojej
mokrej piżamy –sucha- uśmiechnęłam się do siebie. Umyta i przebrana w rzeczy do
spania wyszłam z łazienki kierując się w stronę łóżka, które również już było
suche. Odetchnęłam z ulgą wskakując na nie i zagrzebując się pod cieplutką
kołdrę. Słysząc dźwięk mojego telefonu odblokowałam go z zamiarem sprawdzenia
wiadomości.
*witaj Jess z tej strony Kentin, to jak z tym jutrem?*
*nie znam za bardzo okolicy, więc może spotkajmy się w parku koło fontanny
o 13?*
*okey, pokażę ci pewne miejsce J*
*no to jesteśmy umówieni, tymczasem idę spać więc dobranoc :* *
*dobranoc księżniczko <3*
Zachichotałam robiąc się czerwona
–i co tak się szczerzysz do tego telefonu?- zapytał mnie stojący w drzwiach
mój stuknięty brat
–bo mogę- przewrócił oczami na moją odpowiedź
–typowy tekst kobiety- zaśmiał się blondyn na co pokazałam mu język
–spoko, tylko żartuję- posłał mi słodki uśmieszek małego dziecka
–ale tak swoją drogą wyszłaś całkiem znośnie na tym filmie- jego uśmiech
zmienił się na bardziej cwany
–aż tak cię to bawi?- spytałam przewracając oczami
–noo! I to jak! Niedługo będziesz gwiazdą, jak wrzucę to do neta- klasnął w
dłonie
–chyba cię coś boli chłopczyku- zrobiłam wielkie oczy na brata, który byłby
zdolny do czegoś takiego
–okey, tym razem ci odpuszczę. Ale ja będziesz niegrzeczna to wiedz, że mam
haka na ciebie- posłał mi całusa na co zmarszczyłam brwi
–yhm, a teraz się wynoś bo chcę spać- pokazałam palcem na drzwi. Chłopak
zaśmiał się i z krótkim dobranoc wyszedł. Nastawiając budzik na 9.30 położyłam
go na półce koło łóżka po czym opadłam głową na poduszki i zasnęłam.
###
hej hej, właśnie zawitał pierwszy rozdział ^.^ mam nadzieję, że nie
znudzicie się szybko :D pozdrawiam i do następnego rozdziału <3!
Witam!
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga.
Nazwa: ,,Zapomniana przez kłamstwa"
Mam nadzieję, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz :)
Witam!
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga.
Nazwa: ,,Zapomniana przez kłamstwa"
Mam nadzieję, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz :)